Procedura hm... niezbyt przyjemna, choć w pewnej chwili byłam bliska zaśnięcia. Pani smarowała mi co chwilę obrabiane miejsca żelem znieczulającym, ale zanim dobrze zaczął działać albo gdy już przestawał, skrobanie było dość bolesne. Tak właśnie to odczułam, jako skrobanie bardziej niż kłucie. Nie wiem jak inni, ale ja mam dość niski próg odczuwania bólu kłującego. Zęby mogą mnie boleć, żołądek, wątroba, inne rzeczy też i nawet uderzenia piszczelem w ostrą krawędź łóżka znoszę dzielnie, ale kłucie i szczypanie, o nie, tego po prostu nie znoszę a szczypiącemu czy kłującemu gotowa jestem odwinąć bez ostrzeżenia aż się nogami zakryje. Ale wczoraj oczywiście nie mogłam. Anastetyk pomógł mi jednak przetrzymać.
Nie będę pisała o szczegółach, jak kto chce to mogę napisać później. Efekt - zadziwiający! Pomimo że niby nic nie zostało zmienione, a tylko podkreślone i uformowane, twarz wygląda inaczej. Czy piękniej, nie wiem, ale na pewno inaczej. Robiłam sobie tylko brwi i kreskę na górnej powiece. Trwało to dwie i pół godziny, dla mnie leżenia na leżance z zamnkniętymi oczami, dla pani kosmetyczki - wytężonej pracy. Po wszystkim zostałam poinstruowana o tzw. after care, czyli jak dbać o tatuaż w następnych dniach i w ogóle. Dostałam szczegółową instrukcję obsługi i porcję specjalnej wazeliny do pokrywania brwi. Tak więc przez pieć dni nie mogę:
- moczyć ani nawet dopuścić żadnej wilgoci na brwi i oczy
- wystawiać się na słońce (haha, jakie słońce?)
- opalać się w solarium, pływać i robić jakiekolwiek zabiegi kosmetyczne na twarzy
- malować się
- dotykać brwi i spać na nich
Z oczami nic nie trzeba robić. Tylko nie moczyć. Ale podczas gdy brwi przestają dokuczać po około dwóch godzin po zabiegu, oczy zaczynają dokuczać na drugi dzień. Tak więc miałam nieprzespaną noc, ciągle pilnując żeby brwi nie przyłożyć do poduszki. A gdy rano spojrzałam w lustro, nie przeraziłam się co prawda, ale z takimi oczami to ja na pewno nigdzie nie będę chodziła. Więc zadzwoniłam do pracy że dzisiaj pracuję w domu. Bo górne powieki mam spuchnięte jak małe baleronki i wyglądam jak siostra Sylwestra Stallone. Zaraz sobie zrobię przerwę w pracy i pójdę poprzykładać lód na oczy, oczywiście zawinięty w suchą chusteczkę. Bo moczyć nie wolno.
I lepiej niech mi przejdzie do jutra, bo jutro Syn ma zawody w karate i ja jadę z nim i nie chcę żeby się za mamusię wstydził.