piątek, 23 listopada 2012

Integracja c.d.

Mała ciągle nie ma imienia. Balbinka do niej nie pasuje :-)
Szaleje po całym domu, pojawia się i nagle znika, aby pojawić się gdzieś w innym miejscu, zdjęcie takiej zrobić to nie lada sztuka. Od wczoraj mam czynny aparat więc nie muszę się uganiać za kotem z komórką, ale dzisiejsza sesja zdjęciowa jeszcze z telefonu. Ale zanim zdjęcia, kilka słów o integracji.
Mała jeszcze nie zaczepia Dużego za bardzo, może raczej prowokuje, Duży podąża za Małą, najczęściej wzrokiem. Widać że Kicia w ogóle się Tigusia już nie boi, chociaż czasami ucieka pod stolik z serwetką myśląc że nikt jej nie widzi. Na razie Tiggy nie za bardzo pozwala Małej używać jego ulubionych miejsc, a ona wykorzystuje jego nieobecność i umieszcza się w nich jak tylko nadaży się okazja. Miłości jeszcze nie widać, ale już drugą noc spaliśmy przy uchylonych drzwiach. Mała wychodziła z pokoju kilka razy, ale nic jej nie zagryzło, nic nie zamordowało :-)
I kuwetka wylądowała w końcu na korytarzu, nie w ostatecznym jeszcze miejscu, ale przynajmniej nie w sypialni. No i kolejne wielkie osiągnięcie - Mała nauczyła się jak PRAWIDŁOWO korzystać z kuwety. Nie, nie to mam na myśli, bo robiła wszystko bardzo ładnie od początku. Ale ta kuweta któą mamy jest po Tigusiu, wielka i zakryta, z dachem i drzwiczkami, które musieliśmy wymontować na początku bo Mała była za mała żeby popchnąć drzwiczki. Widać tydzień w kocim życiu robi ogromną różnicę bo choć kicia nie wydaje się większa niż była, daje radę wejść do kuwety i co najważniejsze, z niej wyjść. Przestała też zakopywać kupki. Może dlatego że czuje się bardziej prywatnie, a może nabrała więcej pewności siebie, bo wiadomo, koty zakopują tym głębiej im niżej w hierarchii się czują. Szczerze mówiąc, zaczynam się bać o Tigusia, żeby się biedny nie zestresował jeszcze bardziej jak Mała będzie się tak panoszyć.
Było także pierwsze wspinanie się po spodniach - ku wyraźnej przyjemności syna który jest wysoki i nogi ma długie, a im dłuższe nogi tym więcej powczepianych pazurków na całej długości :-) Dobrze że miał spodnie, hehe.
A teraz czas na fotorelację.


To moje jedzonko, nie mozes rusyc!

Moje, widzis???


Nie było cie to sobie wesłam do twojego łózecka.

I sobie tu teraz siedze...


Tak? Słucham? No mówiłam ci jus ze teraz ja tutaj sobie leze.





  W końcu sobie posedł. Fajnie tu...


I wiadomość z ostatniej chwili, otrzymane na komórce, bo ja oczywiście siedzę w pracy podczas gdy one tam... Pozostawię bez komentarza :-)






czwartek, 22 listopada 2012

Codzienny Dziennik Dokocenia

Tak się powinien nazywać mój blog :-) Ale jeszcze nic nie zmieniam.
Dalej nie mam imienia dla koteczki, postanowiłyśmy z córką że imię się znajdzie, na razie przerobiłyśmy Kitka, Bączek, Karmelka, Pepsi, Luna i tysiąc innych. Mała nic. Chyba jej się nie podobają. Chłopaki wołają na nią Skunks :-) Domyślacie się dlaczego.
Po zastrzykach Skunksikowi przeszło. Co prawda kicha wciąż od czasu do czasu, ale bardzo rzadko, a jak tylko gorączka jej minęła, zaczęły się harce, hulanki, swawole... Energia małą wręcz rozrywała. A miała jej pod dostatkiem, bo odkąd się lepiej poczuła, zaczęła jeść, jeść, jeść, jeść (...) ze swoich miseczek, z Tigusia miseczek, suche, mokre, parę łyczków wody, rajd dookoła domu, w góre, na dół, parę kęsów jedzonka, parę łyczków wody, i tak w koło i tak w koło... Już pod wieczór miała brzuszek jak piłeczka, bo z kuwetki nie korzystała, aż się przeraziłam. Ale nic się nie stało, Maleństwo po spokojnej nocy zrobiło kupkę większą niż ono samo, i to ze dwa razy, brzuszek zmalał i można w niego znowu pakować :-)

