poniedziałek, 10 grudnia 2012

Gdzie te koty nie wlezą...

Krótko dziś będzie bo jestem na szkoleniu. W Anglii. Pośrodku niczego, a właściwie na byłej farmie mlecznej której właściciel zdecydował się na przebranżowienie z powodu braku dochodowości i wynajmuje swą posiadłość firmom szkoleniowym. Szkolenie strasznie ciekawe, o planowaniu strategicznym,  i niezwykle przy tym popularne bo na cały kraj zglosila się... jedna osoba. Czyli ja. Więc w dzień jestem szkolona, nawiasem mówiąc fajnie tak jeden na jeden, więcej się zrobi i mniejszy stres bo nie trzeba się wykazywać przed innymi. A wieczorami siedzę w hinduskim hoteliku, jem, oglądam telewizje. I tęsknię za swoją dziatwą.
A dziatwa jak to dziatwa, zachowuje się... po kociemu.
Ponieważ mam problemy z edycją posta, wyjaśniam ze dwa pierwsze zdjęcia zrobione byly tuż przed moim wyjazdem - mogłam zamknąć walizkę i wziąć Migusię ze sobą :-) i nie żartuję bo w niej zasnęła...
A resztę zdjęć dostałam przed chwilą na komórkę. Co oni tam wyprawiaja wszyscy???
Przepraszam za bałagan, ale mnie tam nie ma. Mała po prostu MUSIAŁA się wpasowac do małego pudełka. A Tiggy przeszedł samego siebie!






środa, 5 grudnia 2012

Troszkę świątecznie

Jako że mieszkam za granicą, teraz to ja jestem przysłowiową ciocią z Ameryki która wysyła do domu paczki. Zawsze na Boże Narodzenie wysyłam więc prezenty dla wszystkich członków rodziny, jakieś drobiazgi, słodycze, coś czego nie ma w Polsce a jest tu, albo coś na co TAM sobie nie mogą pozwolić bo jest bardzo drogie a tu jest tańsze, na przykład kosmetyki. Dla rodziców zawsze kupowaliśmy porządny prezent czyli lodówka czy telewizor - nie żartuję ale jakoś tak się składało że zawsze przed świętami coś komuś wysiadło, a emeryci jak wiadomo za dużo nie mają. No to niech mają od nas coś. Będę szczera - nieraz oberwało nam się i to sporo za tego typu prezenty, bo przecież u nas też się nie przelewa, ale my razem z mężem stosunek do pieniędzy mamy, jakby tu powiedzieć, szczególny, w znaczeniu że jak są to się wydaje a jak nie ma to się wydaje mniej. Żeby nie było że świat niewdzęcznością stoi, w naszą stronę płyną kiełbasy (zawsze proszę żeby nie szynki bo tych mamy po dziurki w nosie), balerony, suszone grzyby, biały ser, śledzie i wszystko to czego nam na Święta potrzeba a TU nie ma. Chociaż, prawdę mówiąc, to tutaj wszystko jest, przecież są polskie sklepy, to prawda że znacznie drożej ale jak trzeba to się kupuje. No ale nie ma to jak produkt prosto z Polski. Można sobie też o tym poczytać kilka postów wstecz.
Ogarnięci przedświąteczną gorączką, bo to już przecież na dniach paczkę trzeba nadawać by dotarła przed Świętami, wybraliśmy się w zeszłą sobotę za zakupy. I o dziwo, jak nigdy jeszcze w życiu, kupiliśmy wszystko co potrzeba było a nawet więcej, w ciągu jednego dnia, a właściwie kilku godzin. To co było zamówione przez internet, również przyszło bardzo szybko tak że od niedzieli pakowałam wszystkie prezenty, owijałam odpowiednim papierem, taki dla dzieci, taki dla młodych, jeszcze inny dla starszych... Oni już TAM wiedzą co z tym fantem zrobić.
I tu muszę coś wyjaśnić. Gdy zamieszkaliśmy w tym pięknym kraju, ciężko nam było oczywiście, niemniej jednak tradycja być musi. Więc co roku Mikołaj, Wigilia jak należy, choinka z prezentami, bigos, sernik i makowiec. Z biegiem czasu zaczęliśmy zauważać też inne tradycje i wprowadzać w życie to co najbardziej nam się podobało, tak więc w Boże Narodzenie jemy pieczonego indyka z pieczonymi ziemniaczkami, marchewką i pietruszką (tak tak, pieczona w piekarniku pietruszka jest pyyyszna!), z brukselką z wody, z dodatkiem konfitury żurawinowej i pysznym rzadkim sosem. Taki to brytyjski obyczaj. Ale najbardziej podobało nam się że w tym kraju choinkę rozkłada się tydzień-dwa przed świętami, składa z powrotem lub wyrzuca jak kto ma żywą najpóźniej do 6 stycznia, bo potem to... straszny pech! No nie to nam się podobało że się rozkłada tę choinkę i składa ale to że wszystkie prezenty dostarczane są wcześniej, wprost pod choinkę. Nie wiem jak to jest z małymi dziećmi, bo przecież im prezenty przynosi Mikołaj w noc wigilijną, niemniej jednak w większości domów prezenty leżą sobie zapakowane pod choinką przez cały nieznośnie długi przedświąteczny czas i tylko dokładane. Co doprowadza niektórych w stan szału bo potrząsając prezentami nie mogą się za nic domyślić co jest w środku!
No i taką tradycję wprowadziłam w moim rodzinnym domu. Trudno było na początku, bo mama otworzyła wszystko wcześniej, i było po niespodziance, ale w następnym roku uświadomiłam też siostry i one już przypilnowały żeby prezenty czekały aż do Wigilii. Bo dzieci przecież wiedziały że prezenty przysłali ciocia z wujkiem, a Mikołaj i tak swoje doniesie :-) A dorośli niekiedy jeszcze lepsi niż dzieci - musielibyście zobaczyć scenkę z moim tatem zaglądającym przez dziurkę do pudła z kosiarką, jak potrząsał dwadzieścia razy dziennie wielkim pudłem i nie grzechotało. Ja nie widziałam ale sobie wyobrażam :-)
Paczka prawie spakowana, wyjeżdża w piątek. Jakże się cieszę!

