środa, 22 maja 2024

Iwona pastwi się nad sumieniem, moralnością i normalnością

Jest już maj, a właściwie się już kończy. Powoli, powoli wracam do "normalnego" życia. W momencie gdy to piszę, zastanawiam się, jak zdefiniować "normalność" w tym przypadku. Według Słownika Języka Polskiego PWN:

normalność

1. «bycie normalnym, zgodnym z normą»
2. «zdrowie psychiczne i fizyczne»
3. «życie toczące się według ustalonych, znanych praw i zwyczajów»

Definicji Wielkiego Słownika Języka Polskiego czy Wikipedii nie będę przytaczać, bo są zbyt obszerne i niewiele wnosza do moich przemyśleń. Pozostaję więc z tym co powyżej. Punkt pierwszy w całości odrzucam jako eufemizm, w ogóle co to jest za denificja, określająca normalność jako bycie normalnym? Normalnym czyli JAKIM? Wydaje się, że na to pytanie najbardziej może odpowiadać punkt trzeci, czyli być normalnym to żyć według ustalonych, znanych praw i zwyczajów. No OK, ale ustalonych gdzie, przez kogo? Znanych komu? Możemy się tu oczywiście wesprzeć dziesięcioma przykazaniami, z których trzy są dla mnie do wywalenia, choć rozumiem ich obecność w zestawie. Ale od czwartego wzwyż to przecież są to po prostu przepisy na człowieczeństwo. Popełnienie każdego z nich, nawet jeśli nie jest obwarowane oficjalnymi uregulowaniami prawnymi, wiąże się z poważnymi konsekwencjami w naszych osobistych życiach oraz życiach wielu osób bliższych i dalszych, znajomych i obcych. Dlaczego? Bo jesteśmy ludźmi, a w związku z tym mamy coś takiego jak sumienie, choć wielu z nas jest określanych jako osoby bez owegoż. Co jest zdumiewające to to, że można nie mieć sumienia, bo się pastwiło nad kotkiem czy pieskiem, ale można też nie mieć sumienia żeby zadeptać karalucha. Albo nie mieć sumienia żeby dokonać eutanazji na śmiertelnie chorym zwierzęciu i czekać aż samo odejdzie, ale też można nie mieć sumienia, żeby pozwolić na męczarnie śmiertelnie chorego zwierzęcia i właśnie tej eutanazji dokonać. 

To, co napisałam powyżej odnośnie sumienia, to sprawa bardzo indywidualna, bo dotyczy moralności, a tę każdy interpretuje we własny sposób. Biorąc moralność jako podstawę definicji sumienia, możemy się pokusić na stwierdzenie, że dzięki niemu (sumieniu) potrafimy rozróżnić dobro od zła, a dzięki temu oceniać postępowanie własne i innych ludzi. Sumienie kieruje się normami moralnymi, zależnymi od otoczenia społecznego i wychowania człowieka, a czynnikiem decydującym w postrzeganiu i przestrzeganiu tych norm jest poczucie winy, które występuje, gdy uświadamiamy sobie niezgodność własnego postępowania z tymi właśnie normami.

Psychologowie ewolucyjnie twierdzą, że moralność pomagała rasie ludzkiej w przetrwaniu. Wewnętrzne przekonanie o tym, co jest dobre, a co złe, pomagało ludziom jako grupie działać bardziej spójnie i dzięki temu skuteczniej walczyć o przetrwanie. Pewien amerykański psycholog, Lawrence Kohlberg, skonstruował teorię moralnego rozwoju człowieka, klasyfikując ten rozwój poprzez trzy poziomy, każdy z nich podzielony na dwa etapy.
  • Moralność przedkonwencjonalna
Etap ten przebiega w wieku przedszkolnym i wczesno-szkolnym. Dziecko kieruje się chceniem tego, co dla niego przyjemne i unikaniem tego, co przykre.

1. Posłuszeństwo i kara – w tym stadium charakterystyczny jest egocentryzm. Reguły przestrzega się tylko po to, by unikać kary. To, czy czynność jest dobra, czy zła, określają ich skutki. Punkt widzenia i interesy innych nie są brane pod uwagę.

