czwartek, 17 października 2019

Spodenki

Trochę kontynuując poprzedni wpis, przeszukałam zdjęcia i znalazłam dowód na to, że rzeczywiście, spodenki widoczne na zdjęciu z wczorajszego posta posiadam już ponad dziesięć lat. Kupiłam je bowiem w 2009 roku, przed wyjazdem na pierwsze "egzaotyczne" wakacje do Tunezji. Proszę bardzo - na dole ja w lipcu 2009, przed wejściem do hotelu Royal Miramar Thalasso w Skanes. Ten hotel już nie istnieje, albo zmienił nazwę.


Potem, musicie mi uwierzyć na słowo, bo zdjęcia się gdzieś zagubiły (syn ma je na komputerze, zapomniał mi je zgrać), spodenki pojechały ze mną do Egiptu w 2010 roku, do Polski w 2011 i na Gran Canarię w 2012 roku. Na zdjęciu poniżej ja na Krecie w pamiętnym roku 2013, również w słynnych spodenkach :-)


W 2014 nigdzie nie byłam na wakacjach, w każdym razie nigdzie żeby wystawiać gołe nogi. W 2015 spodenki pojechały ze mną do Kornwalii, ale ponieważ nie miał mi kto robić zdjęć, niestety dowód się nie zachował. Poniżej ja w 2016 roku, w ogródku przyszłych teściów w Yorkshire. W SPODENKACH.  


W tym samym roku 2016 miałam je na na Wyspach Kanaryjskich...


...a także na Majorce, Menorce, Sardynii, Korsyce, w Sorrento, a nawet w Rzymie.

W kolejnym roku, 2017 już, pojechały ze mną na objazd krajów Bałtyckich, były w Gdańsku, Helsinkach, Sztokholmie i Oslo. W St Petersburgu, Berlinie i Kopenhadze nie były, bo było za chłodno.


W 2018 wybrały się ze mną w podróż poślubną. Były zarówno w Dubaju...


... jak i na Malediwach.


Nie zapomniałam ich zabrac w tym roku na wakacje do Polski. Jak nie wierzycie, to sobie zobaczcie tu :-)
Kurde, chyba czas kupić nowe spodenki...

środa, 16 października 2019

Nostalgicznie

Pomijając palec na obiektywie, to zdjęcie jest pełne wspomnień. Zdjęcie z wakacji trzy lata temu.
Majorka. 
Tyle się od tego czasu zmieniło.
Mam jeszcze te same buty, te same spodenki. Zabiorę je ze sobą na następne wakacje. 
Bluzki już nie mam...


wtorek, 15 października 2019

Na planie filmowym

Jakoś tak reżyserzy upodobali sobie Edynburg i okolice do kręcenia filmów i seriali, bardziej i mniej sławnych. Z tych bardziej sławnych mogę wymienić "Rydwany ognia", "Trainspotting", "The Da Vinci Code", "Atlas Chmur", czy ostatnio "Avengers: Infinity War" i oczywiście "End Game".
No i bardzo dobrze, choć dla mieszkańców bywa to dość upierdliwe. Na przykład niedawno. Zaraz po skończeniu festiwalu, pod koniec sierpnia, zawitała do miasta nowa ekipa filmowa. Powiem szczerze, że podniecenie wśród młodszej (ale także nieco starszej) społeczności, było ogromne, szczególnie że okres filmowania zbiegł się z okresem powrotu studentów na uczelnie. A skąd to podniecenie? Otóż chodzi o najnowszą odsłonę kultowego już FAST AND FURIOUS (czyli Szybcy i wściekli). I Vin Diesel był w mieście!
No cóż, dla typowego mieszkańca tak jak powiedziałam, wiązało się to z dość uporczywym upierdem, szczególnie, że sceny kręcono przez cztery tygodnie i w ciągu tych czterech tygodni po kolei zamykano pięćdziesiąt dwie ulice w centrum miasta. No ale dla okazyjnego przechodnia, studenta czy turysty to gratka niemała, muszę powiedzieć. Co tam się działo! Dziwaczne pościgi samochodowe, ludzie skaczący z autobusu na przejeżdżające pojazdy, skoki z mostów czy dachów kamienic, pisk iskrzących opon na zakrętach - no istny cyrk!
Co z tego, że pościg samochodowy odbywał się z szybkością dwadzieścia na godzinę, a skaczący z dachu kaskader w rzeczywistości zjeżdżał na linie i był zabezpieczony był tak, że wciąż pamiętając swój 426-metrowy zjazd w parku linowym mogłam tylko unieść brew w politowaniu. Really?? No dobra, w kinie to będzie na pewno zarąbiste, ale Wam powiem, że to jak się kręci film, a potem jak to wygląda, to są dwie całkowicie rózne rzeczy.
To, że znalazłam się na planie filmowym, to był czysty przypadek. Po prostu miałam w tym czasie szkolenie z pierwszej pomocy, a budynki uniwersyteckie są w centrum Edynburga po prostu wszędzie. Na przykład zdjęcie poniżej - ten samochód stał dokładnie na przeciwko wyjścia z Charles Stewart House, czyli budynku, w którym miałam szkolenie.


W sumie to nie wiedziałam, czy to co na zdjęciu pod spodem to samochód, czy zwykła atrapa. Ale się okazało. 


To był najprawdziwszy samochód, którym jeździł Dominic Toretto, czyli Vin Diesel.  


A pod spodem widzicie gostka zjeżdżającego na linie z dachu budynku National Museum. I drona, który zapewnie nakręcał widok z góry.   


Kiedy wyszłam na luncz, cała ulica okazała się być planem zdjęciowym. Szwendało się po niej mnóstwo ochroniarzy i policjantów, którzy tylko popędzali ludzi: Keep moving, keep walking, they will not start shooting before you start walking... (Proszę się ruszać, proszę iść, nie zaczną filmować dopóki nie zaczniecie się przemieszczać)... No i tak było. Może będę w filmie jako osoba z tłumu :-)))

A zaraz jak skończyli zdjęcfia do Fast and Furious 9, do miasta przybył Will Ferrell and Rachel MacAdams, kręcić nowy film o Eurowizji. I znowu dwa tygodnie, pozamykane ulice, zakłócenia w mieście. Ale już skończyli. Uff...