Po urodzeniu dziecka wiele, co tam wiele, wszystkie niemal kobiety, normalne kobiety nie jakieś tam celebrytki czy inne sportsmenki, przestają dbać o siebie. Niektóre na krótko, niektóre dłużej, innym zostaje to do końca życia. No bo przecież jak dziecko jest to czasu dla siebie nie ma, czasami nawet na wyjście do ubikacji, a już na makijaż, fryzurę czy zadbanie o figurę to czysta herezja.
Ile razy słyszałyśmy rady typu - idź pobiegaj, na basen, na siłownię, do kawiarni, zostaw dzieci z mężem lub babcią na chwilę, nic im się nie stanie a ty się odprężysz...Taaa jasne, i zostajemy same to rzucamy się w wir rozrywki - na przykład na komputerze. Bo wyjść się z domu kompletnie nie da, nie da i już, bo kto tam ma siłę na bieganie, ja mam ruchu po same pachy, mówi niejedna z nas. Sama tak mówiłam...
Piszę to bo choć słyszałam o czymś takim, nigdy na własne oczy nie widziałam.
Jadę sobie do pracy jak zwykle i co widzę? Z daleka widzę że jakaś mama zapóźniona pędzi z wózkiem na autobus. Ale ale..., autobus odjeżdża a mama dalej pędzi. Kiedy się zbliżyłam okazało się że mama rzeczywiście pędzi (a raczej biegnie spokojnym truchtem ale niech będzie że pędzi) pchając przed sobą wózek, w wózku niemowlę, a na doczepkę stojący na wózku drugi potomek. Mama w typowym biegowym ubraniu, uśmiecha się do dzieci, biegnie spokojnie na spacerek... No bo jak bez dzieci się nie da to można z dziećmi przecież pobiegać. I mamie i dzieciom spacerek się przyda :-)
Da się? Da!
środa, 22 stycznia 2014
wtorek, 21 stycznia 2014
Czasami nie mogę...
Zazwyczaj staram się jeść zdrowo, unikam cukrów i węglowodanów.
Dzisiaj nic nie wzięłam do pracy na lunch, na szczęście koleżanka upiekła sernik, jak ona mówi, dietetyczny, z serka wiejskiego i jogurtu, mniam mniam. Ale to zjadłam "na śniadanie". A lunch poszłam zakupić do sklepiku. Niestety, postałam z pięć minut przed półką i nic, ale to zupełnie nic nie przemawiało do mnie... ani kanapki z przeróżnymi wypełnieniami, ani owoce, ani sałatki.
Nagle gdzieś w głębi czaszki zaczęło się przebijać nieśmiało... frytki z kechupem... frytki z ketchupem... wyszłam ze sklepiku, a one coraz głośniej do mnie... frytki... frytki... z ketchupem.... I już odruch Pawłowa, i już nie tylko w głowie ale i przed oczami zaczęły wędrować przede mną... frytki... Nogi same zaniosły mnie do kawiarnio-stołówki, patrzę - są! Ludzie na talerzach mają! Pytam, czy na wynos dostanę. Dostanę, uffffff...
Po drodze wstąpiłam z powrotem do sklepiku. I tu już wyraźnie i czysto przemówiły do mnie czipsy Kettle lekko solone i Kinder Bueno... Ochhhh...
Zazwyczaj staram się jeść zdrowo, unikam cukrów i węglowodanów, ale czasami nie mogę :-)
I właśnie dzisiaj był ten dzień :-) Przyznajcie się, też tak czasami macie?
Dzisiaj nic nie wzięłam do pracy na lunch, na szczęście koleżanka upiekła sernik, jak ona mówi, dietetyczny, z serka wiejskiego i jogurtu, mniam mniam. Ale to zjadłam "na śniadanie". A lunch poszłam zakupić do sklepiku. Niestety, postałam z pięć minut przed półką i nic, ale to zupełnie nic nie przemawiało do mnie... ani kanapki z przeróżnymi wypełnieniami, ani owoce, ani sałatki.
