poniedziałek, 16 maja 2011

Dobry przykład

Okazuje sie ze wsrod Francuzow jest to rowniez bardzo popularna dieta. Wczoraj jak zwykle gralam w badmintona, ale ze przerwe mielismy dosc dluga, bo od "przed swietami", a przed swietami byly ferie wiosenne, a gramy w szkole ktora byla zamknieta, wiec nie widzielismy sie od poczatku kwietnia. No i wczoraj wystapilam w swojej prawie nowej czerwonej koszulce, ktora mialam na sobie tylko raz i sie zrobila za mala, ale juz w nia wchodze swobodnie i bez wstydu. No i w krotkich (do polowy ud) spodenkach. Wszyscy zauwazyli. Nawet ramiona mi schudly, podobno. Hihihi, laska teraz jestem. No ale do rzeczy. Znajoma Francuzka, ktora gra z nami w poniedzialki i czwartki, od razu zauwazyla zmiane, choc widziala mnie w poprzedni czwartek, ale mialam wtedy zwykly wor nalozony a nie seksowna koszulke. I jakims cudem tez wiedziala ze to Dukan. On tez byla na tej diecie w zeszlym roku, pamietam ze tez wtedy lekko schudla, ale niestety, zrobila sie niegrzeczna i zaczela podjadac. I winkowac. Bo co jak co, ale Francuzi to wino lubia bardzo. Ale jak mnie zobaczyla to uwierzyla ze da sie i podobno zaczela od dzisiaj znowu. Wie ze bedzie jej ciezej, wie ze niestety trzeba sie wyrzec wina i slodyczy, ale ja jako widoczny dobry przyklad dalam jej motywacje. Zapytam nastepnym razem jak jej idzie.

Tak mi się sentymentalnie jakoś zrobiło dzisiaj, postanowiłam zamieścić kolejny wierszyk. I nawet z tego sentymentu zmieniłam układ klawiatury na polski, więc dzisiaj wyjątkowo w polskich znakach. Wierszyk ten tak bardzo spodobał się mojej koleżance Dorotce z która dzieliłam pokój w akademiku, że mi go ukradła! Co z nim zrobiła? A kto to wie?


Miłość

Noszę w sobie mały okruszek
Ciebie.
Jest maleńki,
Jak łza, którą przez nieuwagę uroniłam
wczoraj.

Kochać tę drobinkę
to kochać Ciebie.
Bo to przecież takie małe Ty.

Takie małe ziarenko
miłości,
którą nie możesz mnie obdarzyć.
                                                 7 czerwiec 1991


Prawda że ładny?

wtorek, 10 maja 2011

Kolejne życie kurczaka

Wczoraj ktos zostawil niedojedzonego kurczaka na stole. Kurczak dobry byl, taki z rozna, ale ktos po prostu nie dojadl i teraz nie ma winnych. Syn mowi ze to corka a ja jego widzialam ostatniego w kuchni wczoraj w nocy. Corka spi wiec zwalic na niewinnego nie moze, ale niech tam. W kazdym razie, do niedojedzonych resztek kurczaka dobral sie, a jakze, kot. Co go napadlo, nie wiem, bo nazarty byl, zapach go chyba dopadl bo na widok (i zapach) kurczaka zawsze az sie trzesie. Kocisko wie ze po stole chodzic nie wolno wiec sie probowalo dostac do talerza z krzesla, a ze talerz byl mimo wszystko przykryty taka specjalna plastikowa pokrywka (plastikowa - na cale szczescie), choc nie calkiem szczelnie trzeba przyznac, tracalo te pokrywke przez pol nocy az w koncu spadla. Z wielkim hukiem oczywiscie pomimo ze plastikowa. Kot niedojedzony korpus kurczaka dorwal, z talerza zrzucil i poniewierac po calej kuchni zaczal, podgryzajac go i przy okazji dlawiac sie jak stary diesel zimowa pora.
I dlatego codziennej porannej wizyty kota w naszej sypialni nie bylo, bo jak sie tego kurczaka tak nazarl ze ledwo chodzil, poszedl go wybiegac na podworko. Wracal co jakis czas oczywiscie sprawdzic czy mizerne ptasie szczatki zalegaja wciaz na kuchennej podlodze. Zalegaly az do rana. A wszystko to wiem z relacji mojego meza ktory kiedy spi to spi, ale kiedy nieoczekiwanie i wbrew zasadom kotu zamarza sie harce po domu (a prawie nigdy sie to nie zdarza, taki to juz grzeczny ten nasz Tiggy) to maz juz spac niestety nie moze, ale opuscic lozka tez mu sie nie chce wiec tylko nasluchuje.
Tak wiec po detektywistycznym zbadaniu zjawiska zostalo stwierdzone jak powyzej. Kot zyje, ale pozostaje na bacznej obserwacji. Sladow zwracania resztek pokarmowych jedna badz druga strona dotychczas nie stwierdzono. Codzienna porcja karmy zalega w misce nie ruszona.
Pozdrawiam oczko

piątek, 6 maja 2011

Za duża szafa czyli łamać się, nie łamać...

