środa, 5 lipca 2017

Co robię gdy nic nie robię

"No weź się za coś, rób coś, nie siedź tak" - słyszałam od swojej mamy w dzieciństwie niemal codziennie. U mojej mamy nie było miejsca na nic-nierobienie, trzeba było ciągle coś robić. Jak w każdej rodzienie w tamtym czasie, dzieci wykonywały różne prace domowe, sprzątanie, odkurzanie, mycie kibla i robiłam to też ja to było w porządku, nie tak jak teraz, ale to nasza wina, że tak poprzyzwyczajaliśmy. No dobrze, oddam jej tu honor, bo nie tylko o pracę fizyczną chodziło. Nauka była oczywiście priorytetem i jak się uczyłam to się uczyłam. Mnóstwo także ksiażek czytałam i czytanie zaliczało się do robienia. Tak samo jak próbowanie grania na instrumentach. Sport też, choć najczęściej wiązało się to z wyjściem z domu, ale nie zawsze, bo ćwiczyłam też w swoim pokoju. Oglądanie telewizji też było "robieniem", zresztą tej telewizji było wtedy jak na lekarstwo i najczęściej oglądało się coś z całą rodziną.
Tak więc robiłam codziennie, dużo i różnorodnie, ale w przerwie pomiędzy jedną a drugą czynnością lubiłam sobie po prostu usiąść w fotelu w swoim pokoju, włączyć muzykę i... no właśnie, co? Książki nie czytałam, krzyżówki nie rozwiązywałam, w telewizor nie patrzyłam bo go nie miałam, siedziałam tak po prostu w fotelu na wprost drzwi i myślałam. I wtedy najczęściej wchodziła mama i wyjeżdżała z tym tekstem o nic-nierobieniu. A ja po prostu musiałam sobie pomyśleć.
Kiedyś, patrząc tak na te swoje białe drzwi, w których zamiast wybitej szyby zainstalowana była jakaś laminatowa pływa pomalowana na biało, wymyśliłam, że na tych drzwiach namaluję tęczę. Pisakami.
Tęcza zajęła mi jakiś czas, przecież musiała być równa i kolorowa, ale czeskimi pisakami koh-i-noor się udało. Do dzisiaj nie wiem, czy tęcza miała kolory na właściwym miejscu, w każdym razie było ich siedem. No ale sama tęcza to za mało na całe drzwi, na szczęście pisaków było dużo. Nad tęczą walnęłam więc słońce i parę obłoczków. Nie wystarczyło do całości obrazu, więc pod tęczą znalazła się plaża i kawałek morza. A po lewej stronie wielka palma. Jednak i to było zbyt łyse, czegoś mi brakowało. Oczywicie - jak plaża to i piękne dziewczyny, co nie?  No to rąbnęłam sobie autoportret od tyłu. W znaczeniu - taka chciałabym być. Czyli siedzi sobie piękna dziewoja na ławeczce na plaży. Na ławeczce, bo wtedy można od tyłu namalować rączki i nóżki, a jakby siedziała na plaży to poza bujną czupryną nie byłoby widać nic, a ona miała być piękna, zgrabna i powabna, tylko trochę proporcji nie uchwyciłam i ramiona wyszły mi stanowczo za krótkie. Cóż, DaVinci to ja nie jestem, Picasso też nie choć chyba bardziej. W każdym razie, dzieło moje powstawało cały wieczór, a jak mama weszła do pokoju to się za głowę złapała. No ale, mój pokój moja twierdza. Się zamaluje jakby co.
I żeby Wam pokazać mniej więcej, jak to leciało, popełniłam szkic na tymże tutaj komputerze, choć pamięć moja ulotna jest i zdolności już artystyczne zanikają powoli. Moje drzwiowe arcydzieło było o wiele piękniejsze, o wiele barwniejsze i pełne życia i jestem z niego dumna po dziś dzień. Nikt nigdy nie ośmielił się popełnić choćby słowa recenzji. Sie nie znajo.

sobota, 1 lipca 2017

Retrospekcje



Tak sobie siedze i rozmyślam, ile się w moim życiu zmieniło w ciągu pisania tego bloga. Jeszcze kilka lat temu byłam niby w tym samym miejscu, a jednak gdzieś zupełnie indziej. Blog pomaga w odtworzeniu pamięci, więc się z Wami, moi Drodzy Czytelnicy, podzielę, gdzie byłam i co robiłam w tym samym mniej więcej czasie, w ciągu ostatnich sześciu lat.


