Jakieś parenaście lat temu padłam ofiarą ataku złodzieja internetowego. W tym samym mniej więcej czasie, pamiętam, była Wielkanoc, dostałam emaila z "banku", zalogowałam się przez link podany w emailu. To były jeszcze początki internetowej bankowości a o spamie mało kto słyszał. No i wyczyścili mi konto, co więcej, narobili debetu na siedemset funtów, za co bank ponaliczał swoje opłaty i się w sumie nazbierało. Pamiętam, że wtedy zbielałam, a świat mi się spod nóg usunął prawie, przecież to były dopiero początki emigracji, nie miałam żadnych oszczędności, nawewt po angielsku jeszcze za dobrze nie mówiłam. Ale udało się jakoś zadzwonić do banku i poodkręcać wszystko, zwrócili mi pieniądze i anulowali wszystkie kary. Bank się naprawdę wywiązał. chociaż na zwrot trzeba było czekać siedem dni. Dobrze, że miałam drugie konto i na nim parę funtów, bo nie wiem jakbyśmy ten tydzień przeżyli.
Drugim razem dałam się nabrać na "amerykańskiego żołnierza". Człowiek był zaraz po rozwodzie, ze zbolałą duszą i brakiem perspektyw na przyszłość, a w dodatku z zerowym doświadczeniem damsko-męskim, bo ostatnim razem było się na randce, halo-halo! - dwadzieścia kilka lat temu. W dodatku w zupełnie innym świecie, bez internetu. No to za namową koleżanki założyłam sobie darmowe konto na stronie randkowej (na wypóbowanie) i dałam się uwieść człowiekowi, na szczęście tylko wirtualnie. Romans trwał około trzech tygodni, już się zdążyłam zakochać, snuć marzenia, jak to nam będzie dobrze razem w tej Ameryce, kiedy to Alfonso się pojawi na białym rumaku i zabierze mnie z tej zimnej i mokrej Szkocji. I będziemy sobie żyli długo i szczęśliwie z jego generalskiej emerytury. Zaczęło się robić podejrzanie, gdy zaczął odwlekać wizytę. Wtedy zaczęłam śledztwo. Śledztwo punkt po punkcie obaliło mit przystojnego amerykańskiego marines stacjonującego na granicy Północnej Korei, mającego właśnie przejść w stan spoczynku z powodu (prawie) śmiertelnej rany zadanej mu na polu walki i zastąpiło go wizerunkiem obleśnego czarnego mięśniaka siedzącego wieczorami gdzieś w kafejce internetowej w Lagos. A niech cie szlag!
Od tamtej pory wyleczyłam się z Amerykańskich żołnierzy, co więcej, wydałam im wojnę portalową. W tamtym czasie nakryłam jeszcze co najmniej czterech, wszystkich zgłosiłam do portalu i gdzie się dało. A jest tych instytucji trochę. Człowiek nie zdaje sobie sprawy z pewnych rzeczy, dopóki to ich nie zacznie dotyczyć.
Po tych przygodach kontynuowałam jeszcze chwilę moje portalowe randkowanie, z mizernym skutkiem jak wiadomo, ale o tym pisać dzisiaj nie będę bo to jest poważnie obszerny temat :-) A miłość i tak przyszła znienacka zza przysłowiowego rogu. O tym też pisać nie będę, bo piszę o tym cały czas, a napiszę o tym, co stało się dzisiaj.
Otóż, mam parę rzeczy na sprzedaż, a że duże są i nieporęczne, ogłaszam je na tutejszym serwisie ogłoszeniowym Gumtree (coś takiego jak polski Olx na przykład). No i dzisiaj zgłosiła się na email osoba, podpisana Angela Cari. No niech se będzie i Angela, ja nie wnikam jakie ksywy ludzie mają. Pyta czy te przedmioty są jeszcze na sprzedaż. No to ja że są. Po czym dostaję coś takiego:
"Dziękuję za szybką odpowiedź, potraktuj to jak sprzedane i proszę usuń ogłoszenia, bo ja zapłacę cenę jaką podałaś, ponieważ potrzebuję to kupić dla mojego kuzyna najszybciej jak to możliwe ponieważ oni potrzebują różnych rzeczy do nowego mieszkania, czytałam ogłoszenie i akceptuję wszystkie warunki, niestety nie będę mogła przyjechać odebrać tego osobiście ponieważ straciłam słuch i właśnie zdrowieję po operacji serca, więc jestem uziemiona. Mam kuriera który mógłby mi pomóc i to wszystko zabrać z preferowanego przez ciebie miejsca po tym jak dostaniesz pieniądze i zapłacę ci przez Paypal, który jest powiązany z moim bankiem ponieważ to jest jedyny możliwy bezpieczny sposób płatności który jest dla mnie dostępny w tym momencie. Gdzie jest miejsce odbioru, żeby mogła poinformować kuriera?"Hmmm... Trochę przydługawe i takie nie za bardzo... szkockie, a przecież to lokalny serwis. Już trochę tu mieszkam, żeby poczuć różnicę. Ale może rzeczywiście jest głucha i stara i bez serca, w dodatku takie międzykulturowe to miasto, dałam więc Angeli szansę i odpowiadam:
"Przepraszam, ale zanim pójdziemy dalej chciałabym coś zweryfikować, czy mogłabyś mi powiedzieć, gdzie widziałaś moje ogłoszenie i czym dokładnie jesteś zainteresowana, bo mam ich kilka w różnych miejscach. Także, jakiego kuriera masz na myśli"
Przychodzi odpowiedź:
"Gumtree"No ja cie pieprze! Odpisuję:
"OK, a dokładnie, czego szukasz?"
