wtorek, 11 kwietnia 2017

Leniwy weekend część pierwsza

Po pracowitych i męczących dniach minionego miesiąca, nadszedł upragniony moment, gdzie nie było nic właściwie do robienia. No bo co, koty ogarnięte, domek posprzątany, poprane, poprasowane, a w dodatku piękna pogoda od samego rana. No to trzeba było coś zorganizować.
Mieliśmy już kupione bilety do kina na specjalny pokaz "Księgi dżungli" w Imaxie 3D na dwunastą w sobotnie południe, więc pojechaliśmy, ale zaczęłam marudzić, że taki piękny dzień a my w ciemnicy siedzieć będziemy jak wampiry jakieś, szkoda dnia marnowac i takie tam, więc po filmie zakupiliśmy sobie jedzenie w markecie i pojechaliśmy do Ogrodu Botanicznego.
Rośliny dopiero się budzą, więc jeśłi chodzi o botaniczną stronę spaceru, to było tak sobie, ale słońce świeciło i było naprawdę pięknie, więc pochodziliśmy sobie trochę. A potem trochę usiedliśy na ławeczce, żeby skonsumować przyniesione ze sobą dobra kulinarne.


A potem sobie znowu troszkę pochodziliśmy. Jak mówiłam, roślinność dopiero budzi się do życia.


Trafiliśmy na kawałek nieba :-) I trochę sobie tam spoczęliśmy, żeby pokarmić zwierzątka, bo Chłop, oprócz kluczy, notesów, kamieni, glatarek i gwiździ, nosi ze sobą zawsze orzeszki, jak gdzieś wychodzimy. 


Karmiliśmy więc wiewiórki.


Robiliśmy sobie selficzki.


Karmiliśmy sroki. 


I znowu wiewiórki i znowu sroki.




I nawet takiego małego ptaszka też karmiliśmy.


Powróciliśmy do domu wieczorem, zmęczeni ale szczęśliwi. Miguśka znowu dała popis i wyskoczyła z domu. Na szczęście uszła tylko do samochodu. Co ja z nią mam!

piątek, 7 kwietnia 2017

Humor piątkowy

O zwierzątkach dzisiaj będzie. W związku z kontynuacją tematu :-)
Zapraszam.


*****
Idzie zając z magnetowidem przez las i spotyka niedźwiedzia.
Ten pyta:
- Zając, skąd masz widelca?
- A, dostałem od lisicy.
- E, jak to, od lisicy? Przecież ona taka chytra...
- No tak, zaprosiła mnie na kolację, postawiła winko, potem się rozebrała, zgasiła światło i mówi: "Bierz, co mam najlepszego." No, to wziąłem video i poszedłem.
Niedźwiedź śmieje się rozbawiony:
- Och, głupiutki zajączku, trzeba było mnie zawołać, wzięlibyśmy lodówkę!


*****
Lew zorganizował postawienie w lesie nowoczesnej toalety. Nie zwykłego ToiToia, ale zadaszonego budyneczku z dwoma kabinami, umywalki, mydło, papier, normalnie na bogato.
Po tygodniu, niestety, zdarzyło się nieszczęście. Lew wstępuje do toalety, patrzy, a tam okno wybite, w męskiej woda porozlewana, ściany wybrudzone. Natychmiast zorganizował zebranie i pyta:
- Kto tak zniszczył toaletę?!
Wychodzi zajączek i mówi:
- No ja i nie ja...
Lew pyta:
- Jak to ty i nie ty?
- No, bo srałem sobie spokojnie, nagle wpadł niedźwiedź, nasrał na mnie, podtarł się mną, a kiedy zobaczył, że jestem zajączkiem, a nie papierem toaletowym, to się wkurzył, wyrzucił mnie przez okno i uciekł.
Lew wkurzony, krzyczy na niedźwiedzia, każe mu zapłacić za szkody i żeby to się więcej nie powtórzyło. I rzeczywiście - przez następny miesiąc było względnie spokojnie.
Pewnego razu lew robi obchód, patrzy, a tu ta sama sytuacja: okno wybite, wszystko wybrudzone. - Kto to zrobił? - pyta lew na zebraniu, spoglądając w stronę niedźwiedzia. Wychodzi lisek:
- No ja i nie ja.
- Jak to ty i nie ty?
- Srałem sobie spokojnie, nagle wpadł niedźwiedź, nasrał na mnie, podtarł się mną, a kiedy zobaczył, że jestem liskiem, a nie papierem toaletowym, to się wkurzył, wyrzucił mnie przez okno i uciekł.
Lew już totalnie wku*wiony krzyczy na niedźwiedzia, że ma zapłacić za szkody plus 10 000 odszkodowania i jak jeszcze raz to się zdarzy, to go wyrzuci z lasu.
Przez następne pół roku był spokój. Raz lew idzie do kibla, patrzy, a tam istny armagedon, okna wszystkie powybijane, papier wala się nie tylko po podłodze, ale leży wywleczony po lesie, wszystkie ściany wybrudzone, w męskiej sedes dosłownie wyrwany z podłogi.
Natychmiast zwołuje zebranie i wrzeszczy:
- KTO ROZWALIŁ KIBEL?!
Wstaje jeżyk i mówi:
- No ja i nie ja.