1 weekend lipca 2011

Nie mam czasu na pisanie, bo jestem u rodziny w Polsce. A u rodziny to wiadomo, rozszarpują Cię na prawo i lewo, ledwo się do komputera dorwałam żeby parę zdań sklecić. Pogoda brzydka jak na polskie lato, ale co tam, najważniejsze że widze się z wszystkimi bo tęskniłam trochę. W domu Tiguś tęskni natomiast strasznie, nie chce jeść, miałczy i czeka. To pierwszy raz, kiedy zostal beze mnie w domu.


1 weekend lipca 2012

Nic nie piszę, bo jestem na Gran Canarii. Córka w Polsce, bo ma ważniejsze sprawy do załatwienia niż jakieś tam Wyspy Kanaryjskie. Tigusiem opiekuje się sąsiad, ale i tak tęsknię. Gran Canaria jest fantastyczna, zwiedzamy całą wyspę i wypoczywamy. Od tego są przecież wczasy. Po czasie okazuje się, że to były njednak najgorsze wakacje w życiu. Retrospekcja syna jest za to powalająca - tyle cycków w swoim życiu to on nigdy jeszcze nie widział!


1 weekend lipca 2013

Mija mi na sportowo. W porywach oglądam Wimbledon. Pierwszy raz biegam całą godzinę, po czym otwieram piwo. Piwo wielki syf  tak nawiasem mówiąc, być może dlatego że z puszki. Ze zmęczenia pobiegowego oglądam finał Pucharu Konfederacji.  A może mecz był wcześniej, a ja mam jakieś poijackei omamy. Kto by tam pamiętał jakieś mecze. Ale sportowo było i koniec.


1 weekend lipca 2014
Upływa mi bardzo filozoficznie, na rozpamiętywaniu męskości tego świata, na dywagacjach o wybaczaniu, a także na spacerze po plaży z synkiem. I rzucaniu kamieniami do wody, bo to taka fajna zabawa. A potem się narzeka, że ramię boli. 


1 weekend lipca 2015

WOW!
Czyli jestem w Kornwalii. Pierwsze wielkie marzenie właśnie się spełnia. Przeżywam magię każdego kamienia, jem lody i wygrywam całe 3 funty na loterii. Śpię w namiocie, gotuję sobie zupki chińskie na kuchence turystycznej i jest mi jak w raju. Albo nie, jeszcze bardziej BOSKO!


1 weekend lipca 2016

Kto by pomyślał! Oglądam mecze w telewizorze, jeżdżę na rowerze, wystawiam gicze do słońca i robię zdjęcia różom w ogrodzie rodziców Chłopa. Yorkshire jest przepiękną krainą. Nie Kornwalia to, ale jednak. Z otrzymanego rabarbaru piekę ciasto. Chłop nie wie, że jest bezglutenowe :-)

1 weekend lipca 2017

Córka jedzie odwiedzić babcie w Polsce, a ja dostaję pod opiekę Wnuczki. Barrie, Sissi i Cilly są już tej samej wielkości. Bardziej ciekawskie, bardziej oswojone, niż poprzednio. Koty warują pod sypialnią. Wykańczamy domek Chłopa. Oby jutro była pogoda, bo trzeba trochę ogarnąć ogródek, zanim się go wynajmie. Mam nadzieję na lampkę wina wieczorem.












Do następnego!




piątek, 30 czerwca 2017

Humor piątkowy

Troszkę dzisiaj o medycynie będzie i  troszkę o rodzinie. Jak zwykle, zapraszam :-)


*****
Do pijalni wód mineralnych wchodzi spragniony człowiek i zamawia wodę sodową.
- Tylko bez soku, proszę - mówi do kelnera.
- Bez jakiego soku? - pyta kelner.
- Wszystko jedno, może być bez malinowego...