"Stół i krzesło""Ok, to tak jak w ogłoszeniu, £53. Czy mogę zapytać, gdzie mieszkasz i jak chcesz zorganizować transport? Normalnie jest płatność gotówką"
Odpowiedź:
"Przepraszam jestem inwalidką i mam limitowany dostęp do gotówki i innych form płatności. Możesz założyć konto na Paypal (tu podany link) jest bardzo bezpieczne i zabezpieczone. Także bardzo łatwe do założenia w ciąku kilku minut"Biedna Angela, nie widziała, że ja już zdążyłam wyguglować "przekręty i oszustwa na Paypal" i czekam tylko na potwierdzenie rozwoju wydarzeń. Odpowiadam:
"Ja mam Paypal, ale nie jestem pewna komu sprzedaję i wybacz mi, ale nie chcę żadnych problemów. Jeśli chcesz zapłacić przez Paypal, to proszę zapłać przez Paypal, ale musimy najpierw ustalić warunki odbioru"
"OK, wyślij mi swój email Paypal"Wysłałam. cośtamcośtam małpa yahoo czy jakoś tak.
Angela po chwili odpisuje:
"Żeby uniknąć pomyłki, proszę potwierdzić dokładną sumę którą muszę przesłać na twoje konto Paypal. Żeby sprecyzować, ile powinnam wysłać na twoje konto Paypal?"O proszę, idzie dokładnie jak wyczytałam. Za chwilę napisze mi, że wysłała pomyłkowo za dużo, żeby odesłać jakąś sumę z powrotem. Tak to bowiem robią ci złodzieje.
Odpisuję:
"Przepraszam, ale zanim wyślesz jakiekolwiek pieniądze, nie chciałabyś raczej omówić transakcji?"
"Mój kurier odbierze z każdej lokalizacji"No tak. Nawet z dżungli bengalskiej. Co za debil! No ale brnę dalej:
"Jesteś bardzo ogólnikowa w przekazywaniu informacji. Czy pasuje więc jutro o 5.30 po południu na parkingu Tesco, zaraz koło stacji benzynowej, będę to miała w bagażniku"
"OK. Powiem kurierowi, jaka jest twoja cena?"No ja pierdole (przepraszam!), ileż można???
"Jak w ogłoszeniu, £53" (to ważne do dalszych obliczeń, ha ha! - przypis własny)
Nie minęło dwadzieścia minut, kiedy przyszedł email od Angeli:
"Z przyjemnością informuję że dokonałam płatności! Paypal powiedział że wysłali ci potwierdzenie na email, więc czy możesz sprawdzić skrzynkę. Mam mały problem z kurierem, powiedzieli że mogą zaplanować date i godzinę odbioru dopiero po tym, jak zarejestrują w ich siedzibie głównej płatność poprzez Western Union, ale z powodu mojego stanu zdrowia nie jestem w stanie pójść do oddziału Western Union żeby zapłacić. Dodałam więc £210 które naliczyli za przesyłkę i £40 opłat które pobrał Western Union, więc ty otrzymasz sumę £303 przepraszam że nie poinformowałam cie wcześniej. Proszę żebyś pomogła mi przesłać do nich £210 i przez Western Union dzisiaj i poniżej są dane do przesyłki (podaję a co!)First name: Harrison
Middle name: John
Last name: Odharo
Country : NigeriaProszę żebyś mi dała znać kiedy wyślesz pieniądze, żebym mogła podjąć stosowne kroki"
Padłam. Pa-du-łam! Łaskawca! Pieprzony oszust podarował mi całe 40 funtów opłat administracyjnych!
Oczywiście zablokowałam dziada, ale zanim to zrobiłam, sprawdziłam email na tym koncie, które mu podałam (tak, mam takie fałszywe do tego celu, jeszcze z czasów randkowych) i tam faktycznie było oszukane potwierdzenie z paypal, że dostałam pieniądze. Zgłosiłam to do Paypal, zgłosiłam do Action Fraud (specjalna policja oszustw internetowych) i zgłosiłam do gmail, a potem odpisałam jak następuje:
"Drogi Harrisonie (czy Angelo, czy jakie tam masz na imię)
Twój fałszywy adres email został zgłoszony do odpowiednich służb, razem z fałszywym emailem z adresu który podawał się za PayPal, a także kopia całej naszej korespondencji jako dowód próby oszustwa finansowego.
Chyba nie sądziłeś, że jestem aż tak chora na głowe, żeby wysyłać ci jakiekolwiek pieniądze.
Miłego wyłudzania!"