poniedziałek, 10 lutego 2020

Na zakupach.

Z powodu wykupienia kolejnych wakacji w te, że tak powiem, tropiki, odezwało się moje OCD, czyli jakby po polsku powiedzieć, zaburzenie obsesyjno-kompulsywne. W tym przypadku objawia się to natrętnym wyszukiwaniem jak największej ilości informacji na temat miejsca, kultury, infrastruktury, fauny, flory i pogody, a także zwyczajów i obyczajów tam panujących. Wciąż mam w pamięci Malediwy i pokąsanego przez komary Chłopa, ale żeby nie było to jego kąsają wszędzie, choć ja całe życie byłam przekonana, że to tylko do mnie się zlatują, że niby słodka krew czy coś. No to Chłop ma nawet słodszą, a ostatnie ekscesy komarowe mieliśmy w ubiegłym roku w Polsce. Chcąc temu zapobiec najbardziej jak się da, wyszukałam odpowiednie w tamte klimaty chemikalia do pryskania, z truciznami i bez, chociaż ja w te bez trucizny to nie wierzę bo niby skąd te ugryzienia? Wyszukałam też, że są specjalne ubrania z dożywotnią powłoką antykomarową i postanowiłam nam je zakupić. Oczywiście, jako typowy Janusz, postanowiłam zakupić je taniej w internecie po uprzednim przymierzeniu w sklepie. Wyszukałam, które sklepy paraja się sprzedażą tej marki, a że nie ma ich za wiele, postanowiłam odwiedzić je wszystkie w jeden dzień. Niestety, w sobote udało nam się tylko obejść trzy z nich, w sumie myślałam, że wystarczy. O ja naiwna! W dwóch markę co prawda sprzedawano, ale tylko dla mężczyzn, jakby kobiety nie jeździły w tropiki! No a co najgorsze, w asortymencie miały tylko albo odzież w wyprzedaży, albo w europejskie klimaty, tak jakby mężczyźni nie jeździli w tropiki! W ostatnim co prawda nie mieli tego konkretnego modelu, ale mieli COŚ podobnego, więc poprzymierzaliśmy, ustaliliśmy mniej więcej rozmiary i poszli.
W niedzielę pojechaliśmy więc do najbliższego Wielkiego Centrum Handlowego, gdzie miały być trzy sklepy z pożądaną marką, w tym jeden specjalistyczny. No i dopiero w tym specjalistycznym BYŁO! No ale ten konkretny poszukiwany model ubrania, czyli spodnie z odpinanymi nogawkami i koszule z długim rękawem, który można zawinąć do łokci, niestety tylko w wersji dla panów. I co? To co na Chłopie leżało wczoraj znakomicie w podobnym wydaniu, okazało się złym rozmiarem w tym kokretnym przypadku. A to, co leżało na mnie dobrze w podobnym modelu, teraz nie leżało wcale w modelu podobniejszym. Mało się nie popłakałam gapiąc się w lustro.
Nienawidzę kupować spodni. Mam głupi rozmiar, pomiędzy 10 a 12, gdzie 10 czasami trochę ciasno leży, ale 12 mogę sobie z dupy bez odpinania zamka ściągać. Wybieram więc zawsze 10, bo nie lubię podciągać spodni. No i wyobraźcie sobie mnie, stojącą w przymierzalni w tym specjalistycznym sklepie, wkładającą na dupę specjalistyczne spodnie w moim normalnym rozmiarze 10, które na tę dupę wlazły, ale dopiąć się to mogłabym może w siedemdziesiątym dziewiątym. Biorę rozmiar 12. Szlag mnie trafił. Na dupie zwisają jakbym narobiła w gacie, na udach powiewają jak chorągwie, ale w pasie... no cóż. Może dopięłabym się w osiemdziesiątym dziewiątym.
Poinformowano mnie w sklepie, że tych ubrań normalnie nie mają na stanie i mogą mi zamówić przez internet. Na wkurwie, z uśmiechem na ustach powiedziałam, że przez intenet sama sobie moge zamówić w dogodnym dla mnie czasie.
No i to by było tyle z moich "zakupów". Dobrze, że dla Chłopa przynajmniej udało się wycelować dokładnie w punkt, bo to o jego komary głównie chodzi. A ja? No cóż, ja sobie kupię w ciemno przez ten internet, najwyżej potem zwrócę.


