wtorek, 2 września 2014

W North Berwick

Dzisiaj zapraszam Was na wycieczkę do North Berwick - urokliwego miasteczka na wschód od Edynburga. Jako że ja mieszkam na wschód od Edynburga to nie mam daleko, odwiedzam to miasteczko dość często, znaczy kilka razy do roku, naprawdę pomaga na stresy, można sobie po prostu usiąść na murku przy plaży i tak siedzieć... Jeszcze nigdy nie robiłam tu sesji zdjęciowej. Tym razem, specjalnie dla Was zrobiłam wyjątek. I od razu przepraszam za jakość zdjęć bo niektóre są zrobione aparatem a niektóre komórką, bo jak zwykle baba zapomniała doładować baterii w aparacie i siadły.
Proszę przygotować się na dużą ilość zdjęć. Zaczynamy.

Dróg prowadzących do North Berwick jest kilka, my jak zwykle jedziemy tą najbardziej malowniczą, ciągnącą się od samej stolicy wzdłuż wybrzeża. To ulubiona droga mojego syna, pełna zakrętów, ale dość bezpieczna bo ładnie wyprofilowana. No i oczywiście nikt nie pędzi jak szalony bo tu podziwia się widoki. Widoki są po lewej, ale czy my morza nie widzieliśmy? Popatrzymy sobie na inne rzeczy. Na przykład ta posiadłość, za tym murem znajduje się jakiś dworek/pałac, czasami dostępny do zwiedzania, a także olbrzymi park. Może kiedyś się wybierzemy. 



Po drodze mijamy ruiny Dirleton Castle nieopodal plaży Yellowcraig, wedug mnie jednej z najpiękniejszych  plaży w tej części Szkocji. Ruiny jak ruiny, dla mnie nic ciekawego, byłam, widziałam.


Widać że zbliżamy się do North Berwick. Za każdym razem kiedy tam jesteśmy staramy się wleźć na tę górkę, skąd widoki są przecudne. Ale dzisiaj niestety tam nie wejdziemy. Chociaż jest ciepło i słonecznie, wieje tak że łeb urywa. A nam się nie chce być miotanymi przez wiatr na szczycie wzgórza...


Dojechaliśmy, znaleźliśmy z trudem miejsce parkingowe tuz przy plaży. Plaża tutaj nie jest wielka...


... ale mamy stąd wspaniały widok na słynną wyspę Bass Rock. Kiedyś była chyba więzieniem, teraz jest największym na świecie siedliskiem głuptaków. Biały kolor bierze się z ptasich kup, przynajmniej taka krąży legenda :-)


Idziemy w stronę Centrum Obserwacji ptaków. Ten domek tam w oddali to Scottish Seabird Centre, gdzie można obserwować życie ptaków przy pomocy kamer interaktywnych rozmieszczonych na poszczególnych wyspach.  Do najciekawszych należą wspomniany już głuptaki, nurzyki, maskonury, kormorany, perkozy, fulmary (oesu co za nazwa!) i foki. Oczywiście te ostatnie to specjalny rodzaj ptaka, bardzo często w Morzu Północnym spotykany, zakała rybaków. No w każdym razie je one te foki też można przez te kamery obserwować. To wszystko w tym domku.


Żeby nie być gołosłowną, ten tutaj chłopczyk paczy sobie na ptaszki (abo cóś) przez lornetkę.


Tablica upamiętniająca tych którzy walczyli o ochronę szkockiego wybrzeża w czasie drugiej wojny.


Wchodzimy do czegoś co wygląda jak kapliczka.


A są to pozostałości kościółka Świętego Andrzeja (a jakże!).


Zaraz za kościółkiem znajdują się zachowane resztki... grobowców! Łazimy po cmentarzu! Na szczęście synek informuje nas że trupy dawno wykopano i przeniesiono w inne miejsce. 


Idziemy na skałki. Oczywiście!


Słońce mocno przyświeca i zrobić dobre zdjęcie bez odpowiedniego oprzyrządowania to raczej mission impossible. No to jest co jest, widok na część portową miasteczka.


A tu, już w porcie, którego nie udało się uchwycić z powodu słońca, taka mała budka - wylęgarnia krabów???? ojaniemoge!


A teraz to co najbardziej lubimy. Woda, dużo wody... i skały.



Ta oto lorneteczka jest ustawiona prosto na Bass Rock. 



A my idziemy sobie dalej.


Kaptur na łeb, bo inaczej to wiatr bez problemy oczyści nam półkule mózgowe... A my chcemy pozostawić nasz musk w stanie nieoczyszczonym.


Idziemy troszkę wyżej


o tam...


cały czas w górę...


Widzicie na jakie niebezpieczeństwa ja sie dla Was narażam?


Ale pięknie jest.





Tu mi chciało kaptur ze łba zwiać, ale przymocowany był do bluzy :-)


Wracamy sobie takim mostkiem...




Podczas postoju na tym mostku coś obryzgało mi doopę. 


Nie za bardzo byłam w stanie uwierzyć że fale dosięgają aż tutaj, więc stałam i stałam i stałam, żeby uchwycić ten moment bryzgania... Bryzganie się udało, zdjęcie nie.


W różnych miejscach na skałach umieszczone są takie oto ławeczki, ale komu sie chce siedzieć w taką wichurę. 


Wracając, cykamy jeszcze parę ptaków, żeby nie było.



Tutaj widać że jest odpływ. Gdy przyjechaliśmy, woda zakrywała te murki i kamienie.


North Berwick to nie tylko plaża i Seabird Centre. Idziemy więc na spacer po miasteczku, to znaczy po jego starej części. Okna w tych domach są na wysokości kolan.


Znajdujemy skrót jakich w tym kraju wiele. Idziemy na High Street, czyli główną ulicę.


Oto High Street... Super, nie? :-)


Po lewej kościół...


... po prawej też kościół, chyba innego wyznania. A przed nim taka wystawa, poświęcona sukcesom szkockich sportowców w czasie ostatnich Igrzysk Wspólnoty w Glasgow.


Mijamy budynek Royal Bank of Scotland. Ten bank ma siedziby w najpiękniejszych budynkach. Akurat ten oddział jest malutki, ale na takie miasteczko wystarczy.


Można sobie kupić taki oto hotelik...


Schodzimy z High Street w stronę... no właśnie, w stronę czego?


Na przykład w stronę takich domów. Bardzo ładne, kolorowe.


To jedno z najładniejszych drzewek jarzębiny jakie tutaj widziałam.


Idziemy w tamtą stronę.



W stronę cmentarza. Tak to wygląda.


Okazuje się że to stary cmentarz, jakby to powiedzieć, kombatancki.


Zaraz za cmentarzem zachęcająco wyglądająca ścieżka. Idziemy. Między tymi budynkami, tam na środku, jest brama.


A to widok z bramy... Bardzo ładny park. Wchodzimy.




Mają tu nawet ptaszarnię z papużkami.


Park z góry wygląda tak. Para staruszków siedzi sobie na ławeczce i piknikuje. Autentycznie. Piją sobie herbatkę z termosu (termosa?) i zajadają kanapeczki.


Dalej park wygląda tak.




A ten tu na coś poluje... Robimy fotkę szybko, żeby go nie wystraszyć.


No i tak nasza wycieczka dobiega końca. Udajemy się w drogę powrotną na nadbrzeże.




Ostatni rzut oka na plażę...


Do zobaczenia Urokliwe Miasteczko! Na pewno tu wrócimy!


poniedziałek, 1 września 2014