wtorek, 4 grudnia 2012

Kotek o Bardzo Małym Rozumku

Na świecie są nie tylko Misie O Bardzo Małym Rozumku, niektóre kotki też. Mój ukochany Tiguś, o którym miałam zupełnie inne zdanie do momentu kiedy zamieszkała z nami Migusia, okazał się niestety klasycznym tego przykładem. Zdarzyło się bowiem kilkakrotnie że ta mała jędzusia, wulkan w dniu erupcji, czyste żywe szaleństwo, tak zamotała Tigusiowym umysłem że zaburzyło mu to całkowicie porządek świata. Gdybyśmy nie widzieli na własne oczy to nigdy nie uwierzylibyśmy że dorosły kot, spędzający godziny na wałęsaniu się po okolicy w poszukiwaniu przygód, w dodatku doskonały "polowniczy", potrafiący złapać wróbla w locie, może być tak skołowany przez innego, cztery razy mniejszego kotka. 
Nasze koty zaczynają już coraz lepiej się dogadywać, w związku z tym roznoszą mi dom na strzępy i demolują  sprzęty, na przykład wywracając krzesła w kuchni (słabiutkie  te krzesła są, te porządne, mocne z jadalni tylko przesuwają, hehe). I zdarza się że Tiggy polując na Migusię po prostu straci ją z oczu, bo ona porusza się przecież lotem błyskawicy. Nie wiem jak to się dzieje bo nawet mucha mu nie ucieknie, a ty masz! Zdezorientowny kot szuka, węszy dookoła, chodzi bo przecież było a nie ma! A Migusia tymczasem gra mu na fujarce za plecami. Zobaczcie zresztą sami, jakość nie najlepsza ale nie ma czasu na ustawianie kamery jak jest akcja :-)


A swoją drogą, czy tak właśnie bawią się koty? Bo ja już sama nie wiem.