czwartek, 5 października 2023

Zapomniane wiersze

Nie mam dzisiaj głowy do pisania, więc opublikuję sobie sobie dwa wiersze.

Grzebiąc w szufladzie w ostatni weekend znalazłam starą pożółkła kartkę w kratkę z rękopisem po obu stronach. Zupełnie nie pamiętałam, że je napisałam, ale to przecież moja kartka i moje pismo. Nawet  patrząc na datę nadal nie jestem w stanie sobie przypomnieć w jakich okolicznościach ja to napisałam. 

Wrzesień/październik 1996. Moje młodsze dziecko miało ledwo ponad rok. Zaczęłam pierwszą w życiu pracę. Kurde, niby powinnam być w najlepszym okresie życia, dom, dzieci, praca. Czyżby zdarzyło się coś, co całkowicie wyparłam ze świadomości? Jak to piszę to coś mi zaczyna świtać. Tak, to musiało być to, bo nic innego w tamtym okresie nie wzbudziłoby we mnie takich emocji. 

Taki obrazek. Ja stoję z dzieckiem na ręku, drugie dzieko bawi się po drugiej stronie pokoju, nie jestem pewna czy to widziało, może kiedyś zapytam. O coś musiało pójść bo krzyczymy na siebie z eksmałżem (*bardzo lubię tę nazwę: małż od małża czyli czegoś obślizłego, obrzydliwego). I ja tak stoję z tym dzieckiem na ręku, od słowa do słowa jest coraz głośniej, w końcu kulminacyjny trzask i jego łapa ląduje na mojej twarzy. Ale nie tak z plaskacza, jak to się teraz mówi, tylko z odwrotnej dłoni. Jedyne co pamiętam, że wrzuciłam mu prawie to biedne dziecko w ramiona i wybiegłam do łazienki, gdzie się zamknęłam i płakałam. Długo płakałam, nie wiem nawet czy wyszłam z tej łazienki przed nocą. Kibel mieliśmy osobno więc luz. 

Nie wiem ile czasu się nie odzywałam, pewnie nie za długo bo ja nie umiem w "ciche dni". Ale wiem jakie były moje pierwsze słowa do niego: "To był twój pierwszy i ostatni raz. Jeśli jeszcze raz to zrobisz to odejdę". 

I tak to wtedy było...





Wiersze ida na stronę z wierszami. A te zdjęcia publikuję tu jako dowód, że są moje, na wypadek gdyby jakaś paniusia znowu zdecydowała się je wykraść i zamieścić gdzieś jako swoje. 

wtorek, 3 października 2023

O książkach i serialach z rodzaju fantastycznych.

Tak mnie naszło dzisiaj, a wezmę i sobie zobaczę co ja tam nawymyślałam okrągłe dziesięć lat temu. Zaglądam i patrzę, niemal dokładnie co do dnia w 2013 roku ukazał się TEN (link) tekst.

Jeżeli napisałam to dziesięć lat temu, to znaczy że mój Kindle ma już 10 lat! Sprawdzam. Nie jest trudno, bo Amazon pokazuje wszystkie zamówienia od początku istnienia konta. Ha! Kupiłam go w 2018 roku, więc nie jest jeszcze taki stary. Czyli w 2013 musiałam mieć aplikację Kindle na Ajpadzie. Tak, tak to na pewno było, czytałam wtedy na Ajpadzie i pamiętam jak mi parę razy na pysk spadł gdy mi się oczy przy czytaniu w łóżku zamknęły. Ha ha, z Kindlem nie ma takich problemów, bo mniejszy i lżejszy. No i właśnie, co to ja chciałam... 



Zaczęło się od Diuny. Czyli filmu Denisa Villeneuve z 2021 roku, który obejrzałam z wielkim zachwytem, bo film jest naprawdę monumentalny, z przepięknymi zdjęciami, poruszająca muzyką, nakręcony ciekawie i z rozmachem. Ciężko mi było zapamiętać wszystkie imiona czy nazwy, bo postaci było dużo, ale historia opowiedziana sprawnie i bez zbędnych wątków pobocznych. Wybierając się do kina wiedziałam, że była kiedyś taka gra komputerowa, że były jakieś książki, ale nic poza tym. Kilka dni po obejrzeniu filmu w kinie Chłop "zmusił" mnie do obejrzenia starego filmu "Dune" (czyli Diuna po polsku) z 1984 roku, bo akurat pokazał się na Amazon Prime. 

Jesssu, co to była za męczarnia, połowę przespałam, drugą połowę prześmiałam. Pod względem efektów specjalnych nawet nie porównywałam z nową wersją, bo wiadomo, że technologia teraz jest w milion lat świetlnych do przodu, ale zestawiając z innymi filmami science fiction czy nawet przygodowymi z tego samego roku to stara Diuna to po prostu śmiech żenady. Chcecie dowodów? Terminator, Indiana Jones i Świątynia Zagłady, Pogromcy Duchów (Ghost Busters), 2010 Odyseja Kosmiczna, Gremliny rozrabiają, czy słynny horror o Freddim Krugerze - to wszystko filmy wydane w 1984 roku. Dla porównania dodam, że wszystkie trzy oryginalne części Star Wars (Gwiezdne Wojny) wyszły przed 1984 rokiem (1977, 1980 i 1983), świetny film Alien (Obcy) powstał w 1979 roku, wzruszający E.T. Spielberga w 1982 roku i w tym samym roku powstał również jeden z najlepszych filmów sci-fi wszechczasów Blade Runner (łowca Androidów) Ridleya Scotta. Tak więc co się stało z Diuną? A cholera go wie. Ale nowy film zaciekawił mnie na tyle, że postanowiłam przeczytać wszystkie książki. 

No i tu przechodzimy płynnie do Kindla. Wynalazłam sobie w internecie i zamówiłam wszystkie książki w temacie napisane przez Franka Herberta, czyli:  Dune (Diuna), Dune Messiah (Mesjarz Diuny), Children of Dune (Dzieci Diuny), God Emperor of Dune (Bóg Imperator Diuny), Heretics of Diune (Heretycy Diuny) i Dune Chapterhouse (Kapitularz Diuny). Pierwsza książka poszła mi szybko, każda kolejna już coraz gorzej, ostatnia bardzo mi się dłużyła, ale dla kompletności zmęczyłam jeszcze dwie wydane po śmierci Herbarta: Hunters od Dune (Łowcy Diuny) i Sandworms of Dune (Czerwie Diuny - bleee jaka okropna polska nazwa!). I jak już kończyłam pocić się nad ostatnią historią o Diunie, Apple TV wypuściło serial Foundation (Fundacja) na podstawie książek Isaaka Asimova. 

Postanowiłam oczywiście przeczytać. Na pierwszy rzut poszła oryginalna powieść Foundation (Fundacja), potem w kolejności Foundation and Empire (Fundacja i Imperium) i Second Fundation (Druga Fundacja). A potem dowiedzialam się, że Asimov napisał także prequele czyli Prelude to Foundation (Preludium Fundacji) i Forward the Foundation (Narodziny Fundacji), aby wyjaśnić nam rzeczy o które chcialibyśmy zapytać po przeczytaniu trzech książek. Po czym wróciłam na tor linii czasu i przeczytałam Foundation's Edge (Agent Fundacji) i aktualnie kończę czytać Foundation and Earth (Fundacja i Ziemia). 

No dobrze, pochwaliłam się Wam co czytałam/czytam, ale dlaczego to wszystko jest takie dziwne? Dlatego że ja nigdy nie czytałam science fiction, nie lubiłam science fiction i science fiction mnie nudziło. Wolałam i nadal wolę fantasy, jak Lord of the Rings, który jest dla mnie najlepszą trylogią wszechczasów, koniec i kropka. Ale czytając Diunę, zaczęłam dostrzegać dużo podobieństw świata przedstawionego i postaci do tych pokazanych w Gwiezdnych Wojnach. No a gdy doszło do czytania Fundacji, to zdałam sobie sprawę, że praktycznie wszystko co widzicie na ekranie w postaci filmów czy seriali fantastyczno-naukowych opiera się na Fundacji Asimova. Nie tylko Gwiezdne Wojny i Diuna mają elementy z Fundacji, ale wiele wiele innych. Ale co te serię wyróżnia, i prawdopodobnie dlatego mnie tak zaciekawiła, jest to, że świat przedstawiony opiera się wyłącznie na ludzkości. W Fundacji nie ma Ufoludków, Obcych, Cosiów, I-Tich, sa tylko ludzie różnych ras, którzy rozprzestrzenili się po całej Galaktyce podczas podboju kosmosu. I chyba (ups!) roboty, ale tego tak na pewno jeszcze nie wiem, więc nie psujcie mi przyjemności spojlerując zakończenie. 

A co do serialu Foundation na platformie Apple TV to mam wciąż mieszane uczucia, bo prawie nic co się dzieje na ekranie nie dzieje się tak jak w książkach. Ale to nic, przyjmuję to na klatę i z otwartą głową, bo serial co prawda oparty jest na literaturze luźno, ale został nakręcony z rozmachem, świetnymi efektami specjalnymi, dużą dozą oryginalności i świeżości, a przez to prawdopodobnie jest  bardziej przystępny dla dzisiejszego, młodego widza.  

Koniec :-)

piątek, 29 września 2023

Doniesienia prasowe - Lament nad wyciętym drzewem

Pamiętacie? Kiedyś w piątek zamieszczałam cykle humorystyczne, jak „Humor z zeszytów szkolnych,” „Piątkowe boków zrywanie” czy „Humor na weekend”. Teraz postanowiłam piątki traktować trochę poważniej i dlatego prezentuję Wam nowy cykl „Doniesienia prasowe”. Powód jest prosty, po prostu przeczytałam szokującą nowinę o której rozpisują się w Brytyjskich mediach i postanowiłam się nią podzielić, bo w polskiej prasie o niej z pewnością nie przeczytacie, a w każdym razie nie będzie łatwo.


