Udanego weekendu!
piątek, 9 marca 2018
Humor na weekend
Słoneczko świeci pięknie już drugi dzień, zaspy z odgarniętego w ostatni piątek śniegu zamieniły się w góry lodu, w doniczkach w ogrodzie wykluwa się już szczypiorek pozostawiony na pastwę losu ubiegłej jesieni i zajadam już zieloną pietruszkę, która jakimś cudem przetrwała mrozy i metr śniegu i ma się całkiem dobrze. W sumie to jeszcze tylko dwa tygodnie, prawda?
czwartek, 8 marca 2018
Jak dałam się ponieść
Późno już, leżę w łóżku, wzdycham ciężko. Chłop pyta co mi jest. Ja oczywiście jak ta baba, że nic. No jak nic jak coś, przecież widzi, niech się nie wygłupiam i powiem. Ja że poziom mojego humoru jest bardzo niski. Nie za bardzo zrozumiał, dla niego świat zawsze jest radosny i rozśpiewany. No to tłumaczę jak krowie na rowie, że depresję mam, że nic mi się nie chce, wszystko mnie boli i w ogóle nie chce mi się żyć. Ale dlaczego, co mnie tak dołuje? No właśnie, co???
Zaczęłam głośno myśleć. Nie mam na nic siły, męczę się i w dodatku uszkodziłam sobie nadgarstek i nie będę mogła grać w badmintona. No a zastąpić grania nie mam jak, bo biegać mi się nie chce, za zimno i będę kaszlała, na rower mi się nie chce bo za zimno i też będę kaszlała. Dupa mi zarośnie i rozsadzi sukienkę, którą sobie na śluby zanabyłam.
No tak... No ale przecież mogę sobie na stacjonarnym rowerku pojeździć. A, o tym nie pomyślałam. Faktycznie mogę.
A jeszcze co?
I tu zaniosłam się perlistym śmiechem. Właściwie to nic. Naprawdę mi nic nie jest. Po prostu dałam się ponieść fali szaleństwa. Jedzenie takie a takie, kieliszki takie a nie takie, talerze takie, albo takie, a najlepiej jeszcze inne. Wino białe, czerwone, różowe, prosecco, a wszystkiego dużo żeby nie zabrakło. Dekoracje, makijaż, manikiur, włosy, jak to wszystko pogodzić, no jak?? A przecież, mówi Chłop, i w zupełności ma rację, będą obecni tylko najbliżsi przyjaciele i rodzina, więc nie ma sensu się stresować nawet jak coś nie wyjdzie. Przecież nas znają i wiedzą jaki jest format.
W sumie to tak, zasnęłam spokojnie, ale w celu uspokojenia sumienia udałam się na mały rekonesans dnia następnego po pracy. Odetchnełam z ulgą. Bo przecież wszystko, na co polowałam w internecie można kupić w sklepie. Czy to naprawdę taka wielka różnica między plastikowymi talerzami po 2,80 (za paczkę) w internecie a talerzami za 3,00 w sklepie? No właśnie. Nie warto się stresować spędzaniem wielu godzin w poszukiwaniu czegoś, co można normalnie kupić w normalnym sklepie. I z tym genialnym odkryciem po raz ostatni weszłam na Ebay i kupiłam talerze po 1,50 za paczkę. A do Chłopa powiedziałam, że może sobie gadać co chce, ja odetchnę spokojnie dopiero jak wrócę do domu po całej imprezie i obudzę się jako Iwona B. A jeszcze potem podróż poślubna, czy to nie stres? - zapytał. Nie. Wakacje to już tylko czysta przyjemność. Nawet jak coś pójdzie niezgodnie z planem to się ewentualnie dostosuje do nowego planu. To mają być wakacje życia i nic tego nie zmieni.
Myszy mi się śniły w nocy. Białe. Czy to jakiś zły znak???
Zaczęłam głośno myśleć. Nie mam na nic siły, męczę się i w dodatku uszkodziłam sobie nadgarstek i nie będę mogła grać w badmintona. No a zastąpić grania nie mam jak, bo biegać mi się nie chce, za zimno i będę kaszlała, na rower mi się nie chce bo za zimno i też będę kaszlała. Dupa mi zarośnie i rozsadzi sukienkę, którą sobie na śluby zanabyłam.
No tak... No ale przecież mogę sobie na stacjonarnym rowerku pojeździć. A, o tym nie pomyślałam. Faktycznie mogę.
A jeszcze co?
I tu zaniosłam się perlistym śmiechem. Właściwie to nic. Naprawdę mi nic nie jest. Po prostu dałam się ponieść fali szaleństwa. Jedzenie takie a takie, kieliszki takie a nie takie, talerze takie, albo takie, a najlepiej jeszcze inne. Wino białe, czerwone, różowe, prosecco, a wszystkiego dużo żeby nie zabrakło. Dekoracje, makijaż, manikiur, włosy, jak to wszystko pogodzić, no jak?? A przecież, mówi Chłop, i w zupełności ma rację, będą obecni tylko najbliżsi przyjaciele i rodzina, więc nie ma sensu się stresować nawet jak coś nie wyjdzie. Przecież nas znają i wiedzą jaki jest format.