Nagle gdzieś w głębi czaszki zaczęło się przebijać nieśmiało... frytki z kechupem... frytki z ketchupem... wyszłam ze sklepiku, a one coraz głośniej do mnie... frytki... frytki... z ketchupem.... I już odruch Pawłowa, i już nie tylko w głowie ale i przed oczami zaczęły wędrować przede mną... frytki... Nogi same zaniosły mnie do kawiarnio-stołówki, patrzę - są! Ludzie na talerzach mają! Pytam, czy na wynos dostanę. Dostanę, uffffff...
Po drodze wstąpiłam z powrotem do sklepiku. I tu już wyraźnie i czysto przemówiły do mnie czipsy Kettle lekko solone i Kinder Bueno... Ochhhh...
Zazwyczaj staram się jeść zdrowo, unikam cukrów i węglowodanów, ale czasami nie mogę :-)
I właśnie dzisiaj był ten dzień :-) Przyznajcie się, też tak czasami macie?
piątek, 17 stycznia 2014
Piątkowe boków zrywanie
********
Pewna para miała czterech synów. Trzech było wysokimi blondynami, tylko jeden, najmłodszy był niski i czarnowłosy. Gdy przyszedł czas umierania, mąż pyta żony:
- Kochanie, powiedz mi, tylko szczerze, czy nasz najmłodszy jest moim synem?
- Tak, oczywiście. Przysięgam kochanie!
I wtedy mężczyzna mógł odejść w spokoju. Chwilę potem żona pomyślała:
"Całe szczęście, że nie zapytał o pozostałych trzech..."
Pewna para miała czterech synów. Trzech było wysokimi blondynami, tylko jeden, najmłodszy był niski i czarnowłosy. Gdy przyszedł czas umierania, mąż pyta żony:
- Kochanie, powiedz mi, tylko szczerze, czy nasz najmłodszy jest moim synem?
- Tak, oczywiście. Przysięgam kochanie!
I wtedy mężczyzna mógł odejść w spokoju. Chwilę potem żona pomyślała:
"Całe szczęście, że nie zapytał o pozostałych trzech..."
********
Rozmawiają dwaj koledzy:
- No i jak się skończyła twoja awantura z teściową?
- pyta jeden.
- Aaa! Przyszła do mnie na kolanach!
- Tak? No i co powiedziała?
- Wyłaź spod łóżka, ty tchórzu!
********
Ding-dong!
- Dzień dobry pani.
- A to ty Piotrusiu. Co się stało?
- Tata mnie przysłał, bo dłubie przy motorku i nie może sobie poradzić.
- Stary, rusz dupę i idź pomóc sąsiadowi.
- Tata jeszcze mówił, żeby pan sąsiad wziął jakiś specjalny klucz, bo tata nie ma.
- A jaki?
- Szklana pięćdziesiątka...
*******
Baca z gaździną jadą w pole:
- Słuchojcie no baco - zagaduje gaździna - coś mi się wydaje, ze nasa Maryś jest w ciązy.... tylko jak to mozliwe? Chłopaka ni mo, na potancówki nie chodzi, w nocy śpi z nomi...
- A bo z womi tak zowse - zdenerwował się baca - w nocy się porozkrywata, dupy
powypinata i po ciemku poznaj która cyja...
********
A na dokładkę coś dla osób o mocnych nerwach ;-))
- No i jak się skończyła twoja awantura z teściową?
- pyta jeden.
- Aaa! Przyszła do mnie na kolanach!
- Tak? No i co powiedziała?
- Wyłaź spod łóżka, ty tchórzu!
********
Ding-dong!
- Dzień dobry pani.
- A to ty Piotrusiu. Co się stało?
- Tata mnie przysłał, bo dłubie przy motorku i nie może sobie poradzić.
- Stary, rusz dupę i idź pomóc sąsiadowi.
- Tata jeszcze mówił, żeby pan sąsiad wziął jakiś specjalny klucz, bo tata nie ma.
- A jaki?
- Szklana pięćdziesiątka...
*******
Baca z gaździną jadą w pole:
- Słuchojcie no baco - zagaduje gaździna - coś mi się wydaje, ze nasa Maryś jest w ciązy.... tylko jak to mozliwe? Chłopaka ni mo, na potancówki nie chodzi, w nocy śpi z nomi...
- A bo z womi tak zowse - zdenerwował się baca - w nocy się porozkrywata, dupy
powypinata i po ciemku poznaj która cyja...
********
A na dokładkę coś dla osób o mocnych nerwach ;-))
Udanego weekendu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)