wtorek, 8 stycznia 2013

Wmłócę wszystko a resztę zakopię

Jusz szusta, fstawaj, fstawaj, głodna jezdem! No fstawaj, otfieraj oko, no jusz, teras, jusz!
Mała łapka ląduje na policzku. Nie ma rady, trzeba się zrywać. Małe biegnie w podskokach, tup-tup, po dwie nóżki po schodach.
No jusz, jusz? Ile moge czekać, głodna jezdem, jusz czszy tygodnie nic nie jadłam, dopiero pszetwczoraj mi dawałaś przeciesz!
Czekaj mała, miskę muszę umyć najpierw, zobacz jak wybrudziłaś wczoraj.
Nie myj, nie myj, po co beńdziesz myła, ja tu zaras fszystko wyliżem co do okruszeczka, fszystko, zobaczysz sobie...
A ta druga miseczka to la kogo, la mnie? Mniam mniam, beńdzie dobre, och jak pachnie. Co, la Tigusia? Nie la Tigusia, nie ma Tigusia, Tiguś sobie poszet i jusz nigdy nie wróci. Dawaj mi fszystko, fszystko, teras, ja jusz chcem, ja jusz nie wyczymaaam!
No nareszcie.
Chrumpcium cium, mniam mlask, chromciu chrum, pyszne, pyszne naprawde, jusz nie moge s tej miseczki, muszem z drugiej spróbować, O chromciomciom, jakie dobre... Że to samo? No jak to samo, pszeciesz pyszniejszesze jest o wiele. Ale jak dla Tigusia? Pszeciesz nie ma Tigusia, nie mófił mi kjedy wróci, a Tiguś to nie musi jeść fcale a fcale, wiesz? On jezd taki wjelki i gruuby i naprawde tego fcale nie lubi, tego kurczaczka. A ja jezdem jeszcze malutka, ja lubiem, o!
A co f tamtej innej miseczce? Chrupeczki pyszne, oj to sobje tesz skubne pare, Że brzusio mam jusz jak baleronik? A co to jezd baleronik? Słonik? Nie jezd fcale za duży, o nie, zobacz, jeszcze mi nie leży na podłodze, fcale!
Ale dobre, ale pyszne, no to sie jusz troszke najadłam, a teras to fszystko zakopiem. A jak Tiguś pszyjdzie to mu nie powjesz że zakopałam, dopsze? To fszystko moje, zobacz jak ładnie chowam, o jeszcze troszke tutaj, i tu...
I tu Migusia ładnie "zakopuje" zgrabnymi ruchami znanymi mi tylko z kuwetki, nabiera łapkami niewidzialny piaseczek rozsypany dookoła do połowy zapełnionych (czy może w połowie pustych) miseczek. Zostawia sobie na później :-)
Czy wasze koty też "zakopują" jedzenie??????

* Pisownia oryginalna, wielce przemyślana.

*****************************************************************

Ciekawe czy Migusia zdołałaby wciągnąc takiego ptaszka?




Na zdjęciach - świąteczny indyk przywieziony tuż przed świętami. Niezła waga, co nie?

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Jak wam się podoba?

Wypełniłam właśnie pierwsze Postanowienie Noworoczne - zmieniłam wygląd bloga z ciepłego na zimny. Czy może raczej odwrotnie. Jak wam się podoba?

Próbowałam też zmienić jakoś bardziej dosadnie jego funkcjonalność, dodać zakładki żeby łatwiej było czegoś szukać, ale się nie da. Blogger nie przewiduje że ktoś chce mieć obrazek na górze a więcej funkcji na dole. A może się da tylko ja taka tępa jestem? Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.

Dla tych którzy martwili się że Migusia ma za małe okno na świat - troszkę większe okienko na świat (wirtualny) :-)


Kto puszcza swoim kotom czasami Birdies na Youtube?