W sumie to tak, zasnęłam spokojnie, ale w celu uspokojenia sumienia udałam się na mały rekonesans dnia następnego po pracy. Odetchnełam z ulgą. Bo przecież wszystko, na co polowałam w internecie można kupić w sklepie. Czy to naprawdę taka wielka różnica między plastikowymi talerzami po 2,80 (za paczkę) w internecie a talerzami za 3,00 w sklepie? No właśnie. Nie warto się stresować spędzaniem wielu godzin w poszukiwaniu czegoś, co można normalnie kupić w normalnym sklepie. I z tym genialnym odkryciem po raz ostatni weszłam na Ebay i kupiłam talerze po 1,50 za paczkę. A do Chłopa powiedziałam, że może sobie gadać co chce, ja odetchnę spokojnie dopiero jak wrócę do domu po całej imprezie i obudzę się jako Iwona B. A jeszcze potem podróż poślubna, czy to nie stres? - zapytał. Nie. Wakacje to już tylko czysta przyjemność. Nawet jak coś pójdzie niezgodnie z planem to się ewentualnie dostosuje do nowego planu. To mają być wakacje życia i nic tego nie zmieni.
Myszy mi się śniły w nocy. Białe. Czy to jakiś zły znak???
wtorek, 6 marca 2018
Wracamy do normy
Nie, nie o pogodzie będzie choć wiele by pisać. Zima się jeszcze nie skończyła, choć śnieg topnieje. Jest wstrętnie na dworze i człowiek tak samo wstrętnie się czuje. W dodatku uszkodziłam sobie nadgarstek i nie za bardzo mogę grać w badmintona. Co jest strasznym wyznaniem, bo w tym miesiącu mamy najważniejsze mecze i nie mogę nie grać, już i tak odpuściłam mecz debla w następny poniedziałek, ale przeciwnik będzie słaby to poradzą sobie beze mnie. Najgorsze miksty. Wczoraj było naprawdę ciężko. Zamówiłam sobie w zeszłym tygodniu specjalny wrist support, po polsku to chyba będzie ochraniacz (wspornik) nadgarstka? Ale niestety w związku z pogodą wszystkie dostawy są bardzo opóźnione. Zrobiłam larmo na Amazonie, bo płacę za opcję Premium z darmową dostawą w ciągu 24 godzin i owszem, rozumiem że pogoda i że drogi poblokowane, ale opóźnienie sięgnęło 6 dni a na drogach nie ma już żadnych problemów, więc absolutnie nie przyjmuję wytłumaczenia że w związku ze śniegiem moja dostawa przeciągnie się do następnego czwartku. No to Amazon użył swojej siły przekonywawczej i przywiozą mi mój ochroniacz dzisiaj, co prawda trochę za późno bo potrzebowałam na wczoraj. Na szczęście są tacy, którzy noszą w torbie wszystko na wszelki wypadek, więc grałam w pożyczonym, ale to nie to samo. W zamian za kłopoty Amazon zaproponował całkowity zwrot kosztów za produkt i dodatkowy miesiąc subskrypcji za darmo. Bardzo zależy im bowiem na opinii klienta, a mnie to pasuje bo w zamian za pozytywną opinię mam produkt za darmo i dodatkowe 8 funtów w kieszeni za abonament.
No, ponarzekałam sobie na pogodę, a chciałam o tym, że makijaż permanentny powoli zamienia się w to, czym ma być.
No, ponarzekałam sobie na pogodę, a chciałam o tym, że makijaż permanentny powoli zamienia się w to, czym ma być.
Na górze ja w ubiegły poniedziałek, na dole w ubiegłą środę.
I znowu ja - w ubiegły piątek a na dole ja dzisiaj z samego rana. Wybaczcie więc te oczy niewyspane, trzeba mi paru godzin żeby się skóra ponaciągała :-)
Widać zmianę, co nie? Dla sceptyków, widać również różnicę na brwiach pomiędzy tym co namalowane bez włosków i tym co namalowane pomiędzy włoskami.
Tak więc, górna warstwa się już zagoiła, najbardziej czarne się wyłuszczyło i odpadło, pozostał tusz pod skórą. W tej chwili widać różnicę, o której wspomniałam, bo skóra ciągle jeszcze się goi i powoli zarasta, aby za kilkanaście dni się ponownie złuszczyć i permanentny makijaż przybierze swój ostateczny kolor. Zanim wyblaknie za następne kilkanaście miesięcy...
Subskrybuj:
Posty (Atom)