czwartek, 22 listopada 2012

Codzienny Dziennik Dokocenia

Tak się powinien nazywać mój blog :-) Ale jeszcze nic nie zmieniam.
Dalej nie mam imienia dla koteczki, postanowiłyśmy z córką że imię się znajdzie, na razie przerobiłyśmy Kitka, Bączek, Karmelka, Pepsi, Luna i tysiąc innych. Mała nic. Chyba jej się nie podobają. Chłopaki wołają na nią Skunks :-) Domyślacie się dlaczego.
Po zastrzykach Skunksikowi przeszło. Co prawda kicha wciąż od czasu do czasu, ale bardzo rzadko, a jak tylko gorączka jej minęła, zaczęły się harce, hulanki, swawole... Energia małą wręcz rozrywała. A miała jej pod dostatkiem, bo odkąd się lepiej poczuła, zaczęła jeść, jeść, jeść, jeść (...) ze swoich miseczek, z Tigusia miseczek, suche, mokre, parę łyczków wody, rajd dookoła domu, w góre, na dół, parę kęsów jedzonka, parę łyczków wody, i tak w koło i tak w koło... Już pod wieczór miała brzuszek jak piłeczka, bo z kuwetki nie korzystała, aż się przeraziłam. Ale nic się nie stało, Maleństwo po spokojnej nocy zrobiło kupkę większą niż ono samo, i to ze dwa razy, brzuszek zmalał i można w niego znowu pakować :-)

Zdjęcia z dzisiejszego poranka.




W sprawach kocio-kocich najbardziej cieszy mnie to że Tiggy jakby trohę się ożywił, bo od przybycia Maleństwa boczył się i nie za bardzo z nami "rozmawiał". Już nie siedzi skupiony w swoim kącie na kocim drzewie, ale łazi za Małą po całym domu. Z jednej strony wygląda to tak jakby pilnował intruza, obserwował czy nic nie zbroi lub żeby nie dostał więcej niż on. Z drugiej strony można to tłumaczyć chęcią kontaktu, zabawy, wie że chciałby ale nie wie za bardzo jak. Mała przed nim ucieka i czasami wygląda to jak zabawa w kota i myszkę, chociaż Tiggy tak naprawdę jej nie goni, tylko za nią powoli podąża. Kontakty cielesne pozostają w strefie obwąchiwania oraz lekkich pacnięć łapą. Tigusia łapą oczywiście, chociaż zdarzyło się parę razy że mała łapka trafiła dużą. Na razie wygląda to bardziej na zabawę Tigusia Mała niż z Małą. Na przykład jak wskoczyła na kaloryfer pod parapetem na którym on leżał, do tej pory ją łapą trącał aż ją strącił. Krzywdy jej nie zrobił oczywiście, ale obrazek bardzo wymowny. Albo mała jest jeszcze za mała na prawdziwą wspólną zabawę, albo on jej po prostu nie lubi. Czego nie biorę po uwagę bo uważam że one MUSZĄ się polubić. Im szybciej tym lepiej.

środa, 21 listopada 2012

Na szczęście

Nie, nie o sytuacji kocio-kociej chciałam dziś napisać, tylko o tym że mała nam zachorowała. Zaczęła wczoraj kichać i robić rzadkie kupki, kupki to mogła bo Tigusiowi z miseczki też coś tam skubnęła. Jak sobie tak wyjadają to po prostu Tiggy będzie dostawał to co ona, więc kiciusiowe żarełko przez następnych kilka miesięcy, ale najpierw to ustalę z wetem, czy aby dorosłemu kotu nie zaszkodzi. Myślę że nie.
Ale to kichanie było niepokojące, może się przeziębiła jak wpadła do kibelka? Nie miała katarku ani załzawionych oczek więc o tyle dobrze, ale już wieczorem nie biegała jak zwykle tylko leżała nam wszystkim na rękach, potem w nocy wstała tylko raz do kuwetki, leżała całą noc a rano musiałam ją zanosić do miseczki żeby zjadła. Zjadła chętnie ale malutko. I leżała. Trudno wyrazić co czułam, dopiero mieliśmy ją kilka dni, jest taka maleńka i bezbronna... zadzwoniła więc do pracy że przyjade za kilka godzin, zapakowałyśmy z córką kotka do transporterka i do weta.
Na szczęście wet stwierdził że to nic groźnego, miała dość wysoką gorączkę co prawda, dlatego leżała. Dostała antybiotyk i zastrzyk przeciwzapalny, ma przejść do 24 godzin, a jak nie przejdzie to wrócić.
Kicia już biega. Na szczęście.
I po raz pierwszy dziś zdecydowała się poleżeć na ulubionym parapecie Tigusia. A oto porównanie:










