Do apartamentu przy Rondzie ONZ dojechaliśmy sobie tramwajem, już na przystanku początkowym zdanie o stolycy zaczęłam zmieniać, bo osoby, które pytałam o działanie tramwaju okazały się bardzo miłe i sympatyczne. Tramwaj nasz nie za bardzo był sympatyczny, bo zatłoczony i potwornie gorący w tym upale 35 stopni, ale dowiedzieliśmy się od uprzejmych pasażerów, że to tylko niektóre są takie przestarzałe, reszta ma klimatyzację. Z nadzieją w sercu postanowiliśy, że damy im się wykazać, ale to już od jutra, bo dzień pierwszy postanowiliśmy spędzić na piechotę.
Apartament fajny, mały ale przynajmniej z wiatrakiem. Było cicho przy zamkniętych oknach, ale jak się otworzyło, to matkoboskoczęstochowsko, gorzej niż we Wrocławiu, a byliśmy na siedemnastym piętrze. Nic to, rozpakowaliśmy się, odświeżyli, przebrali i poszli w miasto.
(W tym momencie bardzo przepraszam, ale wszystkie zdjęcia z Warszawy będą surowe, nieobrabiane, tak jak komórka zrobiła)
Na początek udaliśmy się do Pałacu Kultury w celu zakupienia tzw. Warsaw Pass na 48 godzin, który obejmował podróże wszystkimi środkami komunikacji na terenie miasta oraz darmowe wstępy do wielu atrakcji. Wtedy wydawało nam się to dobrym pomysłem, teraz myślę, że niekoniecznie, ponieważ byliśmy skrępowani tym niezdrowym dla większości ludzi przymusem wykorzystania jak największej ilości wstępów do wszystkiego co się dało.
No ale to dopiero potem. Na razie idziemy sobie w stronę Pałacu Kultury.
A pod samym Pałacem taka instalacja:
A potem poszliśmy sobie na Stare Miasto przez Ogród Saski. Wędrowałam z otwartą gębą i chłonęłam wszystko jak gąbka. Po drodze tłumaczyłam Chłopu różne zawiłości historyczne Warszawy, opowiadałąm co widzimy choć tak naprawdę sama nie wiedziałam co widzę, ale znałam te wszystkie nazwy ulic i budynków, z wiadomości, z internetu, z gazet. Po prostu znałam.
I tak sobie chodziliśmy, to tu to tam, znaleźliśmy tak iprzesmy, który miał prowadzić w stronę Wisły.
I prowadził. A nad Wisłą doszliśmy do fontanny multimedialnej, musze powiedzieć że ta we Wrocławiu bardziej mi się podobała, ale i tak było fajnie posiedzieć sobie na murku i popatrzeć.
A potem poszliśmy schodami w górę.
Na samym szczycie obok schodów jest Kościół Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, a obok kościoła pomnik kogoś, z kim Chłop po prostu musiał zrobić sobie zdjęcie. Nie wiem, czy mi wierzył czy nie, w każdym razie poczytał sobie różne informacje i uwierzyć musiał, że Maria Skłodowska Curie była Polką. Bo dla ludzi na świecie Maria Curie jest Francuską. Tak samo jak Chopin.
Następnie szliśmy sobie po różnych ulicach podziwiając okoliczne budynki. Zadziwił mnie ten budynek Sądu Najwyższego i Sądu Apelacyjnego.
A ten kościół to Katedra Polowa Wojska Polskiego.
Pomnik Brygady Zmotoryzowanej. Stoi niedaleko Pomnika Powstania Warszawskiego.
Zapadał wieczór. Trzeba było coś zjeść, więc wstąpiliśmy do fajnej żydowskiej restauracji, a jak wyszliśmy to szukaliśmy jeszcze Biedronki żeby coś tam na rano kupić na śniadanie, okazało się potem że niepotrzebnie, bo tuż pod blokiem mieliśmy i Biedronkę i piekarnię, i cukiernię i bar.
Jakimś trafem znowu wędrowaliśmy po tej samej okolicy. Poniżej Pałac Krasińskich.
Po zapadnięciu zmroku otworzyły się zraszacze trawy, więc skorzystaliśmy i pomoczyliśmy sobie trochę spocone ręce.
Nareszcie można było zrobić zdjęcie Pomnikowi Powstania Warszawskiego. Zaskakujące, jak wraz z zapadaniem ciemności pustoszały ulice Warszawy.
Jeszcze spacer wzdłuż Barbakanu...
I Pałac Królewki nocą. Kolumny Zygmunta nie zrobiłam ani dniem ani nocą, bo się nie mieściła w obiektywie :-)
Pałac Prezydencki
O powolny powrót na kwaterę, przez Plac Piłsudskiego.
Pod Pomnikiem Nieznanego Żołnierza spędziliśmy dobrą chwilę, Brytyjczycy są bardzo patriotyczni i z wielkim szacunkiem odnosza się do poległych żołnierzy. Chłop musiał więc dokładnie przeczytać wszystkie informacje na wszystkich dostępnych tablicach i tabliczkach.
A ja cały czas opowiadałam. O tym co mijalismy po drodze, królu Zygmuncie, o zniszczonym doszczętnie Zamku, o rozbiorach, o Księstwie Warszawskim, o Piłsudskim, o wojnie, o zniszczeniach, o Powstaniu Warszawskim, o aktualnym i tym zmarłym w wypadku prezydencie...
POd spodem Narodowa Galeria Sztuki Zachęta.
A to widok z okna naszego apartamentu.
Oboje z Chłopem byliśmy naprawdę pod wrażeniem Warszawy, wiedziałam, że to miasto nowoczesne, ale to co zobaczyłam do tej pory zupełnie przeszło moje oczekiwania. Chyba nawet byłam dumna...
CDN