*****
Trwa sesja na akademii medycznej. Z sali wychodzi smutny student i wnet otaczają go koledzy z grupy:
- Zdałeś?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo mi zadał takie głupie pytanie.
- Jakie pytanie?
- Co trzeba mieć, aby zrobić lewatywę?.
- I co odpowiedziałeś?
- Dupę.


*****
Po latach spotykają się koledzy z klasy:
- Hej, Heniek, kopę lat! Jak ci się powodzi?
- Bardzo dobrze, Józku, bardzo dobrze. Mam sieć sklepów i nieźle zarabiam.
- Jak tego dokonałeś? Przecież przez matmę siedziałeś parę razy w tej samej klasie.
- Wiesz, kupuję w Chinach duperele po złotówce i sprzedaję tutaj po cztery złote. No i z tych trzech procent jakoś żyję.


*****
Wędkarz nad brzegiem jeziora łowi ryby, a obok siedzi jego żona. On zarzuca wędkę i po chwili wyciąga buta. Zarzuca ponownie i wyciąga czajnik. Zaraz potem łowi młynek do kawy, radio, telewizor, fotel...
Żona na to przerażona:
- Cholera, Bogdan, tam chyba ktoś mieszka...


*****
Zbliża się rocznica ślubu pewnej pary. Mąż wręcza żonie pięknie zapakowany prezent. Ta podekscytowana, że ukochany o niej nie zapomniał, zabiera się do rozpakowywania.
- Ale przecież to... wędka.
- I to najwyższej jakości! Unikat!
- Ale ja nie łowię ryb.
- Nie podoba ci się? No cóż, może mi się na coś przyda...


*****
- A my mamy w domu wszystko! - chwali się koleżankom mała Ala.
- Skąd wiesz?
- Bo jak tata przywiózł z delegacji gitarę, to mama powiedziała, że tylko tego brakowało.


*****
Ahmed mówi więc:
- Tradycją w islamie jest to, że mężczyźni tańczą z mężczyznami, a kobiety z kobietami. Ale chcielibyśmy, w drodze wyjątku, abyś dał zgodę na mieszany taniec na naszym weselu.
- Nigdy w życiu! - mówi mułła - To jest niemoralne. Mężczyźni i kobiety zawsze muszą tańczyć osobno.
- Czyli po ślubie nie będę mógł nawet zatańczyć ze swoją żoną?
- Nie. To jest zakazane w islamie.
- Hm, ok - odpowiada Ahmed - A co z seksem? Będziemy mogli wreszcie uprawiać seks?
- Oczywiście - stwierdza mułła - Bóg jest wielki! Seks w małżeństwie jest ok, aby mieć dzieci.
- A co z różnymi pozycjami?
- Nie ma problemu!
- Kobieta na górze? - dopytuje Ahmed.
- Oczywiście! Bóg jest wielki, róbcie to!
- Na pieska?
- Tak!
- Na stole kuchennym?
- Tak, tak!
- Czy mogę to robić ze wszystkimi swoimi żonami? Z oliwką? Z wibratorami? W skórzanych strojach? Z miodem? I filmami XXX w tle?
- Tak, dokładnie!
- Czy możemy to robić na stojąco?
- Nie. Absolutnie nie! - odpowiada mułła.
- Dlaczego nie? - pyta Ahmed.
- Bo to może prowadzić do tańca!


*****
Supermarket. 6-letni Jaś patrzy łakomym wzrokiem w lodówkę z lodami:
- Mamo, mogę loda?
- Nie.
- Mamoooooooo!
- Powiedziałam coś! Nie! - matka pozostaje nieugięta.
Oczy Jasia kierują się na ojca. Ojciec na to zbolałym głosem:
- Jak mama mówi, że loda nie będzie, to uwierz mi, wie co mówi.


*****
Wezwanie do biurowca - gwałt na sprzątaczce. Poszkodowana składa zeznania:
- No, klęczę i myję podłogę, a ten zaszedł mnie od tyłu i wykorzystał!
- No, ale czemu pani nie uciekała?
- Gdzie? Na umyte?!


Wesołego weekendu!