poniedziałek, 5 września 2011

Lawendowo

Ciepło dziś, słonecznie, więc i nastrój taki jakby... ogrodowy. Bardzo lubię ogród o tej porze. Róże same wchodzą mi do okna, kiedy otwieram je rano, pachnie cudownie. Wrzosy już zaczynają sie kolorować. Mam dość ładne wrzosowisko z pięknymi krzewami które co roku na wiosnę obcinam. To najgorsza rzecz na świecie, to obcinanie moich wrzosów. Może dlatego że takie duże, a może dlatego takie duże że obcinane. W każdym razie każdego marca włażę we wrzosowisko i obcinam bardzo dokładnie wszystkie zeszłoroczne uschnięte kwiaty. A każdej jesieni wrzosy odpłacają mi dwa razy takim kwieciem. Wyglądają cudownie, białe, fioletowe, różowe. A między wrzosami mam lawendę. Posadziłam parę lat temu maluteńkie krzaczki a teraz to kuż wielkie krzaczory które muszę bardzo kontrolować żeby mi wrzosów nie zarosły. Lawenda obrodziła ładnie, jak co roku zresztą. Tak że teraz wrzosowisko jest w przewadze koloru fioletowego. Ulubione miejsce zabaw mojego kiciusia, zresztą kto by się dziwił, z taką ilością owadów! Muchy, pszczoły, trzmiele i inne gady lgną do tego jak miś do miodu. A kotowski poluje. Cóż, jedni wolą myszy, inni ptaszki, a on się po prostu w muchach wyspecjalizował. I dobrze, w domu nie mam ani jednej żywej, za to codziennie ściągam trupy z parapetu.
Koleżanka miała przyjechać w weekend naścinać sobie lawendy na pachnące woreczki, ale nie przyjechała bo jej się nie chciało. A ja jej też nie naścinam bo w zeszłym roku to zrobiłam to miała do mnie pretensje że nie tak jak ona chciała. To niech sobie sama ścina. Jak zdąży, bo lawenda długo kwitnie, ale nie bez końca.

piątek, 2 września 2011

Takie to te teściowe...

Zapis mojej (iwand) rozmowy na Skypie z siostrą (s) w ostatni poniedziałek.

s: szkoda że wakacje sie kończą
s: zamówiłam se firanki - hi hi hi
s: z żółtymi słonecznikami - dałam prawie trzy stówy
iwand: Ale firanki bedziesz miała ładne!
s: oby
iwand: Ale ja bym tyle nie dała. W ogoóe bym chyba nie dała na firanki i jakby mi teściowa nie kupiła tobym nie miala :D
s: ja tam nie mam wyobrażenia jak nie widzę
iwand: A masz gdzies linka?
s: nie - bo na zamówienie mi szyją
s: ja też wcześniej bym nie dała - ale raz się żyje
iwand: No proszę, jeszcze na zamówienie!
s: jedne firanki na 10 lat  to może być, nie?
iwand: Masz rację, ja też jak już coś kupuję to porządnie
s: te co mamy teraz na oknie też teściowa mi kupiła - he he he
iwand: Ach te teściowe!
s: no
iwand: Moja wysyła nam dzisiaj paczke z tych rzeczy co chłopcy po swoich wakacjach zostawili i myślałam wczoraj że mnie wykończy
iwand: Jej własny syn już nawet nie chciał z nią rozmawiać :D
s: czemu????????
iwand: Bo uparla sie że wsadzi nam dodatkowo:
- jakieś aronie
- sok z aronii
- smalec
- miód
iwand: Na początku jeszcze protestowalam, że te aronie to się z nich dżem zrobi, a co będzie jak się sok rozleje itp.
iwand: A wczoraj wieczorem to jeszcze powiedziała że dokłada jakieś kiełbasy, powidła śliwkowe i czekolady dla dzieci. Jak powiedziala że jeszcze ogórki kiszone dołoży to już nawet nie protestowałam. Powiedziała ze pomidorów nam nie da i jajek bo sie potłuką (hehe), ale szkoda bo bardzo by chciała
iwand: Niech sobie wysyła co chce, zapłaciliśmy za 30 kilo to może byc 30 kilo, co nie?
s: HI HI HI HI HI
s: TAKIE SĄ TEŚCIOWE - MY TO I TAK MAMY JE ZŁOTE

Paczka doszła w czwartek. Ogórków w niej nie było. A o smalczyku opowiem następnym razem.

czwartek, 1 września 2011

No i wreszcie poszły

A kiedy w Polsce dzieci idą do szkoły? - A kiedy w Polsce dzieci idą do szkoły? - A kiedy w Polsce dzieci idą do szkoły? - A kiedy w Polsce dzieci idą do szkoły?
To codzienne ostatnio pytania mojego Synka, który mimo że ma 16 lat i za rok robi maturę z matematyki, nie potrafi liczyć do pierwszego września.
No to wreszcie poszły. Niektóre z radością, inne ze strachem, jeszcze inne z niepewnością. 1 września jak świat światem dzieci rano, w białych bluzeczkach i granatowych bądź czarnych spódniczkach/spodenkach, niektóre z mamusią i tatusiem za rączkę, inne same lub z kolegami, jeśli zdarzyło się mieszkać blisko. Pierwszy dzień to nic, godzinka i tyle, rozdanie planu lekcji na następny tydzień, jakby nie mogli zrobić go od razu na cały rok. Powitanie z kolegami, może z nową panią, parę słów i do domu. Dopiero od jutra się zacznie, dźwiganie tych wszystkich książek i zeszytów, piórników i bóg wie jeszcze czego.
A swoją drogą to tutaj jednak bardziej mi się podoba. Nauczyciele idą do szkoły dwa dni wcześniej niż dzieci, dzieci przychodzą w środę, na gotowe, od razu na cały dzień do nauki. Oczywiście sprawy organizacyjne są jeszcze załatwiane, jak rozdawanie dzieciom zeszytów czy książek (tak, tak, bo tutaj rodzice nic prawie nie kupują, poza mundurkami), plan lekcji który jest stały i na cały rok. Jest Łatwiej też dla rodziców którzy nie muszą poświęcać dnia pracy żeby siedzieć z dzieckiem w domu gdy to wróci ze szkoły po godzinie. Tak więc moje dziecko chodzi już do szkoły dwa tygodnie, dlatego nie na rękę mu było że inne dzieci na świecie mają inaczej.
Kochane dzieci w polskich szkołach. Życzę wam żebyście znalazły powód do czerpania radości z nauki bo wiedza jest tym czego nikt nigdy wam nie zabierze. To czego się nauczycie, zostanie z wami na zawsze.