wtorek, 31 marca 2015

Wieści z frontu

Jako że nie dałam znaku życia od bardzo dawna, nawet piątkowego humoru nie było, to co poniektórzy zaczęli się już martwić czy aby ja w ogóle żyję, za co Wam bardzo i serdecznie dziękuję, bo to jednak fajnie jak ktoś tam w dalekim świecie o nas myśli.
Tak więc żyję i żyć będę bo się właśnie z wyra wylęgłam i powiedziałam: dość tego chorowania. Tym bardziej że wyro nie moje to co będę zalegać :-)
Moja choroba okazała się przewlekłym zapaleniem oskrzeli, czyli to świństwo co mnie tak trzymało od grudnia w końcu się ujawniło w pełnej krasie i dobrze, ile można podchorowanym być. Dostałam antybiotyk na siedem dni, dzisiaj już jest piąty i dopiero zaczynam odczuwać pozytywne skutki. Wzmacniane herbatką z cytryną i miodem, paracetamolem, grejpfrutem i co sobie tylko moja duszyczka zażyczy. A życzy sobie niewiele bo jakoś apetytu nie ma. No to przynajmniej doopsko schudnie. Po świętach idę na umówione badania krwi to zobaczymy co tam jeszcze wynajdą.
Tymczasem, razem z kotami wypoczywamy "na wakacjach", które miały być fajnym wyjazdem na kilka dnia a okazały się szpitalem :-) Ale nadrobimy to wszystko, nadrobimy...
Czytam Wasze blogi, jestem ze wszystkim na bieżąco, tylko komentarzy nie zostawiałam bo nie miałam siły myśleć, ale już się poprawiam.
Mam nadzieję jutro już wyjść na prostą. 3MajCie kciuki.

Pozdrawiam pozałóżkowo.


środa, 25 marca 2015

W łeb se strzelę.

Znowu umieram... A już tak dobrze mi szło. I się lepiej czułam i biegałam nawet i w ogóle. No to od rana znowu kaszlę i ciężko mi się oddycha i chyba gorączkę mam, nie wiem bo siedze w pracy ale po to chyba żeby swoje odsiedzieć. Musiałam się gdzieś zaprawić, głupol jeden. I tak myślę myślę i mi wychodzi że wczoraj po badmintonie wyszłam cała zgrzana w samym dresiku, a było 3 stopnie. No to mam. I po co ja te włosy na jaśniejsze przefarbowałam???

Pozdrawiam. Po prostu pozdrawiam. 

wtorek, 24 marca 2015

O zapobieganiu.

Usłyszałam rano w radiu że Angelina Jolie usunęła sobie jajniki z jajowodami. W obawie przed rakiem jajnika. Dwa lata temu poddała się podwójnej mastektomii w obawie przed rakiem piersi.
Jak ona sama to tłumaczy? (Pełny tekst tutaj, niestety po angielsku)
Testy krwi wykryły u niej gen BCRA1, co znaczy (według niej) 87 procent ryzyka raka piersi i 50 procent ryzyka raka jajników. Jej matka, babka i ciotka zmarły na raka. Dalej w artykule tłumaczy się że po zaleceniach wielu lekarzy zdecydowała się na ten krok, choć wie że są inne możliwości zapobiegania rakowi. To jej decyzja i ja również uważam że należy ją uszanować
Ale.
Poczytałam dokładniej. O raku, o genach BCRA, o statystykach.

Statystyki światowe (opublikowane przez World Cancer Research International):
Procent zachorowań na raka wynosi każdego roku około 0,2% ogólnej populacji, z czego szanse przeżycia 10 lat (ogólnie) ma około 50% chorych.
Rak piersi - 12% spośród wszystkich zachorowań na raka, 25,2% spośród raków występujących u kobiet.
Rak jajników - 1,7% wszystkich zachorowań na raka, 3,6% raków występujących u kobiet.
Gen BCRA wykrywa sie u 1 na 50 (!) kobiet chorych na raka piersi oraz u 1 na 10 kobiet chorujących na raka jajnika. Z drugiej strony, u kobiet u których wykryto mutację genu BCRA1 ryzyko zachorowania na raka jajnika wynosi pomiędzy 35-70%. Angelina Jolie miała wobec tego dużego pecha, bo jak się statystycznie popatrzy to ryzyko tak naprawdę jest bardzo niewielkie.
Bo skoro na raka choruje 0,2% populacji, to znaczy że na 10000 osób dwadzieścia osób zachoruje, a z tego będzie 1 osoba chora na raka piersi, a dwie dziesiąte osoby dostanie raka jajnika. Chyba dobrze policzyłam...

Tak sobie teraz czytam to co napisałam. Z jednej strony jak statystycznie popatrzeć to liczby wskazują na jednak niewielkie ryzyko. Z drugiej to wiedzieć że się ma taki gen musi być strasznym obciążeniem, bo to jak chodząca bomba zegarowa. To coś jak wiedzieć że się ma kamienie na nerce, i albo same wyjdą albo trzeba będzie operować :-) Głupie porównanie, wiem, ale jedyne które przyszło mi do głowy. Statystycznie to każdy z nas ma "szansę" na raka, czy się ma ten zmutowany gen czy nie. Ja na przykład mam wielką "szansę" na cukrzycę, jaskrę, raka wątroby, białaczkę, nadciśnienie i Alzheimera. Wszystkie te choroby występowały w najbliższej rodzinie, niektóre tłumnie i są dziedziczne. To co, mam sobie wątrobę wyciąć? A może od razu mózg, rozwiążę tym samym WSZYSTKIE swoje problemy zdrowotne.
Jak daleko można się posunąć w "zapobieganiu" chorobom? Nie podziwiam Angeliny Jolie. A wręcz odwrotnie.

Pozdrawiam