18 komentarzy:

  1. Boszszsz... jak ja nienawidze zakupow!!! Juz przy samym czytaniu Waszychturbulencji bylo mi niedobrze.No niby przez internet latwiej, ale potem to odsylanie... bleee...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to nawet i wole odsylac przez internet niz spedzic pol dnia w sklepie i nic nie kupic.

      Usuń
    2. U mnie odsylanie jest bardzo proste, mam jedna ulice od domu taka mala prywatna apteke i tam jest punkt, do ktorego jak cos musze odeslac odnosze i poczta od nich odbiera. Nie ma problemu. Gorzej bedzie jak sie przeprowadzimy, ale kuzynka Wspanialego twierdzi, ze paczki do zwrotu oddaje dowozacym wiec tez nie powinno byc problemu. Tyle, ze my niekoniecznie mozemy mieszkac w tym samym powiecie co ona mieszka:) Ale to sie wszystko okaze w praniu;)

      Usuń
  2. Ha, ja właśnie zamówiłam suknię wieczorową na ślub córkizl, z Chin ��. Do maja schudnę albo przytyję w zależności jaki rozmiar przyjdzie��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he he, mialam ten sam dylemat z wlasna slubna sukienka :-)

      Usuń
  3. Jeny, jak ja nie lubię i nie umiem kupować ubrań, a wszystko przez to, że zawsze szyła mnie je Mamcia. Mam to samo ze dżinsami damskimi, kupuję męskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wlasnie chyba to, ja kiedys zawsze ubrania dostawalam. Teraz cos kupic to dla mnie meka.

      Usuń
  4. Bo Ty masz rozmiar 11:))
    Kupowanie jest straszne samo w sobie, po sklepach mordega, ale przez internet jeszcze nigdy w zyciu nie kupilam niczego, co by na mnie pasowalo. Niby moj rozmiar a nigdy nie pasuje. Za kazdym razem obiecuje sobie solennie, ze nigdy wiecej - ze musze przymierzyc w sklepie, ale i tak dam sie skusic.
    Ostatnio jak kupilam buty , to myslalam ze siade i bede plakac - to co przyslali w ogole nie przypominalo zdjecia, owszem brazowa skora, to wszystko - ale wykonanie i jakosc?
    Nie wiem kto by to ubral, doslownie walonki to przy tych trumniakach cudo...
    Nie mialam sily odsylac tego - i zostalam z nastepnym smieciem.
    I znowu obiecalam sobie, nigdy, przenigdy wiecej...
    Moj to juz w ogole nie chodzi do sklepow - ma taki uraz, ze jakbym mu nie kupila, to chodzilby w podartych szmatach - na widok sklepow on dostaje bialej goraczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty Twoj to by przy mnie zostal z gola dupa:) bo ja nigdy w zyciu zadnemu chlopu nic nie kupilam, zupelnie mnie nie interesuje czy on ma ubranie, czy nie. To jego problem nie moj;) Wspanialy kiedys wyszukal jakies szorty dla niego w internecie i pyta czy mi sie podobaja. Popatrzylam i pytam czy to dla mnie, bo jak nie to po kiego grzyba pyta.

      Usuń
    2. He he, jak chodzilismy po tych sklepach to pytam Chlopa, czy dzinsow zadnych nie potrzebuje, to by sobie zaszedl i kupil, a on ze nie, bo ma pelno. No dla niego pelno to dwie pary :-)))

      Usuń
    3. He he pewnie by zostal tylko on raz na pare lat trafia moment, kiedy akurat gdzies jestesmy i kupuje hurtem piec par dzinsow do zjechania na amen, tylko musze mu powiedziec czy ok czy nie. Ale jak on sie dobrze nie czuje to nie kupi - tyle ze jak mu powiem ze cos naprawde na nim nie lezy to tez nie kupi - krakowskim targiem obie strony musza byc ok 👍

      Usuń
    4. Mialam chyba 17 lat jak wrocilam z randki strasznie wkurzona i moja mama pyta co sie stalo, ja na to "kurde ten tlumok sie nawet nie potrafi ubrac, zebys ty widziala w czym on przyszedl!!" i tu nastapil opis szkaradny, ktorego oczywiscie po tylu latach nie pamietam. A moja mama spokojnie "alez coreczko ubranie to jest nic, wazny jest charakter a ubranie to wiesz co mu kupisz to w tym bedzie chodzil".
      To byl chyba jedyny raz kiedy rada mojej mamy zapadla mi w pamieci:) od tamtej pory bardzo przywiazywalam wage czy facet sie potrafi ubrac, bo wiedzialam, ze ja doroslego chlopa ubierac nie chce:))
      Wspanialy na codzien ubiera sie jak lump;) czyli wygodnie i tak jest OK, ale jak trzeba to potrafi sie tak elegancko odjebac, ze mozg staje. I to wszystko bez mojego udzialu. Prosta zasada "umie bzykac, to ma sie umiec tez ubrac" to moja zyciowa dewiza w tej kwestii:)))

      Usuń
    5. Moj na codzien ubiera sie “casual” , ma swoje ulubione ciuchy i w tym typie sobie kupuje.
      Nie ma tak, ze ja lece go obkupywac, nie, ale jak widze, ze nosi juz szmate , to go lekko szturam –
      wtedy on mowi : wyrzuc. No to wyrzucam.
      Przy okazji jak jest gdzies ze mna to kupuje sobie hurtem – obym tylko kiwnela glowa, ze OK,
      i mamy spokoj na lata.
      Natomiast od wielkiego glancu to jednak szuka mojej pomocy – zeby nie wyszedl ze mna przystrojony jak kelner –
      ja juz jednak wole spojrzec przed wyjsciem...
      Ostatnio z wlasnej woli kupilam mu szlafrok na necie i o dziwo trafiony w dziesiatke. No nie moglam juz po prostu
      dzien w dzien patrzec na faceta obok, w rozwleczonej wylenialej szarej szmacie na grzbiecie...

      A, zapomnialam, czasami jak chodze po charity shopach i jak mi wpadnie w rece jakas kultowa koszulka dla niego, to oczywiscie wezme. Ale musi byc bardzo dyskretny napis, on nie cierpi reklam na sobie.

      Ale dewize Twoja jak najbardziej popieram:)!

      Usuń
    6. Kitty, moj tez nie lubi nosic reklam na sobie:)))

      Usuń
  5. Ja generalnie nie lubie zadnych zakupow poza zarciem:) Za to Wspanialy moze lazic po sklepach jak baba, oglada, maca, przymierza... szlag by mnie trafil. Ja wchodze i kupuje albo wychodze, nie mam nerwow do przymierzalni i kombinowania. Cale szczescie, ze jak sie wyprowadzimy gdzies na zadupie swiata to mi jedne gacie wystarcza:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak samo Star. Ja mam alergie na przymierzalnie w sklepach :-) Dlatego wole zakupic przez internet z dziesiec sztuk, poprzymierzac na spokojnie w domu i odeslac co nie pasuje. Nawet buty, ale przynajmniej z tym nie mam problemu bo rozmiar jest zawsze taki sam, nie jak w przypadku ubran.

      Usuń
  6. Och wiem co czujesz ze spodniami. Ja jestem gruszką z figury i zazwyczaj jak mam dopasowane na tyłku i udach to w pasie mi odstają ;P A jakby sie mialy w pasie zapiąc to nie przecisne je przez tyłek :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozumiem Twoją irytację, ja również nie lubię zakupów. I tych przymierzalni... i tego celowania w rozmiar. Bo nagle się okazuje, że w jednym sklepie noszę 38 w drugim 40 a w trzecim 42. No i bądź tu mądry!;)))
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń