wtorek, 28 kwietnia 2020

Co by było gdyby...

Właśnie dzisiaj, właśnie teraz, w tej godzinie, siedziałabym w samolocie lini lotniczych Qatar Airways lecącym do Doha, a jutro o tej porze siedziałabym na tarasie hotelu w Colombo i popijala sok z kokosa.

Bye Bye Sri Lanka...

czwartek, 23 kwietnia 2020

O wylewaniu frustracji

Gdybym zasiadła do pisania wczoraj, ten tekst byłby inny. Ale że zasiadłam dziś, a wszystkim na całym świecie ludziom bez wyjątku wiadomo, że sytuacja zmienia się z dnia na dzień, to będzie to co zaraz przeczytacie.
Wziąłwszy sobie bardzo dokładnie do serca prośbę, którą zamieściłam do świata, ale przede wszystkim do siebie, w zeszłą środę, cały tydzień spędziłam na stosowaniu się do własnych zaleceń. Codziennie, zaraz po wstaniu i zażyciu tabletek, wskakiwałam w spodenki i koszulkę (Chłop chcąc nie chcąc musiał robić to samo), włączałam youtube na telewizorze i ćwiczyłam jogę. Niewiele, pół godziny, inaczej Chłop by mi się przekręcił. Joga uspokaja, joga relaksuje i jednocześnie natycha energią, nie wiem jak ona to robi ale tak właśnie się czułam przez cały boży tydzień.
Po jodze przebrać się "do pracy", zrobić jakiś makijaż jak są spotkania w kalendarzu, bo przecież ludzi przez komputer straszyć nie będę, a jak nie ma spotkań to nie ma makijażu, bo samej dla siebie się malować nie będę, a Chłop mnie kocha z taką mordą jaką mam. Potem zrobić sobie kawę w ekspresie, coś przekąsić na śniadanie albo i nie, w sumie to mi nie zależy, jak jestem głodna to jem, a jak nie po co, daleko do restauracji w Los Kuchnios nie mam. Potem praca zdalna, z wirtualnymi  spotkaniami lub bez, okraszana systematycznymi wyjściami do ogródka, bo przeciez słońce tak pięknie świeci. Obowiązkowe wyjścia z domu dla zdrowotności w czasie lanczu albo przed, albo też po, zależy jak mi się chce w danym dniu i co mi się chce robić. Więc czasem bieg, czasem szybki spacer, ze dwa razy zdarzył się rower. Praca nie zając, nie ucieknie, przecież zawsze sobie mogę zejść na dół albo wejść na górę, zależy w której części domu jestem, i zajrzeć na ten komputer.
Szafę otwieram codziennie i codziennie ją zamykam (zgodnie z własnym zaleceniem) z westchnieniem, postanawiając "się wziąć kiedyś" za tę kupę szmat wciśniętych gdzie się da. I tak zakładam tylko jedne spodnie i trzy bluzki na zmianę. Obejrzałam album ze zdjęciami. Pograłam z Chłopem w "Trivial Pursuit", w statki i w Uno. Wyczesałam Miguśkę, Tiguś się nie dał. Pogłaskałam psa sąsiada, gdy się przypałętał, jak rozmawialiśmy sobie z jego panem w przepisowej odległości dwóch metrów. Apkę z akwarium sobie nawet zainstalowałam w telewizorze, żeby się na rybki pogapić. Codziennie byłam wdzięczna za dwie nogi, za dwie ręce, za dwoje wspaniałych dzieci, za malutką wnuczkę, którą mogę zobaczyć tylko przez internet. Nawet na komputer wchodziłam bardzo sporadycznie poza pracą, ot pooglądać sobie coś na Youtubie albo coś tam poczytać, gdy uznałam że już naprawdę trzeba. Naprawdę, robiłam wszystko co sobie sama zaleciłam w swoim własnym poście na swoim własnym blogu. Czułam spokój, czułam opanowanie, czułam moc.
Aż do wczoraj.
Kiedy poszłam na codzienny wieczorny spacer w celu odebrania Chłopa z pracy, z każdym krokiem mój spokój zamieniał się w złość, moje opanowanie we frustrację a moja moc przybrała postać takiego wkurwienia, że aż się ludzie za mną oglądali, tak energicznie szłam. Kiedy tylko zobaczyłam tego mojego bogu ducha winnego Chłopa, zaczęłam wylewać wszystkie swoje żale i całe oburzenie, którego miara się właśnie przebrała. Po odsłuchaniu konferencji prasowej brytyjskiego rządu i jego pożal się borze, tfu tfu, doradców. Nie dość, że nic nie wiedzą, wymyślają te swoje z dupy wzięte pseudo-naukowe prognozy, nie dość że każą nam siedzieć w domu to jeszcze teraz twierdzą, że nie wiadomo kiedy poluzują restrykcje, na pewno nie szybko a z całą pewnością nie do wprowadzenia szczepionki, czyli przez cały następny rok! To co, dzieci swoich mam przez cały rok nie widzieć, wnuczka ma urodziny w czerwcu, to też mam świętować przez internet? Może zobaczę ją dopiero jak już będzie chodziła do szkoły, po egzaminie maturalnym, a może na jej własnym weselu? Na wakacje mam nie jechać przez dwa lata? W dodatku maseczki nie są skuteczne, więc nie trzeba, żaden screening na lotniskach jest nieskuteczny, więc też nie trzeba, a testy na antyciała nie sa skuteczne w 100 procentach a tylko w 90 więc też nie trzeba. Ale kurtfa właśnie też opublikowali, że szczepionka na grypę jest tylko w 50 procentach skuteczna! To od kiedy 50 jest lepsze niż 90? A w ogóle pytania dziennikarzy to już jedna wielka żenada.
"A... a panie ministrze, a dlaczego tylko 70 tysięcy testów zrobiliście (liczba z dupy bo nie pamiętam) jak obiecaliście 100 tysięcy do końca kwietnia?"
"A kiedy futbol wróci na stadiony?"
Albo taka wisienka na torcie:
"A panie naczelny lekarzu, co pan powie na to, że w domach opieki umierają ludzie?"
No ja pierniczę. Bo do domu opieki (czytaj dom spokojnej starości czyli dom starców czyli dom dla ludzi, którzy nie są w stanie sami się sobą opiekować) idą młodzi, zdrowi i w pełni świadomi ludzie? Co to w ogóle za pytanie?
Jak ja wczoraj nadawałam na ten rząd, to się po prostu nie nadaje do powtórzenia. Nie tylko obecny, Churchillowi też się dostało, a także całej kolonialnej Anglii. I królowej Elżbiecie i jej przodkom również, jak wszyscy to wszyscy. Z tej złości poszłam spać przed jedenastą, pocieszając się dżinem z dodatkiem toniku.
A dzisiaj zen, joga, ptaszki śpiewają, koty mruczą, a ja idę robić syrop z mniszków.
Do następnego.

