wtorek, 30 września 2014

Stefan

Kiedy go zobaczyłam po raz pierwszy, o mało się nie udławiłam czym to ja wtedy w gębie miałam. Rozumiecie, uniwersytet, no różne indywidua zdarzają się na uniwersytetach, od przylizanego gogusia poprzez zwariowanego profesorka do obleśnego brzuchacza z krawatem poplamionym kanapką sprzed trzech tygodni. No ale takiego to jeszcze nigdy nie widziałam. Na imię ma Stefan.
Pierwsze skojarzenie - Hulk pomieszany ze Shrekiem, z tym że chyba bardziej mu do Shreka jednak. Moje zdolności rysunkowe nie są w stanie pokazać wszystkich atutów Stefana, ale wygląda on mniej więcej tak:

Nie, jednak Shrek był nieco bardziej ... zadbany. Facet niezbyt wysoki, powiedzmy że jakieś metr siedemdziesiąt, może dwa, więcej nie ma. Łysa pała, twarz pokryta czymś co mogłoby uchodzic za piegi, w rodzaju tych rudych ale tych jaśniejszych. Ja też mam piegi więc mi to rybka, ale te jego to chyba jakoś bardziej rzucają się w oczy. Oczy... powiedziałabym że niebieskie ma, ale tak naprawdę trudno określić bo ma tak wybałuszone i podbiegnięte krwią że ciężko ustalić. To od sterydów, zadecydowałyśmy ze Stefką. On cały jest taki od sterydów. Olbrzymie karczycho, potężny tors, bicepsy tricepsy i jak-zwał-tak-zwał-cepsy aż rozrywają koszulkę. Dosłownie, bo jego koszulka jest zawsze porozrywana w kilku miejscach, szczególnie przy szyi. Się chyba napina za często czy co?
Brzuch pewnie w sześciopak, kto go tam wie, bo widać tylko potężne mięśnie, nie jak u kulturysty a jak u ciężarowca raczej. A może on dźwiga ciężary? A niech dźwiga co chce, w każdym razie ciało ma na dole zakończone równie umięśnionymi łydkami i gołymi stopami, albo w skarpetkach, bo Stefana jeszcze nikt nie widział w firmie w obuwiu, chociaż poza budynkiem na kończynach dolnych dyndały mu jakieś adidasy. No to buty ma. O stylizacji Stefana można by opowiadać wiele, gdyby było o czym, bo z ręką na sercu przysięgam że on nigdy nie miał na sobie nic innego niż przyszarzały lekko biały tshirt, pewnie wciąż ten sam, jedyne co się zmieniało przez ten rok to ilość dziur i porwań. OK, nosił w lecie koszulkę bez rękawów, ale przez całe lato tę samą. W zeszłym roku w granatowych szortach do kolan, ciągle tych samych, w końcu pojawił się z taką dziurą koło kieszeni że mało mu ptaszek nie wylazł. No więc w okolicach czerwca postanowił zmienić szorty na srebrne i w nich chodzi po dziś dzień. Powiecie pewnie - co za bzdury opowiadam, jak można cały rok w tym samym, a zima? Otóż w zimie Stefan nosi... dokładnie to samo co w lecie, tylko na zewnątrz zakłada granatowy polar i czapkę na łeb. Pewnie te sterydy go grzeją.
Stefan je proteiny i pije kawę. Nigdy nie widziałam go w kuchni z niczym innym niż ogromnym kubkiem jogurtu. Był nakryty parę razy jak wyżerał ciasteczka kolegom z innego wydziału, czyli brakuje mu węglowodanów :-) Jego kubek to kawy to nigdy nie domyty dzbanek do mleka. Ja wcale nie żartuję. Zobaczcie sami - oto kubek Stefana, pozostawiony w zlewie  do odmoczenia, jak zwykle co wieczór. Rano Stefan przyjdzie, wyleje wodę, przepłucze pod kranem i zaleje nową kawę z sześciu łyżeczek.

Stefan nigdy się do nikogo nie odzywa, nie mówi dzień dobry, nie odpowiada. Ale znam jego głos bo kiedyś zapytałam o coś i musiał odpowiedzieć. A tak w ogóle to on nawet na nikogo nie patrzy. I jest Niemcem :-) Ostatnio widziałam go w sali konferencyjnej. Panie w garsonkach i panowie w garniturach. Aha - i Stefan w biało szarej porozciąganej i porwanej koszulce... Musi być wybitnym specjalistą...
 

sobota, 27 września 2014

Rozczarowanie roku

Bedzie bardzo krotko.
Migusia.
Lapie nie tylko motylki.
Widzialam. Wczoraj.
Ganiala mysze po trawniku.
Tracala ja lapka.
Mysz uciekala.
Migusia za nia.
Zlapala mysze w paszcze.
Pobiegla z nia w krzaki.
Znalazlam dzisiaj niezywa mysz kolo smietnika.
Nie wiem czy to ta sama...
Moja grzeczna Migusia...

piątek, 26 września 2014

Humor na piątek

Wisielczy humor mam dzisiaj z rana bo wydelegowali mnie w pracy do skopania komuś dupy. Ja tam w dupę kopać czasami nawet lubię ale normalnych ludzi, a ten facet zdecydowanie normalny nie jest. No ale jest piątek to se humor trza jakoś poprawić. Jak wisielczy to wisielczy - humor na weekend. Zapraszam!






I wisienka na torcie...


Z ostatniej chwili...
Okazało się że kopanie w dupę zostało przełożone na wtorek :-) 
No i od razu trochę mniej ch**owo się człek czuje :-)