środa, 15 czerwca 2016

Wszystkiego najlepszego Synusiu!

Wtedy to był czwartek, Boże Ciało. Ja już miałam wakacje, byłam z Twoją siostrą u Twoich dziadków, Twój ojciec tuż przed obroną pracy magisterskiej, jeszcze przebywał w akademiku. Twój dziadek, bo to święto przecież, pojechał był sobie właśnie na ryby. Była jakaś czwarta w nocy, kiedy się zaczęło. Spokojnie przygotowałam ubranka dla Twojej siostrzyczki na rano, pościeliłam łóżko, wzięłam prysznic. Obudziłam Twoją babcię, że chyba trzeba jechać do szpitala. Ta wyskoczyła jak z procy, panikując zadzwoniła do wujka z prośbą o transport (bo przecież samochód z dziadkiem był na rybach), obudziła Twoją ciocię z dyspozycją co ma robić z Twoją siostrą gdy ta się rano obudzi, trzęsąc się cała poganiała nas że już już, natychmiast trzeba jechać.
Ze spokojem zaproponowałam napicie się kawy przed podróżą, nie zważając na liczne protesty teściowej i wujka, który twierdził że trzeba jechać jak najszybciej bo jego żona ledwo zdążyła, w piętnaście minut się mały urodził. No niestety, ja wiedziałam swoje. Podczas gdy oni sobie spokojnie (?!?) pili kawę, ja dzwoniłam do Twojego ojca, do akademika. Zaspany portier (było dopiero przed piątą rano) na wieść o tym że dziecko się rodzi, obudził natychmiast się i chyba z pół akademika, z łoskotem waląc w drzwi pokoju przyszłego tatusia, że natychmiast ma wstawać i jechać do szpitala.
Nie udało mi się przytrzymać spanikowanej teściowej i jej szwagra w domu, o wpół do szóstej rano już byliśmy w szpitalu. Potrzebnie - niepotrzebnie, nie ma co teraz osądzać. Twój ojciec zjawił się około ósmej, byliśmy pierwszą parą w tym małym gminnym szpitaliku, która miała rodzić po ludzku. Znaczy rodzinnie. Szpital nie był zupełnie do tego przystosowany, jedyne co to dostaliśmy osobny pokój i większą uwagę pielęgniarek, dla których facet na oddziale to była absolutna nowość.
Szczegółowego opisu Ci Synusiu oszczędzę. Powiem tylko że w wyniku minimalnej akcji porodowej (minimalnej??? Ja umierałam!!!) i braku wód płodowych, których wylaniem cała akcja się zaczęła, indukowany poród trwał około dwunastu godzin, dopóki tętno Twoje nie zaczęło słabnąć bo się okręciłeś wokół szyi pępowiną i lekarka prowadząca w jednej chwili nie zarządziła awaryjnego cięcia. A jedyny anastezjolog w mieście był se właśnie grilował cały dzień, z piwkiem i nie tylko. Kto by tam uwagę zwracał na chuch jego nieświeży, na mowę bełkotliwą co nieco, na jego powtarzane w kółko pytania. Dalimy radę wszyscy wespół wzespół i tuż przed północą urodziłeś się TY. 8 punktów APGAR (za podduszenie), 3700 gram krzepego chłopa. Gdyby Cię wyciągnęli pół godziny później, urodziny miałbyś jutro, a tak to zobacz jaka ładna data! 15 czerwca.
Nie, nie byłam już z Tobą taka "dzielna" jak z Twoją siostrą. Nie kazałam Cię przynieść natentychmiast, teraz już i na zawsze, nie trzymałam godzinami w objęciach, nie próbowałam kąpać w drugiej dobie. Zaraz po nakarmieniu oddawałam Cię pielęgniarkom, żeby pogrążyć się w błogim odpoczynku i nabieraniu sił. Kiedy już mogłam chodzić, chodziłam Cię odwiedzać do pokoiku z noworodkami, gdzie leżeliście sobie cichutko jak aniołki, małe zawiniątka w maleńkich łóżeczkach z podgrzewanymi materacykami. Patrzyłam sobie jak śpisz, a potem szłam oglądać telewizję. Albo jeść. Albo pod prysznic. A potem do łóżka, odpoczywać.
Kiedy lekarz prowadzący nie chciał nas wypuścić ze szpitala po dwóch tygodniach (bo zbliżał się weekend a w weekendy nie ma wypisów) wpadłam w szał i kazałam się wypisać na własne żądanie, co z oporami uczyniono, po moim zapewnieniu że stawię się na wizyte kontrolną w poradni neonatologicznej za dwa tygodnie. Cóż, nowa poradnia, nowy lekarz i Ty jako świeżynka...

A dzisiaj mija dwadzieścia jeden lat, Ciebie nie ma, bo dwa dni temu wyjechałeś w podróż po Europie. Nie będzie więc przyjęcia. Prezent już dostałeś i myślę że go z powodzeniem w tej Europie spożytkujesz. Życzenia Ci też już wysłałam (po raz drugi). Ale napiszę jeszcze raz - życzę Ci wszystkiego najlepszego kochany Synusiu, jesteś dla mnie największym skarbem, najlepszym synem jakiego matka może sobie wymarzyć, bądź szczęśliwy teraz i zawsze. Bądź zdrowy i wracaj z wojaży zadowolony i pełen wrażeń.
Let the force be with you and may the odds be ever in your favour!

No i na koniec tort. Bo przecież bez tortu nie ma prawdziwych urodzin :-)


P.S. Wujek Alzheimer przyjechał z wizytą. Zrobiłam bubu w tekście ale już poprawiłam. Mam nadzieję że nikt nie zauważył. No ale co się dziwić jak ja sama nie wiem ile mam lat ;-)

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Nie mogę pisać

Nie wiem co ale se coś w rękę zrobiłam. Znaczy w dłoń. Znaczy w kostkę, czy tez knykieć.
Jak teraz kojarzę fakty to jeszcze przed wyjazdem do Polski zadrapałam się w ogrodzie w kostkę przy palcu wskazującym. Zadrapanie było niewielkie i bardzo szybko się zagoiło, ale skóra na kostce była wrażliwa przy dotyku. Po prostu bolało mnie jak się tam lekko palnęłam. I tak przez jakieś trzy tygodnie.
Wczoraj obudziłam się z napuchniętą i zaczerwienioną kostką, a palec wskazujący mam właściwie wyłączony z użycia bo boli jak cholera. Przy dotyku i zginaniu. Jakim zginaniu, nie da się palca zgiąć, nie mogę zrobić pięści, nie mogę nic chwycić. Już drugi dzień mija a nic się nie zmienia. Smaruję sobie ibuprofenem żelem, ale boli i tak.
Nie wiem co to może być, za cholerę. Śladów na skórze nie ma, boli w środku, ale na zewnątrz skóra kostki piecze przy dotyku, pewnie dlatego że napuchnięte jest. Może naciągnęłam ścięgno? W każdym razie, nie moge za bardzo pisać to nie piszę więcej. Booooliiiii....

piątek, 10 czerwca 2016

Humor na weekend

Dzisiaj będzie o wakacjach. Zapraszam :-)


*****
Rozmowa syna z mamą:
- Mamo, mogę iść na dwór?
- Nie.
- Mamo, mogę iść do kina?
- Nie.
- Mamo, mogę iść do kolegi?
- Nie.
- To idę pooglądać telewizję
- Ty leniu! Całe wakacje chcesz spędzić przed telewizorem!?


*****
Pchła do pchły:
- Gdzie byłaś na wakacjach?
- Na krecie.


*****
Spotkanie dwóch studentów po wakacjach.
Jeden pyta drugiego gdzie był:
- W górach, nic szczególnego tam nie było. A ty gdzie byłeś?
- W Norwegii.
- To super. co tam widziałeś?
- No, widziałem tam pingwiny, niedźwiedzie polarne...
- A fiordy widziałeś?
- No jasne, one to z ręki jadły.


*****
Po wakacjach spotykają się dwaj Japończycy:
- I co... Gdzie byłeś? Co ciekawego widziałeś?
- Nie wiem, jeszcze nie zdążyłem obejrzeć zdjęć...


*****
List Jasia z wakacji: Jest pięknie. Świetnie wypoczywam. Bądźcie spokojni i nie martwcie się o mnie. P.S. Co to jest epidemia?


*****
Hrabia przebywa na wakacjach za granicą. Pewnego wieczora dzwoni do domu:
- Janie, co słychać w domu?
- Wszystko w porządku Jaśnie Panie. Tylko Pani właśnie kolejny raz zdradza pana z ogrodnikiem.
- Jan weźmie strzelbę i zastrzeli go.
W słuchawce słychać dwa wystrzały. Po chwili
- Zrobione Jaśnie Panie.
- A teraz Jan wrzuci ciało do basenu.
- Ale Panie Hrabio my nie mamy basenu!
- Czy to numer 5555 535?
- Nie 5555 353…
- A to przepraszam pomyłka.


*****
Jasio pisze list do rodziców z kolonii:
"Kochana Mamo i Tato, to są moje najbardziej udane wakacje. Noga już mi się zrosła, a ząb przechowuję w pudełeczku od zapałek wyłożonym watą".


*****
W podupadłym miasteczku turysta zaczepia przechodnia i pyta:
– Gdzie tu można dobrze zjeść?
Na to tamten odpowiada:
– Dobrze... to tylko u księdza proboszcza.


*****
Środek wakacji. Dwaj brudni menele stoją pod sklepem i piją tanie wino. W pewnej chwili podjeżdża samochód, wysiada z niego małżeństwo. Oboje schludnie ubrani, kulturalni młodzi ludzie. Wchodzą do sklepu, a zaraz potem wychodzą z butelką wody, odkręcają zakrętkę i piją. Na to jeden z meneli:
- Patrz! Wodę piją! Jak zwierzęta! 


*****
Trzech turystów: Polak, Szkot i Niemiec wybrało się w Alpy na wycieczkę.
Niestety z powodu złej pogody wszyscy zaginęli, ratownicy po kilku tygodniach przerwali poszukiwania i w gazetach pojawiły się nekrologi.
Wkrótce w jednej z redakcji dzwoni telefon i z Hawajów odzywa się Niemiec z prośbą o anulowanie jego nekrologu! Redaktor gazety krzyczy:
- Ty żyjesz!! Jakim cudem??
Niemiec opowiada:
- Zamarzliśmy i powędrowaliśmy wszyscy do Św. Piotra, który zatrzymał nas u wejścia do Bramy Niebieskiej i powiedział że jeszcze jesteśmy za młodzi żeby umrzeć, więc jeżeli Ubezpieczenie pokryje koszt 500 euro, może nas wysłać z powrotem na ziemię. Złapałem za telefon, porozmawiałem z moim agentem, zapłacił, a ja zażyczyłem sobie żeby wylądować na Hawajach. No i mam wakacje!
- Ale co ze Szkotem i Polakiem???
- Jak ich ostatnio widziałem, Szkot targował się o cenę, a Polak wysyłał papiery do ZUS-u...

Miłego weekendu!