środa, 15 kwietnia 2020

Filozoficznie

A ja mam prośbę do tych wszystkich, którzy się tak tym całym wirusem jarają, że przesłania im to całą normalnie pojętą rzeczywistość. Którzy krytykują swoje rządy, że nie dosć skutecznie, nie dość szybko, nie dość efektywnie, nie dość efektownie, nie natychmiast, że wszystko co robią robią jest po prostu złe. Którzy oburzają się, opluwają, wyzywają, obrażają, wzywają policję na tych, którzy przechodzą w niedostatecznie dalekiej wedłuch nich odległości, w za dużych wedłuch nich grupach, że w ogóle chodzą po ulicach zamiast siedzieć w domu. Którzy oburzają się, gdy ktoś przyjmuje polecenia z pokorą i wiarą w lepsze jutro, ba, gdy ktoś w ogóle śmie mieć wiarę w lepsze jutro! Do tych, którzy zatruwają internet swoim jadem i nieprawdziwymi, wyssanymi z chorej wyobraźni własnej lub innych guru informacjami, którzy rozsiewają plotki bez pokrycia i bez zastanowienia, że jednak kogoś mogą ich słowa bardzo, bardzo skrzywdzić.

Zwolnijcie.
Zamknijcie oczy, weźcie parę głębokich oddechów.
Włączcie sobie Youtube, wpiszcie sobie słowo "joga" albo "yoga" - na jedno wyjdzie.
Zróbcie sobie krótkę sesję. A jutro drugą. Następnego dnia kolejną.
Nie wystarczy?
Zamknijcie komputer. Otwórzcie szafę i ją przewietrzcie. Otwórzcie lodówkę i wyjmijcie z niej przeterminowane rodukty. Otwórzcie szufladę i ją uporządkujcie. Otwórzcie album ze zdjęciami i obejrzyjcie. Wyjmijcie starą grę planszową z kredensu i zagrajcie z domownikami. Wyczeszcie kota, wygłaskajcie psa, pogapcie się na rybki.
Zwolnijcie.
Teraz nie jest czas na narzekanie. Zostawcie sortowanie świata tym, którzy zajmują się sortowaniem świata, zostawcie rządzenie rządzącym, politykę politykom, a leczenie lekarzom.
Teraz jest czas na bycie wdzięcznym. Nie narzekajce, że siedzicie w domu. Bądźcie wdzięczni, że macie dom, a w domu łóżko, lodówkę z jedzeniem, ubikację, wannę, prysznic, że macie wodę w kranach i prąd w gniazdkach. Że macie okna, przez które możecie wyglądać na świat, schody, po których możecie chodzić w górę i w dół, że macie nogi, które Was po tych schodach przeprowadzą, że macie ręce, które pomogą Wam wciągnąć ubranie na gołe ciało, że macie ubranie.
Pomyślcie, że są na świecie ludzie, którzy tego wszystkiego nie mają. Że mieszkają po sto osób w klitkach zbitych z kartonu, więc o izolacji nawet nie mogą pomarzyć. Że nie mają bieżącej wody, nie tylko do mycia rąk, ale nawet do picia. Że jedzą to, co znajdą na ulicy, że śpią na szmacie albo na gołej ziemi. Są ludzie, którzy nigdy nie zobaczą nieba i zielonej trawy, nie usłyszą śpiewu ptaków, którzy nigdy nie staną na nogach.
Zwolnijcie. Wszystko co macie, może Wam zostać odebrane w jednej chwili. Zastanówcie się, co jest dla Was naprawdę, ale tak naprawdę ważne. A potem zacznijcie myśleć. Być może to, że ktoś mówi Wam, że się nie martwi, że sobie poradzi, że będzie dobrze, być może to nie jest dowodem na jego pychę i egocentryzm, a na coś zupełnie innego. A Wy, oskarżając go o patrzenie na świat przez pryzmat własnej osoby, być może właśnie zdacie sobie sprawę, że Wasze słowa są lustrzanym odbiciem Was samych. A być może nie. Być może najważniejsza dla Was będzie cena baryłki ropy,  zamknięta ulubiona restauracja albo brak tipsów na pazurach. No i też dobrze, bo  przecież każdy może żyć jak chce, czyż nie?