*****
Młody wielbłąd pyta ojca - wielbłąda:
- Tato, dlaczego mamy takie brzydkie kopytka, a koniki mają takie ładne?
- Widzisz, my chodzimy w karawanie i dlatego mamy takie a nie inne kopytka, żeby nie zakopać się po kolana w piachu.
- Tato, a dlaczego mamy taką brzydką, skudloną sierść, a koniki mają taką śliczną, błyszczącą?
- Widzisz, my chodzimy w karawanie, a na pustyni w nocy jest -10 stopni, w dzień +40 stopni, i taka sierść chroni nas przed takimi skokami temperatur.
- Tato, a dlaczego mamy te dwa garby na grzbiecie, a koniki mają taki gładki?
- Widzisz, my chodzimy w karawanie i w tych garbach magazynujemy tłuszcz i wodę, żeby nie zginąć na pustyni z głodu i pragnienia.
Na to wszystko młody wielbłąd:
- Tato, a na cholerę nam to wszystko, kiedy mieszkamy w ZOO?!


*****
Wysoko w górach, hen wysoko w lodowej grocie siedzą dwa straszliwe Yeti i obgryzają kosteczki. Mniejszy straszliwy Yeti przerywa na chwilę i pyta większego:
- Tato, a powiedz mi, po co my się tak ukrywamy przed człowiekami, co? Są takie małe! Przecież i tak je w końcu zjadamy, tak? Dlaczego napadamy na nich od tyłu?
- Bo widzisz, synku - odpowiada większy straszliwy Yeti dokładnie oblizując palce - lepiej smakują nieobes*ane.


*****
Wchodzi facet do sklepu zoologicznego i stwierdza, że chcę kupić zwierzątko. Właściciel informuje go, że ma gadającą stonogę.
- Naprawdę, za ile?
- Jak dla pana... 200 zł.
Zachwycony facet kupuje stonogę i bierze ją do domu.
Po dotarciu na miejsce kładzie pudełko po zapałkach ze stonogą w środku na stole, otwiera je i mówi:
- Panie Stonogo, masz ochotę na kielonka?
Stonoga nic nie odpowiedział. Facet stwierdził, że pewnie jest zmęczony po podróży, więc może później sobie z nią pogada.
Po godzinie znowu otwiera pudełko i rzecze:
- Panie Stonogo, kielonka?
Stonoga znowu nic nie opowiedziała.
Facet robi się podejrzliwy i stwierdza, że jak za godzinę stonoga się nie odezwie, to pójdzie do sklepu zoologicznego i złoży reklamację.
Po godzinie znowu otwiera pudełko i rzecze:
- Panie Stonogo, kielonka?
- Słyszałem cię za pierwszym razem kretynie, buty zakładam.


*****
Pływają dwie rybki w akwarium i o czymś dyskutują. Dyskusja jest coraz bardziej zażarta, w końcu dochodzi do kłótni i rybki obrażone na siebie nawzajem odpływają w przeciwległe kąty swojego akwarium. Mija jakiś czas, widać, że jedna z rybek mocno się zastanawia, po czym podpływa do drugiej i mówi:
- No dobrze, przyjmijmy, że nie ma Boga, w takim razie: KTO zmienia wodę w akwarium???



Wesołego weekendu!




czwartek, 6 kwietnia 2017

Znowu o tych zwierzątkach

Wchodzę ja sobie wczoraj rano na Fejzbuka, patrzę, a tam ktoś udostępnił post. No niby nic dziwnego, wszyscy znajomi codziennie coś tam udostępniają, a o zwierzątkach w szczególności.  
Takie zdjęcie:


A pod nim wpis: 

UWAGA! Znaleziono PAPUGĘ Aleksandrette.
Dziś (4.04) na ul. Z.... w Nysie wleciała do mieszkania papuga ze zdjęcia. Czy komuś nie zaginęła? Poszukiwany właściciel!
Udostępniamy!


Post zamieściło Nyskie Towarzystwo Opiekuńczo-Adopcyjne dla Zwierząt "Łapa".