Zdjęcia z dzisiejszego poranka.




W sprawach kocio-kocich najbardziej cieszy mnie to że Tiggy jakby trohę się ożywił, bo od przybycia Maleństwa boczył się i nie za bardzo z nami "rozmawiał". Już nie siedzi skupiony w swoim kącie na kocim drzewie, ale łazi za Małą po całym domu. Z jednej strony wygląda to tak jakby pilnował intruza, obserwował czy nic nie zbroi lub żeby nie dostał więcej niż on. Z drugiej strony można to tłumaczyć chęcią kontaktu, zabawy, wie że chciałby ale nie wie za bardzo jak. Mała przed nim ucieka i czasami wygląda to jak zabawa w kota i myszkę, chociaż Tiggy tak naprawdę jej nie goni, tylko za nią powoli podąża. Kontakty cielesne pozostają w strefie obwąchiwania oraz lekkich pacnięć łapą. Tigusia łapą oczywiście, chociaż zdarzyło się parę razy że mała łapka trafiła dużą. Na razie wygląda to bardziej na zabawę Tigusia Mała niż z Małą. Na przykład jak wskoczyła na kaloryfer pod parapetem na którym on leżał, do tej pory ją łapą trącał aż ją strącił. Krzywdy jej nie zrobił oczywiście, ale obrazek bardzo wymowny. Albo mała jest jeszcze za mała na prawdziwą wspólną zabawę, albo on jej po prostu nie lubi. Czego nie biorę po uwagę bo uważam że one MUSZĄ się polubić. Im szybciej tym lepiej.

środa, 21 listopada 2012

Na szczęście

Nie, nie o sytuacji kocio-kociej chciałam dziś napisać, tylko o tym że mała nam zachorowała. Zaczęła wczoraj kichać i robić rzadkie kupki, kupki to mogła bo Tigusiowi z miseczki też coś tam skubnęła. Jak sobie tak wyjadają to po prostu Tiggy będzie dostawał to co ona, więc kiciusiowe żarełko przez następnych kilka miesięcy, ale najpierw to ustalę z wetem, czy aby dorosłemu kotu nie zaszkodzi. Myślę że nie.
Ale to kichanie było niepokojące, może się przeziębiła jak wpadła do kibelka? Nie miała katarku ani załzawionych oczek więc o tyle dobrze, ale już wieczorem nie biegała jak zwykle tylko leżała nam wszystkim na rękach, potem w nocy wstała tylko raz do kuwetki, leżała całą noc a rano musiałam ją zanosić do miseczki żeby zjadła. Zjadła chętnie ale malutko. I leżała. Trudno wyrazić co czułam, dopiero mieliśmy ją kilka dni, jest taka maleńka i bezbronna... zadzwoniła więc do pracy że przyjade za kilka godzin, zapakowałyśmy z córką kotka do transporterka i do weta.
Na szczęście wet stwierdził że to nic groźnego, miała dość wysoką gorączkę co prawda, dlatego leżała. Dostała antybiotyk i zastrzyk przeciwzapalny, ma przejść do 24 godzin, a jak nie przejdzie to wrócić.
Kicia już biega. Na szczęście.
I po raz pierwszy dziś zdecydowała się poleżeć na ulubionym parapecie Tigusia. A oto porównanie: