poniedziałek, 13 października 2014

Chyba mam depresję

Nic mi się nie chce, od paru dni w pracy ledwo przędę, spać po nocach nie mogę, rano się obudzić też nie, czas wycieka mi przez palce a na nic go nie mam, ciągle go brakuje a jednocześnie ciąży i ciągnie się jak flaki z olejem. Piątkowy wieczór przegadałam, najpierw przez telefon, potem Skype, miałam oglądać film na dvd a nie zdążyłam. Sobotnie popołudnie spędziłam na krótkim spacerze w mieście, z któego przywiozłam taką perełkę:


No cuda panie, cuda! Tym bardziej że ten pan który z niego wysiada to Włoch z prawdziwej włoskiej restauracji :-) Sądząc po rejestracji ten samochodzik został tu sprowadzony wieeeele lat temu.
A potem wieczorem były emocje, wiadomo, Polska wygrała z Niemcami, cały mecz pokazywała szkocka telewizja bo oni pokazują wszystkie mecze szkockiej grupy na szczęście. Generalnie to mnie piłka nożna w polskim wydaniu nie obchodzi, ale tym akurat byłam bardzo podekscytowana, tym bardziej że jutro grają ze Szkocją co też obejrzę. Oglądam wszystkie wydarzenia na któych mam nadzieję usłyszeć Mazurek Dąbrowskiego. Takiem zboczenie mam. Żadna patriotka ze mnie, ale jak słyszę hymn polski (nie poprawiać!) to albo mi łzy do oczu podchodzą albo ciarki przechodzą na całym ciele i takie ciarki miałam w sobotę. Co za uczucie! A potem mało palcy nie zeżarłam z nerwów na tym meczu to se popkorna wyprażylam... Całe szczęście że nie piję w październiku bobym jeszcze śpiewała...
No ale co to ja miałam, przecież nie o piłce nożnej pisać, tylko o depresji.
Wczoraj w ramach walki z depresją, po całym dniu przesiedzianym na doopie przed telewizorem z herbatką w ręce, obejrzeniu między innymi z wielką przyjemnością po raz kolejny "Tańczący z wilkami" bo akurat pokazywali, ale zamiast mnie uzdrowić to zdołował mnie ten film jeszcze bardziej, więc w ramach walki z depresją wybrałam się na wieczorny spacer. Nad morze. Moją stałą trasą biegową. I olśniło mnie. Biegać nie mogę, ale chodzić przecież mogę więc będę chodzić. Zajmie mi to dwa razy tyle czasu, ale przecież mam go do zesrania. To poszłam. Jak wychodziłam, było jeszcze całkiem jasno i przyjemnie. Idę w dół, prosto do morza...


I widać już jesień.


Muszę przejść przez wiadukt nad trasą szybkiego ruchu. 



Samochody pode mną...


Samochody po drugiej stronie...


A ja idę spokojną dróżką, prosto nad morze.


Już nad morzem, przechozę koło skwerka, cicho, błogo i przyjemnie. 


Słońce już prawie zaszło, cisza i spokój poraża. Nawet fal nie ma. Woda delikatnie, cichutko szumi, obijając się lekko o przybrzeżne skały. Posiedziałam chwilę na kamieniu, odprężyłam się...


Ostatni kuter wpływa do portu...


... coraz bliżej...


...jeszcze tylko jeden skręt...


...jeszcze chwila...


...i już w porcie. Niech Was nie zmylą te dwa ostatnie zdjęcia, lekko rozjaśnione żeby było cokolwiek widać. Tu już panuje lekki półmroczek, i ta cisza, i ten spokój, b-o-s-k-o...


A jak wracałam, to już z wiaduktu świat wyglądał tak...



I taki to był mój antydepresyjny spacer nad morze. Nie było mnie dwie godziny, przewędrowałam jakieś dziewięć kilometrów, przemyślałam wiele spraw, myślałam że jak się tak dotlenię to będę lepiej spała i w ogóle. Tymczasem, zamiast błogiego wypoczynku po spacerze, czekał mnie w domu ból głowy i natrętne głupie myśli. A dzisiaj rano wcale nie jest lepiej. I tylko nie wiem czy przesilenie jesienne jest przyczyną czy... 
Zasnąć i obudzić się w lepszym świecie, kto też by chciał?


piątek, 10 października 2014

Humor na piątek

I co ja poradzę że niektóre są świńskie a niektóre z przekleństwami? Tak jakoś wyszło... Zapraszam!


