wtorek, 23 lipca 2013

Burza

Już pisałam wielokrotnie że uwielbiam burze. A u nas w Szkocji jest ich jak na lekarstwo. Ale dzisiaj właśnie była i właśnie się skończyła. Szkoda że to biały dzień i że siedziałam w pracy, więc nie zauważyłam żadnych błyskawic, ale grzmiało nieźle, i nieźle też padało. Ciekawe czy u mnie w domu też. Przydałoby się, roślinki aż płaczą o deszcz.
Chociaż błyskawic nie widziałam wygrzebałam trochę z internetu, tak aby się napatrzeć i napodziwiać. Mnie nigdy nie udało się złapać błyskawicy w obiektywie, może dlatego że wolę stać i podziwiać? Wszystkie cudowne, wszystkie to dzieła sztuki.
Która wam się podoba najbardziej?




















Zdjęcia z internetu

piątek, 19 lipca 2013

Humor z zeszytów szkolnych

Dzisiaj - z kryminałem w tle ;-)


Żeby poznać lepiej wszechświat, należy powystrzelać więcej kosmonautów.

Sztyletem trafił w samo sedno mechanizmu miłości.

Huk strzelił i wszyscy ponieśli śmierć.

Wielu z nich poległo, ale się tym nie zrażali.

W czasie akcji trafiają go dwie kule, które po kilku godzinach nie dają znaku życia.

Miało miejsce 6 morderstw, których ofiary tylko cudem przeżyły.

Na placu boju słychać było jęki rannych i zabitych.

Kain zamordował Nobla.

Kara śmierci ma charakter nieodwracalny.




Zaczerpnięte z internetu.

Udanego weekendu!

środa, 17 lipca 2013

Nigdy nie stój kiedy możesz usiąść...

Synuś zaczął swoją pierwszą pracę. Właściwie nie pierwszą, bo już raz pracował jako test purchaser, czyli próbował kontrolowanego zakupu papierosów jako szesnastolatek. I nawet ktoś mu sprzedał. Za co dostał dość dobre pieniądze od organizacji rządowej (syn, nie sprzedawca, bo sprzedawca dostał mandat!). Ale to pierwsza wakacyjna praca. Nic szczególnego, traffic controller, czyli po polsku kontroler ruchu. 8 dni, akurat w terminie przed wyjazdem wakacyjnym i przed egzaminem na prawo jazdy. Praca - nic szczególnego, ale wydarzenie szczególne bo the Open Championships - czyli golfowy odpowiednik turnieju Wielkiego Szlema. I właśnie mój syn został wybrany do obsługi parkingu VIP i Players. Ma więc okazję na niemałe wrażenia. Po pierwsze - samochody. TAKIEJ ilości TAKICH samochodów i to w dodatku na jednym parkingu to on nie widział w całym swoim życiu. I sportowe, i limuzyny, i przede wszystkim ogromne cruisery, bo przecież golfiarze muszą w czymś wozić ten swój cały sprzęt. Choć syn mój na golfie się nie zna i nie za bardzo go to obchodzi, codziennie po pracy sprawdza w internecie kogo sławnego już widział. Więc zamienił już parę słów z każdym z pierwszej piętnastki najlepszym golfistów świata, no prawie każdym bo Tiger Woods się gdzieś ukrywa. Albo przylatuje helikopterem. Widział też Novaka Djokovica z dziewczyną i kilku pomniejszych aktorów. Na sugestię męża żeby wziął notes i zbierał autografy, syn tylko wstrząsnął ramionami...
Ale praca takiego kontrolera ruchu na takich mistrzostwach ma też i drugie oblicze. Stoi się te 8 czy 12 godzin w słońcu, które akurat teraz się wściekło i grzeje jak durne, tak że bez dobrych filtrów ani rusz. W czapce na głowie, w koszulce polo i czarnych spodniach, syn już nabrał, jak to się mówi, golfiarskiej opalenizny, czyli twarz, szyja i ręce. Do domu przychodzi po prostu wykończony, nie tyle przez upał (picia ma pod dostatkiem, jedzenie też) co przez nogi. Bo niestety trzeba stać, chodzić raczej nie ma gdzie, a siedzieć nie wolno. Tylko na przerwie. Tak więc wieczorami po pracy synuś nogi do góry, okłady z lodu i maści na obrzęki, a i tak ledwo zipie. Ale dobrze mu tak. Niech zazna trudu zarabiania pieniążków i wie że praca jednak popłaca.
Właśnie dzisiaj, kiedy go podwoziłam rano, powiedział że już wie co znaczy żołnierskie powiedzenie:

Never stand when you can sit, never sit when you can lie down, never stay awake when you can sleep.

"Nigdy nie stój kiedy możesz usiąść, nigdzy nie siedź kiedy możesz się położyć, nigdy nie czuwaj, kiedy możesz spać."

Stwierdzam, że to jest stara, ale najprawdziwsza prawda...


Foto z internetu