Patrzę, patrzę... I coś mnie tknęło - na tej ulicy mieszka moja siostra. A moja siostra ma papugę. Papugę Aleksandrettę, która lata sobie swobodnie po mieszkaniu, bo za cholerę nie chce wejść do klatki, a jak chcą ją tam wsadzić, to zapiera się rękami i nogami łapami i dziobem i koniec. Siostra się wkurza, że Olek jej sra gdzie popadnie, a szczególnie na karnisze. A poza tym to jest bardzo mądry ptak i mają z nim wiele uciechy. 
Od razu wysłałam wiadomość do siostry, czy to jej papuga. 
Po godzinie dostałam odpowiedź. Ale zanim dostałam odpowiedź, pomiędzy innymi komentarzami pojawił się komentarz siostry pod wpisem. A raczej dwa:

To nasz Oluś!!!!!!!!!!!!!!!!!Wczoraj nam wyleciał z domu.....
LikeReply2Yesterday at 08:41

Dziękujemy za pomoc w odnalezieniu naszego Olusia. Dziękujemy Łapie za udostępnienie tego zdjęcia dzięki czemu wiedzieliśmy gdzie mamy go szukać. W szczególności dziękujemy Pani (naszej sąsiadce z sąsiedniego bloku), która przyjęła Olka pod swój dach i nie pozwoliła mu zamarznąć.....Córka jak wróci ze szkoły chyba zemdleje ze szczęścia..............
LikeReply13Yesterday at 08:59

A wieczorem "Łapa" dopisała we wpisie:

edit. Tak wiemy, Aleksandretty żyją w Nysie na dziko, aczkolwiek one raczej stronią od ludzi. Zawsze warto poszukać czy ktoś akurat nie zgubił swojego pupila..
Papużka już w domu! Oluś wczoraj przez przypadek wyleciał przez balkon i jak widać szukał drogi powrotnej ale poleciał jednak do innego mieszkania. Na szczęście cały i zdrowy jest już w swoim domku. Dziękujemy!


A było to tak. Poprzedniego dnia siostra była we Wrocławiu, a szwagier wieszał pranie na balkonie i zostawił uchylone drzwi. I Oluś zwiał z karnisza. I tyle go widziano.
Wszyscy wpadli w czarną rozpacz, dzieci płakały, szwagier pewnie dostał za swoje chociaż oficjalnie nic o tym nie wiem. Rano siostra wlazła na Fejsa, patrzy a tam Olek! Myślała, że jej serce z orbit wyskoczy, dzwoni w te pędy do "Łapy", odebrała kobieta i robi wywiad. Czy oswojony, czy ma obrączkę, czy po imieniu przyleci i takie tam. I powiedziała, że sprawdzi i oddzwoni za dwie godziny. Moja siostra, będąc moją siostrą z krwi i kości, chybaby padła gdyby miała czekać dwie godziny bezczynnie. Przeanalizowała zdjęcie i z dużym prawdopodobieństwem ustaliła, która to klatka i które piętro. Po czym wysłała męża na zwiady. Trafili w dziesiątkę. Olek usłyszał go na schodach i się natychmiast ożywił. Kobieta otworzyła, szwagier wytłumaczył o co chodzi i wrócił do domu po odpowiedni transport. Podobno ptak był bardzo osowiały, nic nie chciał jeść, siedział tylko przy oknie i patrzył. W domu się ożywił, wskoczył na swój karnisz, zjadł orzeszki i jabłko i poszedł spać.
A tymczasem do siostry oddzwoniła pani z "Łapy" bardzo zdenerwowana, że tamta kobieta oddała papugę i nie wzięła żadnych danych, a co by było gdyby niewłaściwej osobie wydano ptaka, wtedy siostra by miała pretensje do fundacji. Bo bardzo dużo osób pytało o tę papugę. Ludzie kradną zwierzęta, czasami dla siebie, czasami na sprzedaż, a taka papuga tania nie jest. No fakt, siostra przeprosiła, ale wszyscy byli zbyt przejęci, żeby myśleć o jakichś formalnościach. Znalazczyni otrzymała mały upominek i wszystko dobrze się skończyło. A siostra poważnie myśli o założeniu siatki na okna.

Morał z tego taki, że Fejzbuk to naprawdę dobre narzędzie do szpiegowania, tylko trzeba wiedzieć, jak go używać :-)

P.S. 
A gdy wczoraj wieczorem wróciliśmy z kina, wdrożyliśmy PLAN WEJŚCIA DO DOMU, bo gadziny już tam czekały. Więc ja miałam wejść pierwsza przytrzymując Migusię i blokując Tigusia, a Chłop miał czekać na znak że droga wolna. No to otworzyłam drzwi i zanim zdążyłam przyblokować kogokolwiek, to wykopyrtnęłam na progu, bo sobie stanęłam na sznurówkę. Oba koty natychmiast czmychnęły do swojego pokoju, więc zamknęłam je tam i dałam Chłopu znak na wejście.

Morał - nie należy kupować butów ze sznurówkami.

P.S. 2.
W nocy nikt się do sypialni nie dobijał.