środa, 2 października 2013

Winnetou

Zdziwicie się zapewne, ale w Wielkiej Brytanii nikt nie zna Winnetou. Po prostu, ani Amerykanie ani Anglicy nie tłumaczyli Karola Maya, przecież to był Niemiec i po niemiecku pisał. Nie znać Winnetou - toż to profanacja! Niech żałują ci co nie znają.
A ja właśnie postanowiłam wrócić do lat późnego dzieciństwa, w których oprócz Bruce'a Lee i Gwiezdnych Wojen, wielkim bohaterem był właśnie Winnetou. Pamiętam że jako dziecko jakoś dziewięcioletnie, przeczytałam zachwycając się Indianami wszystkie dostępne książki Karola Maya, Winnetou, Old Surehand, Skarb w srebrnym jeziorze, W Kordylierach... Dlatego też gdy poszukując jakichś nowych (darmowych!) książek do mojego Kindle, natknęłam się na Winnetou tom I i II i to zupełnie za darmo, nie wahałam się ani chwili.
Czytając powieść po wielu wielu latach, patrzy się na nią z zupełnie innej perspektywy. Nie pamiętałam większości wątków, dlatego też ponowne czytanie było dla mnie niezwykłą przyjemnością. Język, może to wina tłumaczenia, a może po prostu tak się wtedy pisało, bardzo naiwny i wręcz śmieszny, ale jakże uroczo prowadzone dialogi! Teraz na pewno większą uwagę przywiązuję do historii, do geografii, do przyrody, do zwyczajów opisanych w książce, i wciąż zdumiewa mnie fakt że facet napisał te wszystkie wspaniałości nawet nie widząc świata który tak wiernie przedstawiał.
Tom pierwszy połknięty, teraz czytam drugi. I chyba zacznę szukać pozostałych powieści Maya, oczywiście po polsku bo po angielsku nie uświadczysz. Fajnie tak, cofnąć się do lat dzieciństwa, choćby w literaturze, w dodatku takiej którą dobrze się czyta. Ja nie jestem filozofem, nie zastanawiam się nad każdym wypowiedzianym słowem, nie analizuję. Może dlatego książka mi się podoba. Żadna tam wielka literatura, trochę naiwne i nagięte, ale przeurocze. Kto nie czytał, zachęcam.

Foto z internetu

poniedziałek, 30 września 2013

Dziwne zwierzątka w moim domu

Żeby nie było że jestem miłośniczką TYLKO kotów, bo o nich przecież najczęściej tu piszę, postanowiłam pokazać wam tu, na blogu, jeszcze inne zwierzątka, które do mojego domu zawitały tego lata.
Tadam!



Zwierzątka są niestety w stanie... że tak powiem dość kruchym, zostały przywiezione do nas z Hiszpanii i są prawdziwą chlubą mojej córki.

Mamy też, mieszkającego na podwórku od dłuższego czasu, osobnika tajemniczego i niezwykle pracowitego, którego pierwszym namacalnym dowodem obecności była ta oto, utkana misternie i wysadzana brylantami sieć:



A oto i władca sieci:



Przepiękny, prawda?

sobota, 28 września 2013

Sezon na polowanie

Jesień to bardzo trudny okres. Ludzie miewają depresję, przyroda przygotowuje się do zimowego snu, a koty... polują. Uwaga, kto wrażliwy to niech od razu zamyka oczy!

Mając dwa koty nigdy nie wiemy tak naprawdę kto stoi za jakim łupem. Jak Tiguś był sam, to wiadomo było na kogo zwalać. A teraz? Czy najbardziej zagorzałym łowcą jest ten oto nieustraszony myśliwy?


Czy ta raczej skromna acz waleczna panienka?


Oto ostatnie łupy. Pierwszy z nich znaleziono w domu, pod kredensem. Mąż wymiatał śmieci i wśród tysiąca papierków, sznurków, piłeczek i pluszowych myszek które myśleliśmy że się zgubiły na zawsze, leżało także i to. Ptaszek, ładnie zasuszony, kto wie ile tam leżał...


Pewnego ranka na trawniku znaleźliśmy takiego oto delikwenta:


Innym razem Migusia znalazła sobie zabaweczkę w trawie:



A wczoraj, na chodniku, leżało ciało następnej ofiary.


I nie powiem już ile tych ofiar było, bo przecież nie każdej robi się pamiątkową pośmiertnę fotografię, prawda?
Mamy pewne przypuszczenia co do sprawcy wszystkich mordów, choć długo zachodziliśmy w głowę - kto? Ale kilka dni temu zaobserwowano i niestety nie uwieczniono na kamerze, jak Tiguś przyniósł w zębach myszkę podobną do tej powyżej, położył ją przed Migusią i odsunął się. Ta oczywiście dostała szaleju, a jak już po chwili się znudziła, Tiggy znowu trącił myszę łapą, podunął ją swojej siostrzyczce i odsunął się. Kazał jej się uczyć, czy co? Bo Migusia do tej pory to owszem, polowała bardzo chętnie, ale na muszki, osy (co już przypłaciła spuchniętą łapką) i motylki. Zazwyczaj poluje na podwórku, ale zdarza się że i w domu. Zobaczcie sami:



Obrońców praw zwierząt uspokajam - motylek przeżył, córka wyciągnęła go z worka i wypuściła, ku szalonemu oburzeniu Migusi.