piątek, 10 października 2014

Humor na piątek

I co ja poradzę że niektóre są świńskie a niektóre z przekleństwami? Tak jakoś wyszło... Zapraszam!


*****
– Panie sprzedawco! Mamusia prosiła, żeby panu powiedzieć, że pan mi wczoraj źle reszty wydał.
– No i co chłopczyku? Dzisiaj z tym przychodzisz? Dzisiaj to już za późno.
– Naprawdę? Dziękuję! To ja sobie za te 50 złotych słodyczy kupię.


*****
– Kochanie! Zobacz dlaczego nasz kochany Miecio tak płacze.
– To nie Miecio. To syn sąsiada.
– Gówniarz jebany, drze mordę popierdolony…


*****
Ojciec mówi do piętnastoletniego syna:
– Jesteś już na tyle duży, że powinniśmy porozmawiać o sexie.
Na to syn:
– Dobra tato. Co chcesz wiedzieć?


*****
– Kochanie! Właśnie przeczytałem, że podczas seksu mężczyzna spala tyle kalorii, co przebiegając dziewięć kilometrów!
– Taaa… Mój ty, kurwa, mistrzu świata. Dziewięć kilometrów w dwie minuty.


*****
W ciemnościach, podczas seansu filmowego słychać podniesiony głos kobiety:
– Niech pan natychmiast zabiera swoje ręce!
Po chwili:
– Nie, nie pan, tylko tamten pan.


*****
Na lekcji dzieci mówiły jakie znają waluty. Jasio powiedział, że zna "razy".
– Nie ma takiej waluty Jasiu - upiera się pani.
– Jest bo jak siostra wróciła z wycieczki do Turcji, to ojciec ją zapytał: ile dała za ten sweterek, a ona powiedziała, że dwa razy.


Rada dnia:
Jeżeli się topisz, udawaj martwego. Woda pomyśli, że nie żyjesz i wyrzuci twoje ciało na brzeg.


Wesołego weekendu!

środa, 8 października 2014

Dracula Untold

Chcieliście niektórzy to macie.
Poszłam wczoraj do kina, sama. Zamawiając bilet miałam kilka filmów do wyboru, ale w wyniku grobowego nastroju (w dodatku pełnia księżyca) uznałam że ten nadaje się na mój humor w sam raz, w dodatku z powodu tzw. taniego wtorku połączonego ze zniżką stałego klienta zapłaciłam tylko pięć osiemdziesiąt, to co mi tam, strata niewielka. Zresztą, ja uważam że każdy film jest wart obejrzenia, tak samo jak każda książka warta przeczytania. W stylu - co cię nie zabije to cię wzmocni :-)
Po polsku Drakula Historia Nieznana. No i rzeczywiście, takiej historii Draculi to chyba nikt nie słyszał. Oczywiście nie będę tu opowiadać co się działo bo jak ktoś chce obejrzeć to mu zepsuję wrażenia. W każdym razie, film jest nieco mroczny, no ale musi być skoro mowa o wampirach a słońce na nie źle działa. Jest tu wszystko co powinna zawierać porządna bajka, czyli dobro, zło, miłość, nienawiść, zbrodnia, kara i odkupienie. Akcja jest płynna, nie za szybka, nie za wolna, w zasadzie coś się dzieje cały czas, jak we wszystkich hollywoodzkich filmach jest chwilami głupie gadanie, ale nie za dużo tak że nie denerwuje za bardzo. Fajne efekty specjalne, szczególnie momenty kiedy Książę Dracula szybko zmienia pozycję. Aktorzy nieźle dobrani, chociaż niekiedy infantylni, ale to wszystko zgodnie z duchem całości przekazu. Słowem - da się obejrzeć i nie zasnąć, szczególnie że film trwa tylko 90 minut. Krótko, łatwo i przyjemnie, obrazów tak zwanych obrzydliwych jest niewiele, a to akurat dla mnie bardzo ważne w filmie bo nie lubię wypruwanych flaków walających się po ziemi, tak charakterystycznych dla dzisiejszego kina "akcji".
Jak ktoś lubi klimat Batmana to powinien polubić także i ten film. Co prawda nie zachwycił mnie on jakoś szczególnie, zakończenie było jak dla mnie kontrowersyjne, ale biorę obraz jako całość i wystawiam mu pozytywną opinię.