2. Instrumentalizm – cechuje się naiwnie egoistycznym relatywizmem. Działanie dobre to działanie, które ma na celu dobro własne, a nie innych. Potrzeby innych są brane pod uwagę, jeśli rezultat ich działania jest korzystny dla własnego dobra.
  • Moralność konwencjonalna
Rozwija się około 13-16 roku życia. Młody człowiek zaczyna orientować się w konwencjach społecznych i dopasowuje pragnienia do konwencji. 

3. Szukanie aprobaty – człowiek postępuje moralnie, gdyż jest za to nagradzany przez innych ("dobry chłopczyk/dziewczynka", prawy obywatel, dobry chrześcijanin itd.). Działania moralne, to takie, które są społecznie akceptowane i odpowiadają oczekiwaniom rodziny, czy innej ważnej grupy. 

4. Zgodność z prawem – człowiek postępuje moralnie, gdyż popiera istnienie prawa, które nakłada i egzekwuje odpowiednie normy. Pojawia się szacunek dla autorytetów oraz przekonanie, że reguły społeczne muszą być przestrzegane. Zwraca się uwagę nie tylko na motywy działania jednostki, ale również na standardy zewnętrzne.

  • Moralność postkonwencjonalna
Ujawnia się po 16 roku życia. Człowiek jest w stanie spoglądać na to, co w danym społeczeństwie jest konwencjonalne jako na konwencjonalne; może być autonomiczny moralnie, może porównywać własne zasady moralne z zasadami innych.

5. Umowa społeczna – człowiek postępuje moralnie, a to, co jest słuszne, zależy od opinii większości w danej grupie społecznej.

6. Uniwersalne sumienie – człowiek ma świadomość uniwersalnych zasad moralnych, w których istnienie wierzył Kohlberg. O postępowaniu decydują wybrane przez jednostkę zasady etyczne. Gdy obowiązujące prawo wchodzi w konflikt z tymi zasadami, jednostka postępuje zgodnie z tymi drugimi.

Wedug Kohlberga człowiek zaczyna swój rozwój od pierwszego stadium i na ogół zatrzymuje sie w rozwoju na trzecim-czwartym. Szósty i ostatni, najwyższy poziom moralności charakteryzuje się rosnącą świadomością, że jednostki są bytami odrębnymi od społeczeństwa i że perspektywa jednostki może mieć pierwszeństwo przed poglądem społeczeństwa. 
Na tym etapie rozumowanie moralne opiera się na rozumowaniu abstrakcyjnym z wykorzystaniem uniwersalnych zasad etycznych. Prawa są ważne tylko wtedy, gdy są oparte na sprawiedliwości, a oddanie się sprawiedliwości pociąga za sobą obowiązek nieposłuszeństwa niesprawiedliwym prawom. Prawa są niepotrzebne, ponieważ umowy społeczne nie są niezbędne do moralnego działania. Decyzje podejmowane są kategorycznie w sposób absolutny, jednostka działa, ponieważ jest to słuszne, a nie dlatego, że unika kary, leży w jej najlepszym interesie, jest oczekiwane, zgodne z prawem lub wcześniej uzgodnione. 
Chociaż Kohlberg podkreślał, że istnieje szósty etap, trudno mu było zidentyfikować osoby, które konsekwentnie działały na tym poziomie. Naukowiec z Touro College Arthur P. Sullivan pomógł potwierdzić dokładność pierwszych pięciu etapów Kohlberga poprzez analizę danych, ale nie mógł dostarczyć dowodów statystycznych na istnienie szóstego etapu Kohlberga. 

Tyle o moralności, a jak to sie ma do normalności? To jest temat tak głęboki i szeroki, że nie mam ani wiedzy ani możlwości, żeby się w to zanurzyć, a poza tym myślę, że filozofia jest strasznie nudna. Ale zadam sobie pytanie: Skoro moralność określa normalność, to czy znaczy to, że jeśli w czasach obecnych obserwujemy postępowanie upadku moralności, to zmienia sie także społeczna normalność? Odpowiedzcie sobie sami, a ja tymczasem pomyślę jak zdefiniować wobec tego to, co napisałam w pierwszym akapicie tego wpisu. 

Myślę, że najlepiej określi to punkt drugi, czyli normalność potraktuję jako zdrowie psychiczne i fizyczne. Otóż, domyślacie się być może, jak się czułam przez ostatnie miesiące, a jak nie domyślacie się to Wam powiem, że bardzo kiepsko. Zamknęłam się w skorupie, nie chciałam widzieć ludzi. Nawet w pracy, nie mówiąc już o zobowiązaniach socjalnych. Z obowiązku dzwoniłam do mamy jak najczęściej, choć tak naprawdę nie mogę tego uznać za obowiązek, ja po prostu lubie moją mamę i lubię jak do mnie gada i opowiada mi te różne historie, z mamą mam bardzo bliska więź, powiedziałabym wręcz, że przyjacielską. Czułam się lepiej, gdy dzwonienie traktowałam jako obowiązek, bo miałam przynajmniej czym głowę zająć. Ale poza tym to zamknęłam się na ludzi. Od świąt (Bożego Narodzenia!) nie grałam w badmintona. Nie chciało mi się ćwiczyć jogi, nie chciało mi się nawet chodzić do kina. Nie chciało mi się malować, czytać, pisać, nie chciało mi się nawet pić alkoholu, co akurat mi na zdrowie wyszło. Oczywiście wszystko to odbiło mi się na włosach i skórze. W kwietniu pojechaliśmy na wakacje do Turcji. Obiecałam sobie i Chłopu, że nie będę prowokować żadnych stresów więc nie prowokowałam. Wakacje wspominam dobrze i faktycznie, bezstresowo, chociaż zdarzyło się, że się trochę zdenerwowałam, gdy kierowca autobusu zamiast do hotelu skręcił gdzieś w druga stronę i wywiózł nas daleko poza miasto, a my mieliśmy tylko godzinę do zamówionej kolacji, ale gdy poszłam i mu powiedziałam (kierowcy), ten zatrzymał inny autobus ze swoim (chyba!) kolegą, który za darmo nas zawiózł do hotelu, więc w sumie wszystko się dobrze skończyło i nawet się nie spóźniliśmy na kolację. A zaraz po wakacjach zaczłął się z przytupem maj, w który wkroczyła moja siostra z siostrzenicą, odwiedzając nas na weekend, jakby niezapowiedziana choć z kilkudniowym wyprzedzeniem, wprowadzając chaos i zamieszanie do mojego nudnego życia, wyrządzając mi tym samym okropną przysługe, wyciągając mnie spod kamienia. Było mi bardzo przykro, gdy wyjeżdżały, bo to były bardzo krótkie odwiedziny i chciałoby sie więcej. A potem w końcu zaświeciło słońce, wyszła marchewka i pojawiły się w ogrodzie pierwsze ślimaki. Do tej pory, a minęły nieco tylko ponad dwa tygodnie, obrobiłam cały ogród, posadziłam wszystko na działce, poprasowałam i pochowałam  ciuchy z wakacji (nawet mi nie mówcie, muszę kiedyś o tym specjalnie napisać!), urządziłam Chłopu skromne urodziny, odbyłam spotkanie grillowe z przyjaciółmi, obejrzałam Eurowizję, byłam raz u lekarza, siedem razy w kinie i dwa razy na badmintonie, a wczoraj nawet zagrałam mecz! No i jeszcze ułożyłam z Chłopem, ale w sumie w większości to ja sama, puzzle z 1000 kawałków i teraz się szykuje  do ułożenia "Starry Night" Van Gogha z 1500 kawałków i to będzie czad!
No i to właśnie miałam na myśli, że wracam do normalności. A całe to filozoficzno-psychologiczne gadanie to tylko dlatego, że mnie poniosło w trakcie.

A tak na serio - to na którym etapie moralności jesteście? ;-)


3 komentarze:

  1. Zadałaś trudne pytanie na końcu, wszyscy się przestraszyli i uciekli. :-)
    Co do mnie, mam wrażenie, że we mnie te pięć poziomów koegzystuje i się przenika.
    A szósty, no cóż, najpierw trzeba widzieć i czuć, co to są te uniwersalne zasady moralne. I wierzyć, że one istnieją.
    Fajnie, że wypełzłaś spod kamienia. Niech będzie coraz lepiej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wypelzuje :-) Ciezko idzie, jak juz sie czlowiek przyzwyczai...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo. Chyba Cię trochę rozumiem. Wychodzenie do ludzi wymaga energii. A jak się jej nie ma...

      Usuń