wtorek, 20 listopada 2012

Idzie ku dobremu

To niewyobrażalne, jak my wszyscy chodzimy zmęczeni. No bo na przykład ja, zawsze budzik dzwonił o 6.30 rano, mąż wstawał bo zaczyna pracę wcześniej, a ja jeszcze puszczałam ze dwie drzemki, tak że z łóżka się zwlekałam tuż przed siódmą. A teraz, odkąd jest maleństwo, wstaję razem z mężem, i wspólnie karmimy koty. Nie z jednej miski, o nie, ale jedno niedaleko od drugiego. Mała ma dziecięce żarcie, wiadomo, co nie przeszkadza dużemu wylizać jej miseczki do czysta, na szczęście jak już się najadła i pobiegła bawić. Jak tak dalej będzie to z Tigusia zrobi się tłusty prosiak, ale to nic, najwyżej zapiszemy do Klubu Amisi na odchudzanie :-)
Miałam wczoraj zgryz do samej nocy. Ze znalezieniem imienia dla małej. Każda moja propozycja nie podobała się reszcie domowników, w końcu z desperacji, i żeby w końcu iść spać, rzuciłam że nic mnie to obchodzi, wy sobie wołajcie na nią jak chcecie a dla mnie to będzie Balbinka. Spałam dobrze, całą noc :-)

W sprawach kocio-kocich wyraźny postęp. Tiggy już nie warczy na Balbinkę i nie syczy. Podchodzi od czasu do czasu, obwącha, pacnie łapką i odskakuje. Mała boi się go coraz mniej, już sobie nic nie robi z jego obecności, tylko bawi, bawi bawi... Co lepsze, gdy wlazła pod sofę (nawiasem mówiąc nie wiem jak się tam wcisnęła, bo to zaledwie 3 cm od podłogi), a duży próbował wykorzystać okazję i pozaglądać z bliska, zaczęła warczeć :-) A potem, gdy ten próbował ją walnąć po swojemu, zasyczała tak jak on wcześniej. Nawet nie wiedziałam że jest w stanie wydawać takie dźwięki! Uczy się szybko moja dzielna!.
Oby tak dalej.

Tiggy wydaje się być troszkę mniej zestresowany, przychodzi częściej na głaski, a nawet śpi w obecności Balbinki. Gdy ta się bawi, obserwuje z niewielkiej odległości, widać że chciałby też ale jeszcze nie ma śmiałości. A może ja źle ten sygnał odczytuję. W każdym razie nie widać agresji, kot w końcu zaczął się powoli z nami bawić, co prawda tylko chwilkę bo większość czasu zajmuje mu obserwacja terenu, ale tu też jest postęp, bo odkąd mała jest w domu, nie ganiał za ulubionym papierkiem ani razu. Chciałabym żeby do końca tygodnia już się naprawdę zaprzyjaźnili bo chcę w końcu wywalić kuwetę z mojego pokoju!!!

Zmęczyłam się, poleżę sobie troszkę na czymś miękkim...

Skupiony wzrok Tigusia

Boję się tego zielonego, ale strachy trzeba przełamać, co nie?

Kolejna manifestacja Tigusia czyli wyżrę wszystko co jest w nie mojej misce...