A teraz poza tematem - w kinie nie byłam sama. To znaczy byłam sama, ale oprócz mnie samej i wielu innych grupek osób w sali kinowej zauważyłam jeszcze dwie siedzące samotne kobiety, yupiiii! Jak to fajnie nie być jedyną na świecie!
Poza tym, chyba szykuje mi się kolejny Kandydat na SS. Borze Szumiący, jerzu kolczasty, co ja wyprawiam!!!!

wtorek, 7 października 2014

Wtorek Srorek

Wczoraj synuś pakował się na wyprowadzkę. Dużo pracy nie miał, wszystko co przywiózł w czerwcu rzucił na ziemię w pudłach i reklamówkach, część którą używał wybabrał z worów i rzucił bezpośrednio na kupę nie-wiadomo-czego, więc wystarczyło tylko tę kupę wyseparować i przenieść pudła na dół, żeby były gotowe do transportu. Troszkę problemu, jak zwykle, sprawiły mu ubrania, bo postanowił wszystkie jak leci poprzymierzać i zadecydować co zabiera (czyli wszystko) a co wyrzuca (nic bo to pamiątki są). Z tymi pamiątkami to nie żartuję bo przytaszczył do domu wór pustych butelek po alkoholach, których nie pozwolił wyrzucić, bo to memories są. Wór opasły jeszcze nie powędrował na dół, ciekawa jestem jak zareaguje jego tatuś kiedy będzie musiał pakować ten cały recykling  te wszystkie pamiątki do samochodu. Inne przykłady pamiątek? Koszulka z Gran Canarii, nówka, nie prana, wciąż ma na sobie "aromat tamtego lata, przeniknięty zapachem olejku do opalania", czyli mówiąc po ludzku śmierdzi dwuletnim smrodem. Jeszcze lepsza pamiątka, o tej to już nikomu dotknąć nie wolno, brudna, pomiętolona pościel w której spali razem w dziewczyną przez kilka miesięcy, "bo tego zapachu nie wolno zbeszcześcić jakimś praniem", co oznacza że jak przytknął ją do własnego nosa to oprócz zaliczonej cofki i niemożności złapania oddechu przez dłuższą chwilę, wciąż dzisiejszego ranka miał trudności z oddychaniem. Zwinięta kula szmat powędrowała natychmiast do szafy, a ja tylko czekam aż go nie będzie, wtedy w masce p-gaz i ubraniu ochronnym powywalam wypiorę to wszystko w cholerę, może pralka przetrzyma.
W każdym razie, wracając do tematu, wczorajszy wieczór spędziłam na prasowaniu synusiowych koszul i koszulek, z których część była czysta i świeża, a część pachniała aromatem sprzed czterech miesięcy, no co się dziwić jak wszystko stało w worach przez cztery miesiące. Nie było czasu na pranie więc popsikałam wszystko odświeżaczem zapachów Febreeze i poprasowałam jak leci. Jak trochę powisi na wieszakach to się może wywietrzy :-))) A zresztą, jemu to i tak wszystko jedno.
A dzisiaj rano synuś powiedział mi najpiękniejszą rzecz na świecie. Powiedział ze smutkiem: "Po raz pierwszy czuję że będzie mi brakowało domu i mojej kochanej mamusi, która tak o mnie dba i nad wszystkim czuwa"
No i dlatego Wtorek Srorek. Bo synuś się wyprowadza, bo będzie pustka w domu, bo nie wiadomo jak z SS ale raczej marne szanse, ale to na własne życzenie. Pić nie piję w październiku to się upić nie mogę, ale humor polepszyć to sobie mogę i owszem. No to sobie zamówiłam bilet do kina na wieczór. Idę na "Drakulę". Sama.