poniedziałek, 26 października 2015

Dopadło i mnie

Errata mnie nominowała, o tu, więc jako sumienna i obowiązkowa osoba pragnę teraz powiadomić cały świat że właśnie dzisiaj na wyzwanie Erraty odpowiadam, a dlaczego dopiero dzisiaj to każdy czytacz tego bloga może się domyślić. Chora byłam. I nie w głowie mi były trudne tematy. 
No ale teraz, jako żem powróciła do świata żywych, zająć się takowymi mogę co niniejszym poczyniam.
No więc order:

I pytania:

1. Jak sadzisz, czy w resocjalizacji więźniów lepiej sprawdza się podejście restrykcyjne, czy też "liberalne"?

Ja nie uznaję resocjalizacji. Dla mnie więzienie jest jest karą za popełnione czyny i pod warunkiem że osoba zostanie osądzona w miarę sprawiedliwie (bo sprawiedliwości na tym świecie nie ma) czyli zgodnie z przepisami, uważam że powinna tę karę odbyć w całej surowości. Znaczy że to co oferują więźniom w więzieniach uwłacza mojej godności, bo nie po to płace podatki żeby przestępcy mieli lepiej niż ja. Ale też uważam że czyn czynowi nie równy dlatego nie wsadziłabym do tego samego miejsca wszystkich skazanych, a raczej posegregowałabym ich wedle kodeksu prawa. Kazałbym im odpracować swoje wczasy na rzecz społeczeństwa, niektóym bezpłatnie a tym których wykroczenia były naprawdę "małe" - płaciłabym jakieś kieszonkowe żeby mieli na start jak wyjdą. Nie do końca uznaję zasadę "oko za oko" ale za ciężkie przestępstwa typu gwałty czy morderstwa oferowałabym równie ciężkie kary, z karą śmierci włącznie. 
Wiem, nie za bardzo odpowiedziałam na pytanie o resocjalizację, ale jak wspomniałam nie uznaję tego procederu. Jak ktoś jest człowiekiem i ma sumienie to ono samo pozwoli mu żałować tego co zrobił i się zresocjalizować samodzielnie, a jak ktoś jest gnojkiem bez cienia współczucia to nie ma takiej możliwości żeby się zmienił. Tak uważam.


2. Jaką rolę w Twoim życiu pełni muzyka. Bardziej jest inspiracją, czy też wyciszeniem?

Muzyka... Jestem osobą bardzo muzykalną i dźwięki pełnią w moim życiu wielką rolę. Kiedyś muzyka była i inspiracją i wyciszeniem, w zależności od potrzeby duszy i ciała. Teraz powiem szczerze że muzyka przede wszystkim rozrywką, taką jak czytanie książki czy gotowanie. Czasami mnie po prostu męczy. Jeżeli jednak miałabym wybierać między tym a tym to powiedziałabym że muzyka mnie inspiruje, potrafię słuchać jednego utworu po tysiąc razy (nie ma co dziwić się potem że mnie to męczy!), lubię wyszukiwac piosenki w zależności od nastroju. Na pewno nie wyciszenie. W tym przypadku najlepiej działa na mnie głucha cisza.

3. Czy ujmowanie życia w kategoriach estetyki jest "po linii" Bożej, czy szatańskiej raczej?

Hmm... Ja chyba mam własną estetykę, a czy Bóg czy Szatan macza w tym palce, to nie ośmielam się zgadywać :-)

4. Gdybyś miał w swojej gestii kilkanaście milionów na cele społeczne, jak być je rozdysponował. Wiadomo, że wszystkim pomóc nie sposób. Czy w tej sytuacji rozdawałbyś przysłowiowe ryby, czy też raczej zainwestowałbyś w wędki. 

Szkoda że tak mało. I chyba raczej rozdawałabym ryby w obawie że wędki połamią...

5. Czy zgadzasz się z powiedzeniem "wszystkie dzieci nasze są"? Jak widzisz to w praktyce, miedzy innymi również w kategoriach legislacyjnych.

Nie zgadzam się. W zasadzie. Bo jak bym widziała dziecko w potrzebie to może i pomogłabym, ale jednocześnie mogłabym się narazić na gniew rodziców więc wszystko zależałoby od sytuacji. Co prawda serce mi się kroi jak widzę cierpiące dzieci, ale tak samo serce mi płacze z innych powodów. Jako odpowiedzialna matka mam dzieci tylko tyle na ile mnie stać, czyli dwoje. A o kategorii legislacyjnej nie myślę tu pisać bo każde państwo to inne przepisy to co mam się tu wypowiadać...

No i tak to. Errato, mam nadzieję że Cię usatysfakcjonowałam choć trochę. 
A teraz uwaga. Nikogo nie nominuję osobiście z powodów że już pewnie zostaliście nominowani przez kogoś innego, a jednocześnie nominuję każdego kto czyta mojego bloga, więc jak ktoś chce mieć nominację po raz drugi, trzeci i kolejny to bardzo proszę. Warunkiem jest żebyście opowiedzieli mi o swojej pierwszej miłości, w komentarzach albo na email albo u siebie na blogu, będzie mi bardzo miło. Czemu taki temat? Ot, hobby mam takie :-)

Pozdrawiam zdrowo.





piątek, 23 października 2015

Piątek

Wybaczcie brak piątkowego humoru. Zdrowieję najwyraźniej, ale wczorajszy błąd żywieniowy kosztował mnie wiele i dzisiaj umieram z innego powodu, przeprowadzając detoksyfikację. Od kilku lat nie jadłam jogurtów bo mi szkodzą. Wczoraj zjadłam jeden. Uległam modzie antybiotykowo-jogurtowej. Nie warto było.


Ha ha ha.

czwartek, 22 października 2015

Znowu choram

Dopiero co skonczylam dwa antybiotyki na zapalenie zatok a sie teraz nastepna cholera przypaletala. Angina czyli ropne zapalenie migdalkow. W poniedzialek wieczorem cos juz mnie w gardle podrapywalo, we wtorek za zelo mnie w kosciach lamac i jakies bardzo bolesne mi sie zrobilo na szyi pod uszami, wyszlam wczesniej z pracy bo sie normalnie zaczelam na biurku pokladac to mnie wygonili. Gardlo bolalo coraz mocniej, w koncu sobie zajrzalam. O MUJ BOBRZE!!!
Musialam gonic po lusterko bo mi gardlo spuchlo tak ze nic nie widzialam. A potem zobaczylam tylko biale naloty z obu stron, nawet nie moge tego nazwac nalotami tylko jakby ktos wzial i gruba  warstwe jogurtu wyciepal lyzka.
Z samego rana pognalam do lekarza, ledwo ruszajac czlonkami obolalymi. Pan mi tylko do gardla zajrzal, o nic wiecej nie pytal. Zapytal tylko czy chce antybiotyk bo bez niego to mi raczej szybko nie przejdzie. No co, oni tutaj musza te sprawy z pacjentem uzgadniac, nie dlatego ze pacjent sie zna tylko swiatopoglad moze miec inny na przyklad i pewnych rzeczy nie jesc, to tak jak to jest z wegetarianizmem. No to ja oczywiscie sie zgodzilam bo jakos trudno mi siebie wyobrazic lezaca na lozu bolesci przez trzy miesiace jak w jakims sredniowieczu i moze przezyje moze nie przezyje... Uczciwy doktor zaznaczyl ze jak mi nie zacznie sie poprawiac w ciagu trzech dni to mam do szpitala jechac na operacje. A ja - A po co? A on ze ropa sie moze w srodku migdala zbierac i mozna sepsy dostac, na przyklad. No to ja ze sie do zadnego szpitala nie wybieram i osobiscie dopilnuje zeby mi przeszlo.
I tak leze sobie w lozeczku juz drugi dzien bez przerwy niemal, koty sie same soba zajmuja (zartuje, corka karmi), dobrzy ludzie przynosa mi jedzenie i paracetamole i nawet zaplaty za to nie chca, od czasu do czasu schodze wziac sobie cos do jedzenia i picia i tak sie jakos kreci to moje zycie zakichane, w rytmie 6-godzinnym. Bo musze starannie sie nakombinowac jak to wszytko poukladac bo penicylina musi byc na pusty zoladek, znaczy godzine przed jedzeniem albo dwie godziny po, a moje tabletki na tarczyce musza byc co najmniej pol godziny przed jedzeniem i w innym czasie niz antybiotyk. Wyzsza matematyka normalnie, a ja z matematyki kulawa dosyc jestem. W dodatku zapomnialam rano o ktorej w nocy antybiotyk jadlam i w ogole czy jadlam paracetamol. No bo paracetamol tez trzeba, nigdy nie wierzylam ale widze ze pomaga to biore. I plukanki do nosa na zatoki tez rano i wieczorem musze na sobie praktykowac. Kurcze, zeby jeszcze lozko mi dali takie jak w szpitalu maja, to tylko chorowac. A tak, na trzech poduszkach i jasku sie wspierajac posta tego pisze z nadzieja ze jutro juz bede mogla wstac i troche pochodzic bo od tego lezenia to juz mnie doopa boli.
Pozdrawiam :-)