O plecach i Wielkim Świecie

Miałam iść do pracy w zeszły czwartek ale nie poszłam bo bolały mnie plecy. Serio, obiecuję już nigdy nie naśmiewać się z ludzi którzy skarżą się na ból pleców. Bo zawsze gdy słyszałam że ktoś nie poszedł do pracy bo go bolały plecy, myślałam z sarkazmem - akurat, plecy cię bolały, hehehe, mnie tam zawsze bolą i jakoś żyję. Dźwigać nie można - zrozumiem, dysk ci wyskoczył, rwa kulszowa, ok. Ale bolące plecy? Śmiechu warte.
Otóż nie było mi do śmiechu gdy obudziłam się w czwartek rano. Dałam kotom jeść i wróciłam do łóżka jeszcze sobie poleżeć troszkę przed pracą, wiadomo koty wstają skoro świt a praca jest troszkę później. I już nie mogłam się podnieść z łóżka. A jak się podniosłam to nie mogłam chodzić. Zgarbiona tak suwałam się po domu, wyprostować się ani na moment. Leżeć na boku źle, na wznak źle, na brzuchu jeszcze gorzej. Zadzwoniłam więc że nie przyjdę, przespałam się parę godzin, po południu już było lepiej. Ale następnego ranka znowu to samo. O nie, tu trzeba lekarza. Więc poszłam.
Lekarz pooglądał, pobadał, dał tabletki przeciwbólowe o dużej mocy i stwierdził że to na pewno nie kręgosłup, a raczej mięśnie przykręgosłupowe, które mam dość silne więc nie powinny boleć, ale jednak coś tam się musiało zdarzyć po drodze. Prawdopodobnie przeciążenie przedświąteczne, potem lenistwo świąteczne i po, w połączeniu z grypą, obżarstwem i przyrostem wagi (a jakże!) a w dodatku stres związany z pójściem do pracy. I to chyba właśnie ten stres. Jakby nie przeszło za tydzień to mam iść na fizjoterapię.
W domu wzięłam tablety, mąż nakazał mi nałożyć specjalny pas wzmacniający kręgosłup. Kochany mąż, zawsze się z niego śmiałam że on to sobie kupuje supporty (wzmocnienia) na wszystko, na łokcie, nadgarstki, kolana, nawet kręgosłup. No ale przydało się. Pochodziłam w tym cholerstwie dwa dni i w sobotę wieczorem byłam jak nowo narodzona! Ale po tym przyrzekłam sobie nigdy nie brać z przymrużeniem oka ludzkich problemów z plecami.
A wczoraj to rozbieraliśmy choinkę i cały ten świąteczny nastrój pakowaliśmy z powrotem do pudełek na przyszły rok. Szkoda mi było choinki, bo to jodeka, wcale się nie sypała, ale cóż, mus to mus. Choinka wylądowała przez okno, za choinką Migusia, która wlazła na parapet popatrzeć przez otwarte okno i się pośliznęła i wypadła... a ja z krzykiem za nią przez tylne drzwi oczywiście. Mała się tylko otrzepała, zamarła jak wryta widząc ŚWIAT i dalej w nogi! Na szczęście nie ubiegła za daleko bo tylko do drzwi frontowych gdzie przystanęła aby odpocząć i zdziwić się jeszcze bardziej że ŚWIAT jest też po drugiej stronie domu. I tam przejęła ją brygada ratownicza i na rękach zaniosła z powrotem do BEZPIECZNEGO SCHRONIENIA. Które będzie mogła opuścić aby ponownie pozwiedzać świat dopiero po operacji-wiecie-jakiej. Czyli pod koniec lutego, może w marcu. Na razie to sobie może popatrzeć, o tak:




 

Swoją drogą, nie wiedziałam że ta nowa klapka taka niedorobiona z zewnątrz :-) Oj będzie mąż miał robotę! I jaka brudna od Tigusiowych łapek! Na starej brązowej to jednak nie było tak widać :-)