czwartek, 19 lipca 2018

O Kindlu

Nic nie pisałam od tygodnia. Nie żebym tematów nie miała, tylko tym razem naprawdę byłam zajęta bardzo i w pracy i poza nią. No bo to dziecka urodziny miały, a potem na wakacje trzeba je było wyprawić, a i mecze trzeba było skończyć oglądać. No i Amazon w poniedziałek zrobił sobie Dzień Wielkiej Sprzedaży i można było kupić towar w bardzo, ale to bardzo atrakcyjnej cenie. Więc oprócz innych Wielce Przydatnych Na Codzień Rzeczy, jak drugie Echo czy Fire Stick do drugiego telewizora, zakupiłam sobie, tylko dla siebie, na wyłączny użytek własny, KINDLA!!!!! Ze śliczniusią okładką :-)

Już we wtorek kurier przyniósł śliczne pudełko:



A w pudełku mój nowiutki pachnący Kindel :-) (nie poprawiać!)


Otoczony pieczołowicie folijką zwaną przeze mnie kondonem


A tak wyglądałą zawartość pudełka:


Wyjęłam Kindelka z kondona...


...zapakowałam w magnetyczną okładeczkę...


...i włączyłam...


...ładuje się...


A jak się już odpalił to najpierw musiałam wyjść z szoku pourazowego. Bowiem dotychczasowe czytniki miałam w rozdzielczości HD, kolorowe i błyszczące, ale nie dało się tego cholerstwa czytać na zewnątrz bo po prostu nic nie widać. No a to dla mnie wielki problem bo ja lubię czytać sobie w ogrodzie na ławeczce. Albo na plaży. Z dotychczasowym mogłam o tym zapomnieć. A teraz - oczywiście jak wyszłam z szoku - mogę sobie czytać wszędzie, i na kibelku, i w lesie, i w samochodzie, i w łóżku, i na plaży, i w samolocie, w słońcu i w ciemności. Dwa dni zajęło mi przenoszenie wszystkich książek na to ustrojstwo i dalej nie wiem czy robię to dobrze. W chwilach wolnych układam sobie te książki w bibliotece. A potem sobie czytam to co zaczęłam. Jakoś dłużej mi schodzi z tą całą technologią w obecnych czasach. Dochodzę do wniosku, że jestem jednak Metuzalem. 


czwartek, 12 lipca 2018

O bólach głowy

Kiedyś miałam migreny. Straszne migreny, z aurą i tym wszystkim, co tam migrenowcy mają. Lata to trwało, aż kiedyś, jakieś dziesięć lat temu, a może i dawniej, zdiagnozowano u mnie niedoczynność tarczycy. Wraz z przyjmowaniem leków i uregulowaniem hormonów, a może też z wiekiem (?) podwyższyło mi się ciśnienie krwi i z nieboszczyka stałam się normalnym człowiekiem. Z tym wszystkim minęły mi również migreny. 
Nie miałam tego cholerstwa przez lata całe, głowa bolała mnie bardzo sporadycznie, zazwyczaj po hucznej balandze. Od jakiegoś czasu więc nie piję "hucznie", ot dla rozrywki od czasu do czasu, ostatnio sobie pofolgowałam w kwietniu przy pożegnianiu mojego szefa i mocno to odchorowałam, więc dziękuję, wolę nie. Ale zauważyłam, że od jakiegoś czasu nie mogę się jakoś porządnie wyspać, rano poduszka jest wymiętolona a ja obolała. W ciągu dnia ból głowy się nasilał, wieczorami Chłop dzielnie masował, często ból był tak silny, że musiałam brać paracetamol i ibuprofen (bo jedno na mnie nie działa), a ja miałam już dość wszystkiego. Bóle wszelakie ustały na Malediwach, więc uznałam, że to stres i przemęczenie widocznie było. Ale po powrocie do domu wszystko wróciło. Zaczęłam szukać po internetach. Odkryłam, że to przez... poduszkę. 
Jestem osobą śpiącą na boku, a czasami na brzuchu. Lubię poduszki miękkie i nie za wysokie. Mam dobre, drogie poduszki z puchu gęsiego, mięciutkie i nie za wysoki, czyli takie jakie lubię. A jednak, codziennie rano poduszka wygląda jak wałek. Czyli nieświadomie dostosowuję ją sobie do pozycji bo mi po prostu się źle leży. Znalazłam, że najlepiej powinnam mieć poduszke z memory foam (nie wiem jak to jest po polsku), czyli takiej pianki, która się ugniata do pozycji ciała a potem wraca na swoje miejsce. Chłop wyciągnął więc z czeluści poduszke memory foam, żebym sobie spróbowała. Owszem, dwie noce przespałam, głównie na plecach. Uznałam, że to nie to, bo za wysoka jednak. Szukałam dalej. I w końcu znalazłam takie coś:



Nazywa się Memory Foam Bamboo Pillow, czyli poduszka piankowa z bambusem.


Droga, ale postanowiłam spróbować, szczególnie, że producent daje dziesięć lat grawancji i 30 dni okresu próbnego, w ciągu którego mogę zwrócić poduszkę, jeśli nie będzie mi pasowała. Zamówiłam sobie na Amazonie i tadam! Przyszła!


Tak wygląda bez poszewki. Jak zwykła poduszka. 


Poduszka jest z pianki elastycznej, a poszewka jest z włókna bambusowego, które bardzo lubię, bo jest mięciutkie i delikatne, a przy tym przyjemne w dotyku i nie przegrzewa się. Od lat kupuję skarpetki i koszulki z bambusa i bardzo sobie chwalę. Poza tym poszewka ma wzór pandy w górnym rogu :-)


A co najważniejsze, poduszka jest nie za wysoka, niebywale miękka ale bardzo elastyczna, kiedy położyłam na niej głowę po raz pierwszy, czułam się, jakbym zanurzała się w chmurze. Bardzo duża różnica w porównianiu do poprzedniej poduszki memory foam, którą próbowąłam.
Mam ją dopiero tydzień, więc jeszcze nie przesądzam. Ale od tygodnia nie miałam żadnego bólu głowy, czy karku, czy szyi.  Na razie jestem zachwycona.

To zdumiewające, jak wiele zależy od głupiej poduszki.

P.S. NIE JEST TO POST SPONSOROWANY. Napisałam to żeby zwrócić uwagę na to, jak ważny jest dobry sen i właściwa pozycja :-)



wtorek, 10 lipca 2018

O zapobieganiu pokusom

Ela podzieliła się na Fejzbuku takim zdjęciem:


W pierwszym odruchu oczywiście padłam, wyobrażając sobie dyndające majty pod pame pachy i biustonosze w rozmiarze namiotu dwuosobowego. Ale potem naszła mnie refleksja. I tą refleksją się teraz z Wami podzielę, bo dlaczego nie. No muszę, bo się uduszę.

Wiecie, że chrześcijanką jestem, bo zostałam ochrzczona, jak znakomita większość z nas w kulturze europejskiej. Katoliczką jestem na papierze, bo tak mnie rodzice zapisali, poza tym miałam te ich wszystkie potrzebne sakramenty. W ramach buntu nastolatki przestałam chodzić do kościoła co niedzielę, znaczy wychodziłam z domu i szłam z koleżankami do parku, a pieniążki przeznaczone na tacę przeznaczałam na świeżo prażony słonecznik. Siedziałyśmy tak sobie na ławeczce i plułyśmy tymi łupinkami, obserwując przepływające życie. Aż kiedyś tatuś mnie zauważył przez okno naszego mieszkania na dziewiątym piętrze i jako dobry chwilowo mąż zakablował mnie do mamy, ta narobiła rabanu, jak to tak, co ludzie powiedzą i w ogóle, nie bacząc na to że przykład idzie z góry, a mamusia sama przecież w kościele widziana była raz do roku na pasterce, bo przecież czasu nie ma, bo obiad gotować trzeba i w ogóle kto chałupę posprząta. Na to tato wykazał się mądrością i rzekł, że to całkiem fajnie, że córka się zbiesiła i że jak już wiedzą to nie muszę się już po parkach ukrywać, mogę zostawać w domu i gotować rosól, mama za to będzie miała czas na kościół, a i on jej chętnie potowarzyszy. No i tak sobie chodzili co niedzielę do kościoła, aż mama się zorientowała, że tato po dziesięciu minutach musiał koniecznie wyjść na papierosa, a tam zawsze spotykał kolegę i tak im się fajnie rozmawiało, że rozmowa kończyła się zazwyczaj w barze z piwem. No i tyle o chrześcijaństwie. 

Mąż mój poprzedni uważał się za ateistę, choć ochrzczony był tak jak wszyscy, a i ślub kościelny wziął, bo tak wypadało. Ale generalnie do kościoła miał taki sam stosunek jak i ja, choć bardziej chyba budowli kościelnych ode mnie unikał. No ale ja chyba bardziej lubię zabytki. Za to on ma doktorat.
Tak tutaj pisze i piszę, o kościele, o zabytkach, o eksmężu, a Wy sobie myślicie, co ma piernik do wiatraka. Otóż niniejszym wyjaśniam. 

Razu pewnego robię sobie pranie, normalnie jak co tydzień. Segreguję, białe do białego, tu kolorowe, tu czarne. Jedna kupka do pralki, druga czeka na swoją kolej na podłodze, bo przecież nie będę z powrotem do kubła wrzucała, żeby jeszcze raz segregować. Nadchodzi on. 
- A czy ty moglabyś tych majtek swoich i biustonoszy tak na wierzchu nie zostawiać?
No w sumie mogłabym, co to za różnica czy na wierzchu kupki czy pod spodem. Ale podejrzliwa jestem, więc szybko zerkam, może popuściłam niechcący czy co, wiadomo, nie każdy chce taki widok oglądać. No ale nie, majtki jak majtki, noszone ale nic podejrzanego na nich nie widzę. Pytam więc, bo wiedzieć lubię:
- No dobra, ale dlaczego??
- No wiesz, syn nam dorasta, lepiej niech bielizny damskiej nie ogląda. 
- Eeeeee.... co??? To może jeszcze wywieszać nie mogę?
- No lepiej nie. Nie wiesz jak to młodego człowieka kusi. A ja chciałbym, żeby nasz syn miał do kobiet NORMALNY stosunek jak dorośnie. 
Nie pamiętam już, czym się skończyła ta dyskusja, pewnie awanturą jak zwykle, ale widzicie podobieństwo? Nosz kur*wa, czy majtki to rzecz NIENORMALNA??? 

I jeszcze jeden kwiatek. Eks drze się z góry na dół:
- Ile razy wam mówiłem, że każdy ma swój własny ręcznik, żeby nie ruszać mojego ręcznika, a tymczasem proszę - ktoś się znowu moim wycierał!
Dzieci - kompletny ignor. Nastolatki mają gdzieś czym się wycierają i gdzie. Biorą co popadnie. Ale ja dociekliwa jestem, więc pytam:
- Słuchaj, wiadomo, że każdy woli czysty ręcznik, ale skąd u ciebie takie uczulenie?
- A chcesz zostać babcią?
- Eeeeeee... słucham???
- No bo ja się wycieram, jakieś resztki spermy na ręczniku zostaną, a potem ona przyjdzie, wytrze się moim ręcznikiem i  zostanę dziadkiem własnego dziecka.

I ten człowiek, kur*wa, ma doktorat. Sorry, ale pozostawię to bez komentarza. Tak mi się przypomniało, po zobaczeniu tego obrazka. Z kim ja mieszkałam przez tyle lat??

P.S. Moje Majtki i Biusztonosze mają się dobrze.
P.S.2. Majtki i Biustonosze dziewczyny mojego syna też mają się dobrze ;-)