*****
– Panie sprzedawco! Mamusia prosiła, żeby panu powiedzieć, że pan mi wczoraj źle reszty wydał.
– No i co chłopczyku? Dzisiaj z tym przychodzisz? Dzisiaj to już za późno.
– Naprawdę? Dziękuję! To ja sobie za te 50 złotych słodyczy kupię.


*****
– Kochanie! Zobacz dlaczego nasz kochany Miecio tak płacze.
– To nie Miecio. To syn sąsiada.
– Gówniarz jebany, drze mordę popierdolony…


*****
Ojciec mówi do piętnastoletniego syna:
– Jesteś już na tyle duży, że powinniśmy porozmawiać o sexie.
Na to syn:
– Dobra tato. Co chcesz wiedzieć?


*****
– Kochanie! Właśnie przeczytałem, że podczas seksu mężczyzna spala tyle kalorii, co przebiegając dziewięć kilometrów!
– Taaa… Mój ty, kurwa, mistrzu świata. Dziewięć kilometrów w dwie minuty.


*****
W ciemnościach, podczas seansu filmowego słychać podniesiony głos kobiety:
– Niech pan natychmiast zabiera swoje ręce!
Po chwili:
– Nie, nie pan, tylko tamten pan.


*****
Na lekcji dzieci mówiły jakie znają waluty. Jasio powiedział, że zna "razy".
– Nie ma takiej waluty Jasiu - upiera się pani.
– Jest bo jak siostra wróciła z wycieczki do Turcji, to ojciec ją zapytał: ile dała za ten sweterek, a ona powiedziała, że dwa razy.


Rada dnia:
Jeżeli się topisz, udawaj martwego. Woda pomyśli, że nie żyjesz i wyrzuci twoje ciało na brzeg.


Wesołego weekendu!

środa, 8 października 2014

Dracula Untold

Chcieliście niektórzy to macie.
Poszłam wczoraj do kina, sama. Zamawiając bilet miałam kilka filmów do wyboru, ale w wyniku grobowego nastroju (w dodatku pełnia księżyca) uznałam że ten nadaje się na mój humor w sam raz, w dodatku z powodu tzw. taniego wtorku połączonego ze zniżką stałego klienta zapłaciłam tylko pięć osiemdziesiąt, to co mi tam, strata niewielka. Zresztą, ja uważam że każdy film jest wart obejrzenia, tak samo jak każda książka warta przeczytania. W stylu - co cię nie zabije to cię wzmocni :-)
Po polsku Drakula Historia Nieznana. No i rzeczywiście, takiej historii Draculi to chyba nikt nie słyszał. Oczywiście nie będę tu opowiadać co się działo bo jak ktoś chce obejrzeć to mu zepsuję wrażenia. W każdym razie, film jest nieco mroczny, no ale musi być skoro mowa o wampirach a słońce na nie źle działa. Jest tu wszystko co powinna zawierać porządna bajka, czyli dobro, zło, miłość, nienawiść, zbrodnia, kara i odkupienie. Akcja jest płynna, nie za szybka, nie za wolna, w zasadzie coś się dzieje cały czas, jak we wszystkich hollywoodzkich filmach jest chwilami głupie gadanie, ale nie za dużo tak że nie denerwuje za bardzo. Fajne efekty specjalne, szczególnie momenty kiedy Książę Dracula szybko zmienia pozycję. Aktorzy nieźle dobrani, chociaż niekiedy infantylni, ale to wszystko zgodnie z duchem całości przekazu. Słowem - da się obejrzeć i nie zasnąć, szczególnie że film trwa tylko 90 minut. Krótko, łatwo i przyjemnie, obrazów tak zwanych obrzydliwych jest niewiele, a to akurat dla mnie bardzo ważne w filmie bo nie lubię wypruwanych flaków walających się po ziemi, tak charakterystycznych dla dzisiejszego kina "akcji".
Jak ktoś lubi klimat Batmana to powinien polubić także i ten film. Co prawda nie zachwycił mnie on jakoś szczególnie, zakończenie było jak dla mnie kontrowersyjne, ale biorę obraz jako całość i wystawiam mu pozytywną opinię.


A teraz poza tematem - w kinie nie byłam sama. To znaczy byłam sama, ale oprócz mnie samej i wielu innych grupek osób w sali kinowej zauważyłam jeszcze dwie siedzące samotne kobiety, yupiiii! Jak to fajnie nie być jedyną na świecie!
Poza tym, chyba szykuje mi się kolejny Kandydat na SS. Borze Szumiący, jerzu kolczasty, co ja wyprawiam!!!!