poniedziałek, 6 marca 2017

Koci rekonesans

Weekend miałam bardzo udany. Znaczy pracowity, ale udany w tym sensie, że zrobiliśmy wszystko co było zaplanowane, a nawet więcej.
Czyli w sobotę porobiliśmy wstępne plany co do przyszłego domu, co gdzie i jak rozlokować. Ustaliliśmy że najpierw porobimy niezbędne prace, czyli pozaklejamy wszystkie dziury w ścianach, które na pewno będą (czego aż się nie mogę doczekać, bo jak przypomnę, bardzo polubiłam zaklejanie dziur w ścianach od czasu remontu chałupy), przemalujemy co trzeba, może trzeba będzie coś naprawić, coś wymienić,  coś usprawnić, na pewno wyczyścić cały dom, zamówić niezbędne meble typu łóżko czy szafa, a potem dopiero się wprowadzamy, czyli już w maju. Może uda nam się w tym czasie także zrobić ogród, a jak nie to ogród może poczekać. Ale na ustaleniach dzień nam nie zleciał, o nie!
Opróżniliśmy Chłopa garaż, to znaczy on opróżniał, podczas gdy ja zajmowałam się oglądaniem skoków narciarskich, no ale potem dołączyłam i pozamiatałam. Po czym załadowaliśmy cały samochód gratami do wywalenia i przygotowaliśmy kawałek szafy oraz kilka szuflad dla mnie, bo przecież wprowadzić się mam. Tym już zajmowałam się głównie ja, ku zgrozie i rozpaczy Chłopa, któremu popakowałam w pudła różne "najważniejsze" i "niezbędne" swetry i kurtki, w których i tak nie chodzi i na pewno się ten sezon obejdzie. Trudno, chce mieszkać z babą to musi się przyzwyczajać że baba wprowadza swoje porządki. Powiedziałam mu w pocieszeniu, że zostawię mu trochę przestrzeni, he he he.
Swoją drogą, spodobały mu się moje butelki z płynami do kąpieli porozstawiane w łazience. Tak przynajmniej powiedział...
Przymierzyliśmy również kuwetę w łazience, a jest to kuweta ogromna, zadaszona. Zajęła z pół łazienki, ale zmieściła się w całości między kibelkiem a umywalką i nie przeszkadza, więc jest dobrze. Do tej pory koty na wyjazdach były przyzwyczajone do jednej kuwety, więc nadzieję mam wielką, że dadzą radę i teraz. Wspomnę o tym później. I tak nam zeszła sobota.
W niedzielę porozkręcaliśmy meble, które zabieramy ze sobą, popakowaliśmy pozostałą zawartość szafek kuchennych wraz z resztą porcelany, poprzepakowywaliśmy pudła syna, bo bardzo "rozsądnie" popakował ubrania w najmocniejsze pudła, a ciężkie rzeczy w takie, które się rozpadają. Dałam mu potem instrukcję obsługi pudeł, żeby nie było że nie mówiłam jak się coś potłucze. Na szczęście syn też już prawie jest spakowany, tak że zaczyna się w końcu dziać coś co widać gołym okiem.
Zawieźliśmy graty i dwa zardzewiałe rowery na wysypisko, a potem zapakowaliśmy tyle gotowych pudeł, ile się zmieściło do samochodu oraz... Tigusia w transporterku i pojechaliśy do domu Chłopa. Postanowiłam bowiem, że pokażę kotom tymczasowe siedlisko zanim się wprowadzimy tam na dobre. Nie wiem, czy to był dobry pomysł, czy nie, ale chciałam żeby zostawiły tam trochę zapachów i zaznajomiły się z terenem, żeby potem było im łatwiej się odnaleźć.
Tiggy zniósł doświadczenie znacznie lepiej, niż się spodziewałam. Wyszedł z transporterka i zaczął się niepewnie przechadzać na uchylonych łapach po całym domu (dodam ponownie, że dom Chłopa jest bardzo mały), nie biegał, chodził ostrożnie i uważnie, w obu sypialniach pierwszą rzeczą, jaką sprawdził było czy da się wejść pod łóżka. Nie dało się, ale sprawdził że da się wejść za łóżko, więc spędził tam kilka minut i dobrze, że miał ten azyl, bo wracał do niego kilkakrotnie. Ale bardzo mu się tam nudziło, więc wychodził co chwilę, zwiedzał, miałkolił, wchodził pod kołdry na łóżkach, nawet zrobił siku do kuwety. Był bardzo zestresowany, na pewno, ale nie było aż tak źle jak myślałam.
Ciężko było zrobić jakiekolwiek zdjęcia, bo był cały czas w ruchu, ale mam mały filmik. Tak to wyglądało:




A potem zawieźliśmy Tigusia do domu, spakowaliśmy tyle pudełek ile wlazło oraz Migusię w kontenerku i pojechaliśmy do Domu Chłopa. 
Powiem szczerze, że było gorzej niż myślałam. Tak. Wiedziałam, że ten mały diabełek będzie rozrabiał, ale nie przypuszczałam, że aż tak. Nie należy tu mylić rozrabiania z "rozrabianiem". Ona po prostu w taki sposób okazywała strach i niepewność. A co robiła? Otóż, ona się nie przechadzała, ona biegała jak szalona, ale nie w ten radosny, beztroski, zabawowy sposó, jak co wieczór. To był bieg ze strachu. Pierwsze co to pobiegła do kuchni i zaczęła drapać pod meblami. Myślała, że znajdzie dziurę, jak w starym domu, że będzie mogła się schować, ale nie dała rady, bo meble Chłopa są dobrze zrobione i żadna listwa podszafkowa się nie rusza. Cóż z tego, skoro ona jak ten lunatyk co i rusz wbiegała do kuchni i drapała pod tymi szafkami, i drapała... Zamknęłam kuchnię, to drapała w drzwi. W przerwach między drapaniem biegała po domu, miałczała, kilka razy ruch za oknem przyciągnął na chwilę jej uwagę:


Przynajmniej wskoczyła na parapet, bo Tiguś się nie odważył. Ech... Za oknem jest małe drzewo, a na nim mnóstwo ptaszków, robią gniazdka, może to pomoże...
Tak to mniej więcej wyglądało na początku:


A potem zrobiła siku do kuwety i znalazła w końcu azyl za łóżkiem. Z którego nie wyszła aż nadszedł czas powrotu i musiałam ją stamtąd wyciągać. Całe szczęście, że jest taka mała i leciutka. 

I tak to wyglądało. Pierwsze koty za płoty. Jakoś będziemy musieli dać radę. Mam zamiar kupić Feliwaya, rozmawiałam z dziewczyną syna, która jak przypomnę, za dwa lata będzie już pełnoprawnym weterynarzem i miała wykłady na temat behawioryzmu kotów. I ona także go poleciła. Tutaj, jak się okazuje, w każdym gabinecie weterynaryjnym używają Feliway dla kotów i Adaptil dla psów. Spróbujemy, zobaczymy. 
W każdym razie, miniony właśnie weekend przeszedł do historii jako ten, w którym zrobiliśmy co było zaplanowane i trochę więcej. Hurraa! A ja powoli się osobiście przeprowadzam, będziemy z synem spali w domu na zmianę, żeby jak najmniej stresować koty, aż przyjdzie godzina zero, kiedy to Migusia i Tiguś jednym transportem opuszczą miejsce, w którym spędzili całe swoje maleńkie życia... Buuuuuu.... :'-((





piątek, 3 marca 2017

Odrobina humoru na dzisiaj

Dla tych, których czeka to co mnie, ale dla wszystkich innych też - zapraszam :-)


*****
Rzeczy, które zawsze zdarzają się podczas przeprowadzki…(mnie się już kilka zdarzyło, he he!)

1. Ile byś kartonów nie przygotował, zawsze ich zabraknie w trakcie przeprowadzki.

2. Im więcej przyjaciół obiecuje Ci pomoc, tym większe prawdopodobieństwo, że w weekend na który zaplanowałeś przenosiny Twoi przyjaciele albo ciężko zachorują, albo wyjadą w pilnej sprawie.

3. To, czego potrzebujesz zawsze znajduje się na dnie kartonu, który właśnie został zapakowany i zaklejony.

4. W czasie przeprowadzki zawsze znajdujesz rzecz, która już nie jest potrzebna, ale której szukałeś przez wiele lat.

5. Taśma, nożyczki, markery i śrubokręt dobrze wiedzą jak zagrać z nami w chowanego.

6. Podczas przenosin zawsze potłucze się jakiś rzadki piękny antyk, a nie tania rzecz, która zresztą nigdy nam się nie podobała.

7. W dzień przeprowadzki zawsze pada deszcz.

8. Zgubił się portfel, klucze od samochodu, pilot albo telefon – to normalne podczas przenosin.

9. Kiedy pakujesz przez całą noc, żeby zdążyć przed przyjazdem pracowników firmy przewozowej, oni spóźniają się.

10. Nie ważne, jak duże jest nowe mieszkanie – zawsze kurczy się, kiedy do nie wprowadzasz się.


*****
- Przepraszam, Panie dyrektorze! Czy mógłbym otrzymać dzień urlopu? Chodzi o pomoc mojej teściowej przy przeprowadzce.
- Wykluczone!
- Dziękuje! Wiedziałem że mogę na Pana w tej sprawie liczyć...


*****
Młode małżeństwo, szukające spokoju od zgiełku miasta, świeżego powietrza zamiast spalin etc. kupiło od starszej Pani bardzo stary dom na wsi. Przeprowadzili się do niego jesienią. Zbliżała się już zima więc zaczęli się martwić tym, iż dom nie ma praktycznie żadnego ogrzewania ani izolacji. Mężczyzna, jak to mężczyzna - poczuł się za to odpowiedzialny i zaczyna nerwowo chodzić po domu, oglądając wszystko i ewidentnie szukając sposobu na rozwiązanie problemu. Żona widząc zakłopotanie męża zaczyna go uspokajać:
– Nie przejmuj się kochanie! Jeśli stara babcia przeżyła w tym domu tyle lat, to my tym bardziej sobie poradzimy!
W nocy temperatura spadła mocno poniżej zera. Małżeństwo budzi się w mocno wyziębionym łóżku. Szron na ścianach, szybach, nawet na lustrze. Żona zdruzgotana stwierdza, że trzeba zadzwonić do byłej właścicielki domu i zapytać ją - jak ona właściwie utrzymywała przez tyle lat ciepło w mroźną zimę. Wybiera numer telefonu, zadaje pytanie byłej właścicielce... i jej twarz nagle blednie.
– Babcia przez minione 30 lat wyjeżdżała co roku na zimę do swojej córki na Florydę...


*****
Pewnego ranka profesor Kowalski idzie jak zwykle do pracy na uniwersytet.  Żona mówi do roztargnionego męża:
- Nie zapomnij, przeprowadzamy się dzisiaj! Jeśli przyjdziesz tu popołudniu, nikogo nie zastaniesz, dom będzie pusty.
Jak można było spodziewać się, roztargniony mąż wraca do pustego domu. Mamrocząc „A dokąd mieliśmy przeprowadzić się?”, wychodzi przed dom i pyta małą dziewczynkę: 
- Dziewczynko, czy widziałaś tu dzisiaj ciężarówkę z napisem na burcie „Przeprowadzki”?
- Tak - odpowiada dziewczynka - Z jednej strony był napis „Przeprowadzki”, a z drugiej -„Transport”.
- A czy możesz mi powiedzieć którędy pojechała?
- Tak, tatusiu, pokażę ci.


