wtorek, 3 maja 2011

Królewskie wesele

The Royal Wedding. Czyli Krolewskie Wesele czy raczej Slub, jak kto woli. Jestesmy juz po, ale ja i tak wciaz jestem pod wrazeniem.

Taka juz jestem, staram sie czerpac z zycia ile sie tylko da i kiedy slysze: " Tak, ty naprawde sie tym interesujesz???" szlag mnie trafia. Bo ja sie nie interesuje plotkami, spekulacjami na temat co by bylo gdyby albo jaka sukienke i za ile bedzie miala na sobie panna mloda. Ja uwazam moi mili ze naprawde warto byc swiadkiem naszych czasow i ze czlowiek jest tym bogatszy i madrzejszy im wiecej w zyciu doswiadczy. Nie jestem jeszcze stara, ale gdy wpomne ile waznych, naprawde WAZNYCH wydarzen w dziejach ludzkosci bylam swiadkiem w swoim krotkim zyciu, nie zawsze naocznym ale zawsze skrupulatnym, jestem dumna ze bylo mi dane przezyc to co widzialam i o czym moglam czytac i rozmawiac. A bylo troche tego. Wybor Wojtyly na papieza, stan wojenny, zamach na papieza, potem Czarnobyl, okragly stol, Mur Berlinski i upadek komunizmu. Potem przez pare lat nic, ale w tym czasie bylam zajeta zakladaniem rodziny wiec nie mialam czasu. A potem smierc ksieznej Diany, 11 Wrzesnia, smierc Papieza, wszystkie wojny w Zatoce Perskiej i Afganistanie, zamach w Groznym, wypadek podczas Wystawy Golebi w Chorzowie, wybor piewszego czarnego prezydenta Stanow Zjednoczonych, tajfun Katrina, trzesienie ziemi na Haiti, Katastrofa Smolenska, tsunami w Japonii...

Tak wiec, jezeli ktos mnie zapyta, po co uczestniczylam w Bialym Marszu po smierci papieza, czy dlaczego 11 Wrzesnia spedzilam caly dzien to przy radiu to przy telewizorze, odpowiadam - bo chce byc swiadkiem waznych rzeczy, bo nigdy wiecej sie one nie zdarza.

I tak bylo dzisiaj. The Royal Wedding, slub w Brytyjskiej Rodzinie Krolewskiej, tak oczekiwany i krytykowany. Od poczatku wiedzialam ze bede ogladac. Mieszkam w Szkocji, a jak ktos nie wie jaki stosunek maja Szkoci do Monarchii Brytyjskiej to wam powiem ze bardzo mierny. Wrogi raczej. Coz, maja swoje powody, uciskani przez wiele lat, podbijani i ponizani. Dumni ze swej szkockosci jak nikt inny na swiecie i przysiegam, kiedy tu przyjechalam i pierwszy raz uslyszalam Scotland the Brave (http://www.youtube.com/watch?v=vBKBI7DOLHA) grany dumnie przez szkocka orkiestre wojskowa, i kiedy zobaczylam jak wielu Szkotow ubiera sie w koszulki z emblematem Szkocji i jak wielu kocha swoja Ojczyzne, bylo mi zal ze my Polacy nie mamy takiej swiadomosci narodowej i takiej narodowej dumy. Ale do rzeczy.

Wiekszosc Szkotow wiec w swej zajadlosci krytykowalo slub Wiliama z Kate, ze to nie ich krolowa jest, ze to z ich podatkow i tak dalejk i tak dalej. I ze nikt nie bedzie ogladal bo to strata czasu. I co dzis rano? Zywej duszy na ulicach nie bylo, wszyscy siedzieli przed telewizorami i ogladali cos, czego prawdopodobnie nie zobacza w swym zyciu nigdy wiecej. Bo ja na przyklad slubu ksiecia Karola z Diana nie pamietam. Za mala bylam, czarno-bialy telewizor i chyba telewizja polska w ogole nie transmitowala. Nie pamietam. Wiec chociaz ten. Wstalam o 8 rano bo tak miala sie zaczac transmisja, a poza tym oczekiwalam dostawy nowej sofy. Wiem, niby swieto panstwowe ale nie wszyscy mieli wolne. Firma transportowa i sklep z sofami nie mialy. Wiec czekalam na ten transport i czekalam i kiedy wreszcie mloda para stanela przed oltarzem i bylam najbardziej zajeta tym ogladaniem, panowie przyjechali z transportem :-((

"Nie uwierzysz jak wiele osob to oglada" - powiedzial Pan Dostawca/monter widzac co mam na ekranie. " A my nie mozemy ogladac, my w pracy". "To siadzcie na chwile, poogladajcie sobie" - mowie. " A nie, to nie nasza krolowa jest, Szkocja nie ma zadnego krola, to Angielska krolowa jest" - tlumaczy Szkot Polakom. "Debil" - mowie po polsku do meza kiedy pan transporter wyszedl na chwile. - "Krolowa jest Brytyjska a nie Angielska a Szkocja to czesc Wielkiej Brytanii przeciez jest. Ech, Szkoci..."

