- Wiesz mamo, szedłem sobie wczoraj z autobusu, widziałem pełno kotów na naszej ulicy ale wszystkie takie jakieś duże, nie takie jak ona. Ty jej nie karmisz, czy co?
- No mała jest, ja wiem, ale to chyba takie geny, chociaż ona faktycznie trochę mało je...
- Ha ha, ale sobie knypka wzięłaś...
Zaniepokoiłam się bo ona rzeczywiście nie jest taka nienażarta jak Tiguś, chociaż po nocy obie miski z suchą karmą są wyczyszczone a nie podejrzewam żeby Tiggy jadł z jej miseczki bo on ma swoją karmę a migusiowej nie rusza.
No to wczoraj się przekonałam dlaczego ona mokrej karmy żreć nie chce. Proszę bardzo, dowód rzeczowy:
Tak że, proszę się martwić moi Drodzy Czytelnicy, Migusia ma po prostu wysoko-białkową dietę. Mówiłam - ona tylko motylki i muszki gania, ups *zżera.
P.S. A dzisiaj rano nastąpiłam na mysz którą Tiguś upolował był w nocy. Przyszedł się pochwalić, poprowadził mnie nawet do kuchni ale nie widziałam bo nie zauważyłam, na śpiąco to mało rzeczy się widzi. Głasnęłam, dałam dwa cukiereczki i poszłam spać. A dzisiaj rano nadepnęłam na coś aż kości strzeliły bleeeeeeee...... wrzask był taki że sąsiadów zza płota pewnie pobudziłam. Tylko czekać aż Miguśka zacznie polować na myszy, to już w ogóle w domu jeść nie będzie jak tak dalej pójdzie. To ja już wolę jej muszki i motylki...
P.S.2. Tiggy zdobyczy nie pożera, nawet motylków. On ich już nawet nie łapie, za słaby przeciwnik.