W Wielkiej Brytanii Dzień Matki przypada w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, czyli jest świętem ruchomym. Specjalnie zaznaczyłam "świętem" bo to całe wydarzenie - w sklepach nic innego nie widać od kilku dni tylko kwiatki, czekoladki, przecenione wina i koktajle, wszystko w czerwono-różowej oprawie, prawie Walentynki. No ale wiadomo nie od dzis że mamusie lubiom rurzowy :-)
Teoretycznie, powinnam mieć dwa Dni Matki, ten brytyjski i ten polski. Praktycznie, od lat nie miałam żadnego...
W czasie gdy wszystkie mamusie obchodziły ten dzień po brytyjsku, czyli kwiatki obiadki czekoladki, moje dzieci twierdziły że one są Polakami i obchodzą to Święto w maju (szczerze mówiąc chyba nawet nie wiedzą którego). ONE obchodzą - słyszycie to? A kiedy nadchodzi 26 maja to one - zapomniały...
Patrzę wczoraj na telefon - nieodebrane połączenie od syna. Piszę smsa - "A co się stało?". Odpowiedź: "A nic, pomyliłem się, jutro zadzwonię". Dzisiaj jest jutro. No to o dwunastej, żeby dać się dziecku wyspać, dzwonię, bo niecierpliwa mamusia jestem. Odbiera.
- Halooo...
- Witaj synku, chyba Cię nie obudziłam?
- Eeee... nie.... (dochodzi chyba spod kołdry)
- No to co się stało że wczoraj dzwoniłeś? Bo już się denerwuję.
- Eeee... nic... tylko chciałem Ci życzenia na Dzień Matki złożyć... No to...
- OK, to czekam na telefon! Pa!
Rozłączam się.
No to se chyba poczekam...
W każdym razie, Wszystkiego Najlepszego w Dniu Matki dla Mnie Samej!
I dla wszystkich mamuś którym zdarzyło się mieszkać w tym pięknym kraju -
Happy Mother's Day!