Przejeżdżając pomiędzy polami, nie mogłam się nie zatrzymać i nie uwiecznić. Tantallon Castle.
I w oddali słynna Bass Rock. O niej pisałam już na blogu kilka razy, wystarczy wpisać sobie w pasku wyszukiwania z boku. Opowieści mówią że wyspa jest biała z powodu kup ptasich, zamieszkuje ją bowiem największa na świecie kolonia głuptaków. Znajduje się ona 2 kilometru od brzegu i zamieszkuje ją stale ponad 150 tysięcy (!!!) tych ptaków.
Nie wierzycie? Tadam!
Dobry mam aparat, c'nie?
I jeszcze razem.
Heniutek czeka grzecznie na poboczu.
No i w końcu las. Kolory jesieni???????
Do dobrze, może z daleka, coś tam gdzieniegdzie się przedziera.
A teraz już drugi las. Ostatni przystanek.
Jesienne pola.
Jesienna alejka.
I nawet grzyby!
Paprocie już przyżółkły. Pzrynajmniej one.
Leciutko zabarwione jesienią drzewo.
Niedobitek malinowy.
I jeszcze las, las i więcej lasu...
Ktoś tu sobie ognisko palił w lesie.
A ponad lasem...
Dojście na skarpę ponad plażą.
W tym domku odbywają się wesela. Bardzo romantycznie.
Nie mogłam się powstrzymać. Przypływ idzie.
Przy6najmniej po krzewach widać jaka to pora roku.
No i tak to. Chyba prawdziwej złotej jesieni już nie będzie w tym roku. Zaraz przyjdzie przymrozek i liście zielone pokurczą się i opadną. Ale ucieszyłabym się gdyby taka pogoda jak dzisiaj trwała i trwała i trwała, aż do samej zimy.
Pozdrawiam cieplutko.