środa, 13 stycznia 2016

Coś mnie nosi

Jestem przekonana że spałam mocno całą noc, bo obudziłam się tylko raz około piątej na siku. Po czym zasnęłam znowu jak zabita. Budzik ledwo mnie dobudził, nie mogłam się wygramolić z łóżka.
Od razu przypomniałam sobie mój sen, w którym odmłodzeni bohaterowie Top Gear walczyli o moje zainteresowanie, a ja pozwoliłam sobie być traktowana jak księżniczka. Jeremy Clarkson postanowił w końcu że on tylko tak dla towarzystwa, ale May i Hammond prześcigali się w pomysłach jak zdobyć moją uwagę i ośmieszyć rywala. W końcu w jednym z pubów okazało się że zostawiłam gdzieś swoją torebkę więc Hammond wysłał Maya taksówką na poszukiwania, w nadziei że spławi rywala i będzie mnie miał tylko dla siebie, niestety May wrócił z torebką tak szybko jak wyszedł, czym zdobył sobie moją dozgonną wdzięczność i sympatię. Niepocieszony Hammond postanowił spróbować jeszcze raz, zabierając mnie (nas) na koncert na placu George Square, gdzie ze zdziwieniem odkryłam że ja tę muzykę skądś znam. Z głośników rozlegało się bowiem po polsku "Zostawcie Titanica" a na maleńkiej scenie zbudowanej z beczek grał Lady Pank...

*****
Na koncercie Lady Pank byłam dwa razy - raz w osiemdziesiątym szóstym w Domu Kultury i raz w dziewięćdziesiątym siódmym na Rynku w Opolu, tuż po powodzi, zdaje się że część Opola jeszcze była pod wodą. Top Gear oglądałam ostatni raz ze trzy lata temu, kiedy jeszcze syn mieszkał w domu. Co mi w tej głowie siedzi???

*****

Od chwili przebudzenia coś mnie nosi, czuję jakiś niepokój, jakbym przeczuwała że coś się wydarzy. A ja nie chcę żeby się nic wydarzało, ja chcę żeby było tak jak jest, po co mnie te całe wydarzenia, nerwy człowiek tylko ma po nich i nic więcej. Siedzę tylko i wymyślam co to może być bo żadnej rewolucji nie przewiduję. Czyżbym się tak denerwowała dzisiejszym meczem badmintona? Bym się nie dziwiła gdyby to był mój pierwszy, ale to dla mnie nic nowego. Ech... To pewnie ta herbatka.
Obiecałam sobie że już więcej nie będę piła herbatki z melisy przed spaniem.


poniedziałek, 11 stycznia 2016

Pierwszy raz jeszcze raz

Dziś będzie post parentingowy natchniony przy pomocy Jaskółki.

Wiadomo, dzieci moje stare już są bo i ja stara (ekhem!), wiadomo też że na starość człowiek się robi emocjonalny i lubi sobie powspominać. Ja bardzo miło wspominam dzieciństwo moich dzieci. Gdybym wiedziała że "duże dzieci większy kłopot" to pewnie bym się tak nie denerwowała każdą pierdołą wtedy, ale koniec kropka, to co było już nie wróci, zostały tylko wspomnienia.

Zawsze lubiłam sobie pospać w weekendy, no a wiadomo że z dziećmi się nie da. Chociaż moje były w tym zakresie raczej dobrze wychowane bo nie wstawały przed siódmą, ale na miłość jeża, w sobotę, no chociaż w sobotę to by się chciało dłużej w łóżku poleżeć. Nie będę pisała o całkowitym niemowlęctwie bo to zupełnie inna historia, córka spała w swoim łóżeczku to i synek też. No i tak było przez jakiś czas, dopóki ten mały diabełek nie nauczył się chodzić i wyłazić samodzielnie z łóżeczka. Starsza o dwa lata córeczka, dotąd grzeczna jak aniołek i posłuszna, oczywiście zaczęła go naśladować, więc gdy mały się  budził o zupełnie niemoralnej godzinie i wędrował do pokoju rodziców, to ona oczywiście też. Wyglądało to niezwykle śmiesznie, bo oboje spali w śpiworkach i w tychże śpiworkach, odpowiednio ustawiając małe nóżki w rogach, tupali jeden za drugim, najczęściej się zaśmiewając że udało im się kolejny raz przechytrzyć rodziców...
Minął jakiś czas, córka poszła do przedszkola, syn do żłobka, stali się w miarę samodzielni, potrafili już nałożyć na siebie niektóre ubranka i sami siebie nakarmić, więc pewnego dnia przyszedł mi do głowy szatański plan. Zrobiłam wieczorem małe kanapeczki, włożyłam przykryte talerzykiem do lodówki, na stole położyłam soczki z rurką. Na krzesełkach koło łóżeczek dzieci poukładałam ubranka w odwrotnej do nakładania kolejności, to znaczy bluza na spodzie a majteczki na samej górze, po czym zrobiłam im małą pogadankę. Że mamusia z tatusiem muszą sobie w niedzielę troszkę dłużej poleżeć SAMI w łóżku, bez dzieci, i że oni są już duzi i bardzo samodzielni, że na pewno sobie doskonale poradzą przez pół godziny po obudzeniu. Więc jutro rano nie wolno otwierać drzwi do sypialni rodziców, aż oni sami wstaną i wyjdą. Pokazałam jedzenie w lodówce, pokazałam ubranka, nakazałam pomóc jedno drugiemu gdyby nie mogli sobie poradzić. Córka w nagrodę (no i dlatego że jest starsza) mogła wyjąć sama kanapki z lodówki, syn za to mógł pierwszy włączyć telewizor, żeby mogli sobie bajki pooglądać. Dzieci podekscytowane zasnęły, za to rodzice nie za bardzo... i oczywiście rano zamiast spać to obudziliśmy się jeszcze przed dziećmi i podsłuchiwaliśmy przy lekko uchylonych drzwiach. Pierwszy sukces - nikt nie otworzył drzwi do sypialni. Drugi sukces - dzieci zachowywały się niezwykle cicho, po prostu uznały że są rzeczywiście "dorosłe" i taka zabawa w samodzielność rzeczywiście była dla nich czymś fascynującym. Kiedy po pół godzinie wyszliśmy z sypialni, powitały nas puste talerzyki, kartoniki po soczkach i uśmiechnięte buzie dzieci zadowolonych z przywileju patrzenia w telewizor wcześnie rano. Nic to że córka tylko w rajtuzkach (nie chciało jej się spodenek zakładać), a synek w kapciach na odwrotnych nogach :-)

