Wczoraj synuś pakował się na wyprowadzkę. Dużo pracy nie miał, wszystko co przywiózł w czerwcu rzucił na ziemię w pudłach i reklamówkach, część którą używał wybabrał z worów i rzucił bezpośrednio na kupę nie-wiadomo-czego, więc wystarczyło tylko tę kupę wyseparować i przenieść pudła na dół, żeby były gotowe do transportu. Troszkę problemu, jak zwykle, sprawiły mu ubrania, bo postanowił wszystkie jak leci poprzymierzać i zadecydować co zabiera (czyli wszystko) a co wyrzuca (nic bo to pamiątki są). Z tymi pamiątkami to nie żartuję bo przytaszczył do domu wór pustych butelek po alkoholach, których nie pozwolił wyrzucić, bo to
memories są. Wór opasły jeszcze nie powędrował na dół, ciekawa jestem jak zareaguje jego tatuś kiedy będzie musiał pakować
ten cały recykling te wszystkie pamiątki do samochodu. Inne przykłady pamiątek? Koszulka z Gran Canarii, nówka, nie prana, wciąż ma na sobie "
aromat tamtego lata, przeniknięty zapachem olejku do opalania", czyli mówiąc po ludzku śmierdzi dwuletnim smrodem. Jeszcze lepsza pamiątka, o tej to już nikomu dotknąć nie wolno, brudna, pomiętolona pościel w której spali razem w dziewczyną przez kilka miesięcy, "
bo tego zapachu nie wolno zbeszcześcić jakimś praniem", co oznacza że jak przytknął ją do własnego nosa to oprócz zaliczonej cofki i niemożności złapania oddechu przez dłuższą chwilę, wciąż dzisiejszego ranka miał trudności z oddychaniem. Zwinięta kula szmat powędrowała natychmiast do szafy, a ja tylko czekam aż go nie będzie, wtedy w masce p-gaz i ubraniu ochronnym
powywalam wypiorę to wszystko w cholerę, może pralka przetrzyma.
W każdym razie, wracając do tematu, wczorajszy wieczór spędziłam na prasowaniu synusiowych koszul i koszulek, z których część była czysta i świeża, a część pachniała aromatem sprzed czterech miesięcy, no co się dziwić jak wszystko stało w worach przez cztery miesiące. Nie było czasu na pranie więc popsikałam wszystko odświeżaczem zapachów Febreeze i poprasowałam jak leci. Jak trochę powisi na wieszakach to się może wywietrzy :-))) A zresztą, jemu to i tak wszystko jedno.
A dzisiaj rano synuś powiedział mi najpiękniejszą rzecz na świecie. Powiedział ze smutkiem: "
Po raz pierwszy czuję że będzie mi brakowało domu i mojej kochanej mamusi, która tak o mnie dba i nad wszystkim czuwa"
No i dlatego Wtorek Srorek. Bo synuś się wyprowadza, bo będzie pustka w domu, bo nie wiadomo jak z SS ale raczej marne szanse, ale to na własne życzenie. Pić nie piję w październiku to się upić nie mogę, ale humor polepszyć to sobie mogę i owszem. No to sobie zamówiłam bilet do kina na wieczór. Idę na "Drakulę". Sama.