Piłka nożna piłką nożną, ale ostatnio głowę moją zaprząta coś zupełnie innego.
Brexit. Ale nie taki jak myślicie, o nie...
Przeszło dwa lata po rozwodzie, dopiero po wyprowadzce córki z domu, zajęłam się wreszcie porządkowaniem własnego życia. Przeanalizowałam wszystkie swoje dotychczasowe decyzje i działania, ile ja głupot narobiłam przez te dwa lata, ile pieniędzy wydałam na bzdury, ale cóż, nie ma czego teraz żałować bo co było minęło i już nie wróci a żyć trzeba dalej i korzystać z doświadczeń, nieprawdaż.
Po wyekspediowaniu dzieci pozostał mi za duży dla mnie dom i zdecydownaie za duży i za bardzo zarośnięty ogród. Na wszystko mam już plan w przyszłości, czy się powiedzie czy nie to zobaczymy, ale ja w tym domu mieszkać nie chcę i nie będę. Ale to dalsza przyszłość, więc głowy sobie nią zarwacać nie mam zamiaru. Muszę tylko chałupę doprowadzić do jakiegoś ładu w razie gdyby miała się sprzedać.
No ale ja nie o tym przecież miałam, tylko o Brexicie.
Otóż, tak się fantastycznie, albo wręcz fatalnie złożyło (za kilka dni sie przekonam na własnej skórze) że Wielka Brytania chce wyjść z Unii Europejskiej. Referendum pokaże czego chce naród, ale wcale nie jest wiążące przecież, rząd zrobi co będzie chciał, a nawet jak wyjdziemy z Unii to przecież nie od razu. Ale ten termin wyznaczyłam sobie sama na swoje osobiste wyjście. Ostateczne pożegnanie z Polską.
Nie, obywatelstwa się nie pozbędę bo za dużo roboty, zbyt wysokie koszty za ten przywilej. Ale podczas ostatniej wizyty utwierdziłam się ostatecznie w przekonaniu że zmierziło mnie już utrzymywanie stosunków finansowych z tym krajem i granie moimi pieniędzmi. Mam bowiem małe oszczędności w polskich bankach, które trzymałam bo się opłacało tam a nie tu. Było lepsze oprocentowanie lokat i mniejszy podatek od oszczędności. Ale i jedno i drugie się skończyło, a ja żałuję tylko że tak długo zwlekałam z tą decyzją, bo byłabym dzisiaj o kilka tysięcy bogatsza.
No ale przyznacie sami, miałam co innego na głowie niż myślenie o finansach.
Od miesiąca więc szykuję swój Brexit. W Brytyjskich bankach już mam wszystko pozałatwiane, odpowiednie konta pootwierane, plan oszczędnościowy zrobiony na tip top. Jedyne czego jeszcze nie mam to pieniędzy. I powiem Wam że szlag mnie trafia codziennie bo funt tak szaleje że nie jestem w stanie przewidzieć, w którym kierunku pójdzie. Oczywiście dla mnie liczy się aby był jak najtańszy. A tu w jednym tygodniu taniej, w innym drożej, za cholerę połapać się nie idzie, w ciągu dnia wahania są takie że mogę stracić nawet kilkaset funtów. Codziennie czytam analizy mądrych głów, ale te mądre głowy same nie wiedzą co gadają.
Oczywiście że mam plan awaryjny, w razie gdyby kurs waluty okazał się wyraźnie dla mnie niebezpieczny. Ale jedno jest pewne - niezależnie od wyniku referendum zamykam biznes i ostatecznie żegnam się z Polską. Mam teraz całkiem nowy plan na przyszłość. I co najważniejsze - już zaczyna się wdrażać w życie.
Wybaczcie mi więc to moje rzadsze pisanie, jestem tak zaaferowana sprawami finansowymi że nie mam głowy do niczego innego. Wszystko wyjaśni się w piątek.