I taki to był ten pierwszy raz...

A teraz śpią cholery jedne do czternastej albo i dłużej, a człowiek się zastanawia jak tu odkurzać żeby ich nie pobudzić, a jak się wylęgną z barłogu przez wieczorem to jeszcze się pytają co na śniadanie!!!


niedziela, 10 stycznia 2016

Inne majo to moje też

Wszyscy tak bardzo zachwycają się tym nowym drapako-łóżkiem że i ja w końcu wlazłam na Zooplusa i zakupiłam, tym bardziej że było w promocji w porażająco niskiej cenie 5,99 funta. Paczka przyszła w piątek i od razu niesłychanie wystraszyła moje koty, chyba dlatego że pudełko było dość niestandardowych wymiarów. A przecież normalnie przychodzą kwadratowe. No ale ciekawość zwyciężyła i trzeba było sprawdzić zawartość pudła. Tiguś zabrał się do tego bardzo ostrożnie, obchodząc pudło dookoła i sprawdzając nosem.




A potem popełniłam błąd. Drapak przyszedł z załączoną paczuszką kocimiętki, Otworzyłam paczuszkę i wsypałam odrobinkę do drapaka, czym wywołałam święte oburzenie córki, bo ona doskonale wie że dla Tigusia to jest narkotyk. Co się okazało chwilę potem. Tiguś drapał i drapał i drapał. A potem tarzał się i tarzał i tarzał. A mi w międzyczasie padła bateria w aparacie więc część zdjęć musiałam zrobić komórką. Ale tarzania nie zdążyłam, może i dobrze widok nie za bardzo fascynujący, a raczej żałosny i żenujący. Ci którzy mieli do czynienia wiedzą o czym mówię... 





W każdym razie, zabrałam skołowanemu i "pod wpływem" Tigusiowi drapaka i wytrząsnęłam całą kocimiętkę do zlewu. Gdy Tiguś dochodził do siebie, zjawiła się panna Migotka. Nie za bardzo była jednak zainteresowana nowym nabytkiem. 


Bardziej ciekawiło ją pudło, oczywiście :-) W tle widzimy bardzo twarzowe zwisy, hehe!


No i oczywiście walalące się po domu szczury, nieodłączni przyjaciele Migusi.


Brakowało mi parę funtów do darmowej przesyłki więc zakupiłam na spróbowanie suchą karmę Concept for Life, którą Zooplus oferował w cenie kup jeden drugi dostaniesz gratis. Charakterystyka i skład dość dobry, zobaczymy czy będą chcieli jeść. A jak nie to się komuś odda.  



Potem Tiguś poszedł otrzeźwieć na podwórko a Migusia w akcie łaski pozwoliła sobie na wejście do drapaka na chwilkę. 


O, tu pozuje...


A tu nawet ma oczy (jak się dobrze przyjrzeć)


A potem drapak przeniosłam w miejsce domku, do którego oni i tak nie wchodzą, nie wiem po co ten domek tam stoi normalnie, chyba dla ozdoby. No i od razu znalazł się kandydat na zawartość.





On tam, a Migusia tu...


On tam...


A ona tu...


Zastanawiała się dłuższą chwilę czy siedzieć tak i patrzeć na swojego brata...



... czy zająć się czymś pożyteczniejszym, czyli leżeniem na oglądającej telewizję mamusi, oczywiście z masażem wstępnym koca :-)


A Tiggy udawał że śpi, ale uszy mu chodziły na wszystkie strony.


Za jakąś chwilę wstał, podrapał...


...położył się...


... i znowu wstał...


... porozciągał mięśnie ogona...


... zaprezentował kilka pozycji jogicznych...



...zademonstrował zastosowanie języka...



... i ułożył się ponownie do drzemki. I siedział tak ze dwie godziny.


Tak że Moi Mili, kociszcza moje stały się posiadaczami najnowszego hitu Zooplusa a ja wciąż nie wiem jak mam go oceniać. Zgodnie z przewidywaniem, Tiguś przyjął nowy sprzęt z dość dużym entuzjazmem, Migusia miała go w odwłoku, ale ona większość zabawek ma w odwłoku, za wędkami nie biega tylko je nosi w pysku po całym domu i ma swoje szczury z którymi walczy dzielnie po kilka razy dziennie. Wszystko okaże się w praniu. W każdym razie nic straconego, jak drapak będzie stał bezużytecznie to schowam i wyciągnę za jakiś czas, albo dam komuś kto zrobi z niego użytek. 

Pozdrawiam leniwie.