No no no, statystyka mi rosnie, powoli powoli ale jednak. Wiem, kto by tam chcial czytac takie glupoty, jak tam pewnej pani sie w glowce poprzewracalo i sie zaczela odchudzac. Ale ci co czytaja mimo wszystko niech wiedza ze jestem wdzieczna. I jakby tak zechcieli skomentowac cokolwiek z tych moich zapiskow, byloby fajnie. Ale jest jak jest.
O czym to ja chcialam dzis napisac? Otoz o tym o czym marzy wiele osob, nie tylko kobiet okazuje sie, i o czym ja marzylam od dawna. O tym jak nagle ubrania w szafie robia sie na ciebie... za duze.
Jakis miesiac temu przejrzalam zawartosc szafy, wywalilam z niej wszystko co bylo za duze, ale czesc rzeczy mi bylo po prostu szkoda wywalic, takie tam bluzki ktore jesli jeszcze nie za bardzo wisza to sie nadadza, pare dzinsow, ktore jak sie zepnie paskiem to jeszcze ujda. Zostalo mi wiec calkiem sporo ubran, wiec bylam pewna ze jak okazja sie nadarzy to zawsze bedzie co na siebie wlozyc.
Wczoraj byla piekna pogoda, jak zwykle od prawie dwoch tygodni, cos takiego, Szkocja i slonce? Ale bylo i jest nadal. W zwiazku z ta piekna pogoda i tym ze wszyscy mielismy wolne, postanowilismy pojechac do lasu, a wlasciwie contry parku bo lasow tu jak na lekarstwo. No i nalozylam moje ulubione krotkie spodenki ktore kupilam dwa lata temu i przezyly ze mna Tunezje i Egipt i najcieplejsze letnie miesiace. No i co? Prawie spadly mi z tylka. Ale ze mialy fajny sznureczek, taki bardziej do ozdoby, sciagnelam je mocniej w pasie i jakos uszlo. Do tego bluzka. I co? WSZYSTKIE letnie bluzki za duze, w kazdej wygladalam jak w worku. Znalazlam w koncu cos na szelkach, badziewna i rozciagliwa koszulka z taniej bawelny, ktora wyglada tak samo na kazdym rozmiarze, a na to polar. I tak poszlam na spacer do lasu.
A moja szafa? Stala sie moja udreka. Mam czego chcialam, 2 rozmiary zgubilam i teraz naprawde nie mam sie w co ubrac. Wszystko mi z tylka leci, we wszystkim wygladam jak w worku. Dobrze leza na mnie tylko sportowe obcisle spodenki. Ale ja juz wiecej nie chudne, teraz staram sie trzymac wage. Po tych swiatecznych ekscesach przybylo troszke, ale juz wrocilo do normy sprzed swiat. Do wagi ktora sobie wymarzylam. Dzieki ktorej moja szafa zrobila sie "za mala" a ja mam inne wydatki teraz niz jakies tam ciuchy ktorych nigdy nie lubilam kupowac a zawsze chcialam duzo miec. Ale nic to, czas leci, jakos wytrzymam, zaczne sie rozgladac za nowa garderoba jak skoncze III faze. Czyli gdzies za 3-4 miesiace. Juz zapowiedzialam mezowi zeby szykowal kase na jesien, haha!

Czytam sobie rozne fora dotyczace mojej diety, nie udzielam sie za bardzo bo nie mam czasu. Tylko jak mnie juz cos wybitnie wkurzy lub zadziwi. Na przyklad ostatnio. Napisala panienka ze wazy 51 kg a chcialaby 48, przy czym przy 48 kg to jej BMI wynosiloby znacznie ponizej najnizszej dopuszczalnej normy bo juz miala 17. Ludzie! Kazda dieta, a Dukana chyba szczegolnie, przeznaczona jest dla ludzi otylych lub bliskich otylosci, ktorych zdrowie moze byc zagrozone jesli nie schudna. Przy takiej wadze jaka miala ta panienka to tez jest zagrozenie zdrowia, ale anoreksja! To taka mala dygresja, wrocmy do tematu.
Moja siostra tez odchudza sie tak jak ja, zaczela w tym samym czasie tylko z duzo wyzszego pulapu. Schudla mniej wiecej tyle samo co ja, ale ja juz skonczylam II faze, a ona nie, bo ma o wiele wiecej do zrzucenia. I ostatnio jakos ciezko jej idzie. Waga spada bardzo powoli, a ona sie zadrecza co robi nie tak.
Po malym sledztwie szybko okazalo sie co ona robi nie tak. Na przyklad urodziny siostrzenca. Ten tort byl taki piekny ze nie mogla sie powstrzymac. Zezarla ze dwa kawalki. Maz zamowil pizze dla siebie i dzieci, bo przeciez ona na diecie, niech sobie robi swoja. Ale ta pizza wygladala tak smakowicie ze nie mogla sie jej oprzec. I znow dwa kawaly. Spacer. Goraco jest, dzieciom po galce loda, ale te lody takie ochladzajace ze nie wytrzymala, sru trzy galki na wafelek. Ale przeciez ona tylko od czasu do czasu, przeciez chudnie, tylko bardzo powoli, to chyba ok? NIE, NIE JEST OK!!!!
Bo zadnej diety nie mozna lamac. Bo skutki moga byc pozniej tragiczne. Bo przestanie dzialac a ty przestaniesz reagowac na diety. A zreszta, jezeli nie stac cie na kilka miesiecy poswiecenia DLA SAMEJ SIEBIE, czy bedziesz w stanie poswiecic sie kiedys dla innych? Mowie ci do cholery, jak zaczelas to ja skoncz, bo potem bedziesz zla na caly swiat ze ci nie wyszlo. Jak nie wolno weglowodanow to nie wolno. A moze ty sie naucz co to sa weglowodany, albo przynajmniej w jakich produktach wystepuja. I nie ruszaj tego co niedozwolone. Wypij pol butelki wody jak ci sie chce cos niedozwolonego zjesc, albo puszke diet coli jak ci sie chce slodkiego. Mozliwosci jest tysiac, a ty zawsze wybierzesz te najgorsza. Wez sie w garsc do cholery poki nie jest za pozno. Ja moglam, mozesz i ty.