Policja prowadzi dochodzenie w sprawie celowego wycięcia jednego z najbardziej znanych drzew w Wielkiej Brytanii, które prawdopodobnie zostało ścięte w wyniku wandalizmu w nocy ze środy na czwartek. 16-letni chłopiec został aresztowany pod zarzutem spowodowania szkody karnej. Rzecznik Policji powiedział, że nastolatek przebywa w areszcie i pomaga w dochodzeniu.

Drzewo, o którym mowa to jawor, rosnący w tak zwanej Szczelinie Jaworowej obok Muru Hadriana, zwane drzewem Robin Hooda. Pojawiło się w filmie „Robin Hood: Książę złodziei” z 1991 r., rosło w naturalnym zagłębieniu krajobrazu w pobliżu Hexham i zostało nagrodzone Drzewem Roku 2016.


Jawor był ważnym i charakterystycznym elementem krajobrazu od prawie 200 lat, inspiracją dla artystów, pisarzy i fotografów. Drzewo było nie tylko ukochanym punktem orientacyjnym, ale zajmowało szczególne miejsce w sercach wielu osób. Ludzie zostawiali pod drzewem ozdobione pamiątkowe kamienie, oświadczali się tam, organizowali pikniki, rozrzucali prochy swoich ukochanych zmarłych. Dla mieszkańców była to część ich zbiorowej duszy.

Fotograf Ian Sproat, który fotografował drzewo przez wiele lat powiedział, że gdy zobaczył zniszczenia, „wyrwano mu serce”. Kiedy dowiedział się, że jawor został ścięty, pojechał od razu na miejsce prosto z North Shields. „Byłem oszołomiony, pojawił się gniew, a teraz smutek” – powiedział. „Moje serce zostało wyrwane. Właśnie zniszczyli część Północnego Wschodu” – kontynuował 42-latek. „To jak zniszczenie mostu Tyne lub mostu obrotowego – jest tak samo monumentalny. To żywa istota. Ciągle zadaję sobie pytanie: Dlaczego ktoś miałby to zrobić? To okropny, okropny dzień dla Północno-Wschodniej Anglii. Jestem zdruzgotany. Wspomnienia, należące do pokoleń ludzi, zostały teraz zniszczone” – powiedział Sproat.

Poseł z Hexham Guy Opperman powiedział, że wszyscy, z którymi rozmawiał, byli całkowicie oszołomieni i zdruzgotani szkodami. Opisał jawor jako symbol Anglii Północno-Wschodniej, który był czczony i kochany na całym świecie. Konserwatywny poseł stwierdził, że był to bez wątpienia czyn przestępczy, ale dodał, że nawet jeśli policja złapie sprawcę to drzewa nadal nie ma.

Anna Charlton, która prowadzi firmę turystyczną na terenie Parku Narodowego Northumberland, opisała drzewo jako „emblemat”. „Płaczę. To nie jest zwykły wandalizm, to atak na przyrodę” – powiedziała. „Po 20 minutach spaceru od najbliższego parkingu Sycamore Gap (Szczelina Jaworowa) zawsze zaskakuje gości. Przechodzisz przez szczyt wzgórza i tam jest. Jednak dzisiaj niespodzianka dla gości była inna. Jeden z gości z Londynu przyjechał tylko po to, żeby zobaczyć drzewo. Nie mógł znaleźć słów, żeby wyrazić swój szok”.

Teraz w tym pięknym miejscu policyjna taśma otacza powalone drzewo, a policja prowadzi dochodzenie. Urzędnicy władz Parku Narodowego Northumberland zaapelowali do ludzi, aby trzymali się z daleka.


Dziś rano dyrektor generalny National Trust, Andrew Poad, powiedział BBC Breakfast, że pień jest zdrowy i być może uda się wyhodować drzewo na nowo, gdzie z podstawy pnia wyrastają nowe pędy. Poad powiedział: „To bardzo zdrowe drzewo, widzimy, że teraz, ze względu na stan pnia, może z niego odrosnąć mały zagajnik i gdy odpowiednio o niego zadbamy, zatrzymamy drzewo. Byłby to jeden z najlepszych wyników”. Organizacja charytatywna Woodland Trust, organizująca konkurs Drzewo Roku, zaapelowała o lepszą ochronę prawną „żywych legend”.

(Opracowane na podstawie BBC)

Powiem Wam, że chociaż osobiście nie widziałam słynnego jaworu, też mną to wstrząsnęło. Jaki chory człowiek ścina jedyne w okolicy, przepiękne, zdrowe słynne drzewo?? Jaki chory człowiek w ogóle ścina drzewo? Szkoda że ten gówniarz ma tylko 16 to pójdzie najwyżej do ośrodka „rehabilitacji”. Dla mnie to jest najgorszy stopień wandalizmu, równy z podpaleniem i mam nadzieję, że sąd też będzie miał takie zdanie.