A na koniec coś co zupełnie nie pasuje tematycznie, ale nie mogłam się powstrzymać :-)))


*****
Spotyka się trzech przedstawicieli różnych religii i próbują dowieść , czyj Bóg jest najlepszy. Jak wiadomo miarą wielkości Boga są dokonane cuda. Tak więc zaczyna katolik i opowiada:
- Jest pożar, pali się kościół, ogień sie rozprzestrzenia. Po straż zadzwonić nie można, bo jest akurat strajk, woda w rzece wyschła.. więc co robić? Padam na kolana i zaczynam się modlić żarliwie. Bóg wysłuchał moich próśb, spadł deszcz i pożar został ugaszony.
- No tak - powiada muzułmanin - Twój Bóg jest wielki, ale mój jeszcze większy. Idziemy kiedyś przez pustynię. Susza, żar leje się z nieba. Zapasy wody dawno się skończyły. Myślę, czas umierać.. Padam na twarz i dalej modlić się z całego serca. I tu nagle cud. Za następną wydmą cudowna oaza. Fontanny, strumienie, kobiety i wino.
- Wasi Bogowie są naprawdę wielcy - mówi Żyd - ale powiadam Wam, mój jest największy. Jest sobota, szabas, mnie niczego brudnego nie wolno dotknąć. Idę sobie, patrzę, w tu w rynsztoku leży taaaka wielka kupa pieniędzy. Aj waj uś… co robić? Padam na kolana, zamykam oczy i modlę się żarliwie jak nigdy w życiu. Otwieram oczy, a tu prawdziwy cud!!! Tam wszędzie sobota, a tylko w tym jednym miejscu środa…


Udanego weekendu!

czwartek, 2 marca 2017

Dzieje się

Stary dom się sprzedaje, nowy się kupuje, a w przerwie między starym a nowym będziemy mieszkać u Chłopa. W ten weekend będziemy opróżniać jego garaż żeby zrobić miejsce dla moich gratów. Najgorsze że oprócz moich rzeczy jest jeszcze pełno pudeł syna, które na czas jakiś trzeba będzie po prostu przechować. Nie będzie problemu w nowym domu, bo tam jest wielki garaż i miejsca w bród, ale ten jeden miesiąc będziemy musieli się przemęczyć jakoś. Nie wiem gdzie i jak się to wszystko pomieści. Znajomi już zaoferowali swój garaż w razie czego, tak że nie powinno być problemu.
Wypowiedziałam już umowę dostawcy telekomunikacji i internetu, równiez prąd i gaz, council (tutejszy urząd) też już został zawiadomiony, ale lista instytucji do powiadomienia o zmianie adresu jest długa i nie wiem co jeszcze w trakcie wyskoczy. Przekierowanie listów na tymczasowy adres powinno dać mi czas na zmianę stałego adresu w różnych bankach i urzędach, a znając życie i tak połowę się zapomni i trzeba będzie zmieniać w trakcie.
Najważniejsze że ustaliłam już wywózkę specjalną przedmiotów gabarytowych, takich jak łóżka czy szafy, które raczej się do ponownego użytku nie nadają, ładnie się pokrywa ta data z planowaną datą przewiezienia reszty rzeczy do Chłopa, tak że wszystko powinno się zmieścić w czasie.
Pierwotnie zakładałam że przeprowadzę się do Chłopa najpierw ja i będziemy dojeżdżać do kotów codziennie, zanim ich również nie zabiorę, ale w końcu uznałam że to głupi pomysł i najnowszy plan jest taki że owszem, wyprowadzam się, ale ustalam z synem kiedy on będzie w domu, i wtedy kiedy będzie, ja będę u Chłopa, a kiedy go nie będzie, to ja będę spała w domu. W tym czasie zamierzam zabrać koty pojedynczo do Chłopa na chwilę, żeby się zaznajomiły z obiektem, nie wiem czy to dobry pomysł ale spróbuję. One i tak już teraz przechodzą traumę. Tiggy codziennie na widok syna pakującego swoje rzeczy do pudeł i toreb wykazuje niepokój, nie odstępuje nas na krok. On chyba wie, że torby oznaczają że ludzi zaraz nie będzie w domu i nie bardzo tego chce. Nocami śpi w pudełku i będę mu musiała to pudełko zabrać do nowego domu chyba.
Powiem Wam, że przeprowadzka to jest bardzo duże przedsięwzięcie, a podwójna przeprowadzka to już w ogóle. Przecież za miesiąc trzeba będzie spakować cały dom Chłopa...