A ten slub to na szcescie sobie nagralam, bo przez panow dostawiaczy ominelam slubowanie malzenskie i obraczke. A zreszta, widzialam jeszcze kilka razy bo BBC caly czas nadaje. A slub to sobie jeszcze poogladam. W spokoju.

piątek, 29 kwietnia 2011

Tydzien prawie minal...a raczej dwa

No i juz tydzien prawie minal od kiedy przenioslam sie do III fazy. A raczej dwa. Sami wiec wiecie jak ten czas szybko leci. Nawet nie wiem kiedy ostatni raz zamiescilam tu jakiegos posta. Po prostu, ludzka wygoda. Ale to raczej chyba dwa tygodnie prawie...
No wiec, tydzien przed Wielkanoca osiagnelam wreszcie swa PRAWDZIWA (wedlug Dukana) wage, wiec zgodnie z zasadami przeszlam do trzeciej fazy diety. Fajnie bylo! Kupilam sobie chlebek pelnoziarnisty, podzielilam go na porcje po dwie kromki kazda i zamrozilam, zrobilam zakupy jak na wojne, ale swieta przeciez byly wiec nic nie szkodzi. Codziennie jabluszko, dwie kromeczki chlebka, kilka plasterkow sera zoltego (40 gram wywazone dokladnie na wadze kuchennej, zeby nie bylo), zyc nie umierac.
I nadszedl ten dzien.Wielkanoc znaczy. Nic wielkiego nie robilam, tylko galarete z kurczaka, pyszna choc dietetyczna, moj maz zjadl wiekszosc. No i sernik, a raczej dwa, bo jeden taki ogolny dla rodziny a drugi moj wlasny bo ja bez sernika to nie wytrzymam. I babka, taka zwykla, piaskowa, no i jajka i takie tam, wedliny. A na obiad, w drugi dzien swiat, mniammmm, kaczka. Niby w Dukanie nie mozna, ale raczej bez tluszczu byla wiec sobie pozwolilam. Tudziez dwa kawalki babki. No i trzy kawalki sernika normalnego. Bo swojego to zjadlam raczej calosc. Chlebka w swieta nie jadlam, bo ja od zawsze zasade mam taka ze w swieta chleba nie jem. A teraz najwazniejsze - winko. Jak moje dziecko zobaczylo zo zakupilam to tylko do babci przez telefon nakablowalo ze cala skrzynke przynioslam do domu. A ja tylko kupilam 2 czerwone wina (w promocji byly), 1 biale wytrawne (taki sikacz, ale to do kaczki), 1 wermutha (maz lubi) i 1 rozowy Zinfadel (pyszne deserowe, do dzis nie otwarte). I to moj caly swiateczny zakup. Duzo?
No i co? Jak w Wielka Sobote wazylam 55.8 kg, to w poniedzialek juz 57 a we wtorek 58 kg. Cholera jasna!!!
Pomna jednak nauk pana Dukana nie za bardzo sie zalamalam choc troszke nagrzeszylam w te swieta. Ktore sie juz dawno skonczyly a jeszcze nie powrocilam do 56 kg pomimo proteinowego czwartku. Ale przeciez utrzymuje wage a nie zrzucam, prawda?

wtorek, 19 kwietnia 2011

I nadszedl wreszcie ten dzien

Dlugo sie do tego przygotowywalam, czytalam, dyskutowalam na forach, ukladalam w glowie. W koncu nadszedl TEN dzien. Od wczoraj jestem w III fazie diety Dukana.
I co sie zmienilo? Wlasciwie nic. Po normalnym sniadaniu (otreby owsiane z mlekiem + jogurt) dosc obfity obiad. Pierwszy raz to samo co rodzina. Czyli nogi kurczaka pieczone (bez tluszczu) w worku, mix warzywny, duszony w woku (bez dodatku tluszczu), na wodzie, rodzina dodatkowo zjadla mlode ziemniaczki z koperkiem i pyszny sos przygotowany z tego co sie wytopilo z kurzych nog. Owoc - jedno jablko, chleb, ser zolty - nic z tego. Nie udalo mi sie wcisnac nic z obecnie dozwolonych rzeczy. Czy ja jestem nienormalna?
Nie mialam wczoraj za bardzo apetytu. Zjadlam jednego frankfurterka, wiem ze tlusty ale co tam. Za to z mezem poswietowalismy troche moje przejscie do III fazy - butelka pysznego wina. Po kieliszku co prawda, ale ze kieliszki wielkosci pucharow, cala butelka pekla na raz. Wyrzuty sumienia? O nie, nie tym razem. Za dlugo czekalam na ten dzien zeby teraz miec wyrzuty sumienia. Ale...
Powiem wam w sekrecie czym zgrzeszylam. Od Bozego Narodzenia zbieram po jednej czekoladce z kazdego zestawu czekoladek ktorymi raczyla moja rodzina. Wszystkie w sreberkach i papierkach, tylko takie zbieralam.Niektore chyba pyszne, bo robione specjalnie ne Swieta. Wiec mam nazbieranych tych kilka czekoladek, jest i bombka Lindt, jest Rafaello i Ferrero Roche w trzech wydaniach, malutki dzwoneczek i czerwona paczuszka, i jeszcze kilka innych. I wczoraj otworzylam taka jedna, niepozorna papierowa sakiewka, z rodzaju tych vintage czekoladek ktore sluza bardziej do ogladania niz do jedzenia. Mala kulka z gorzkiej czekolady, wypelniona wspaniala marcepanowo-migdalowa masa. Delektowalam sie dlugo. Pyszna...
Nastepna czekoladka dopiero za tydzien. Czekam z niecierpliwoscia.
Jabluszko mi siadlo chyba na zoladku bo nie najlepiej sie czuje. A w ogole to chyba wlasnie "okres wrzodowy" sie zbliza, jak go nazywam. Zawsze jesienia i wiosna mam te same objawy, niedyspozycja zoladka. Nazywam to wrzodami choc nigdy nie wykryto zadnych u mnie, bo sie nie dalam. Ale leki mam, to wezme jutro. Bo to na czczo trzeba. Jakos dam rade.