Tiguś coś nam ostatnio skanapiał. Zamiast na moim łóżku to śpi na sofie w salonie, przychodzi do człowieka normalnie jakby prosił żeby go wziąć na ręce i nawet na tych ręcach wytrzymuje ze trzydzieści sekund, łasi się i każe głaskać, a nawet uwaga uwaga! - zamiast zwykłego chrząkania i charczenia, po którym już nawet do doktora go woziliśmy czy aby z płucyma to on wszystko ma w porządku - wydaje już z siebie dźwięki przypominające co nieco mruczenie. Do Migusiowego traktorka to jeszcze wiele wiele mu brakuje, ale idzie w dobrym kierunku... Jak mu, że tak przypomnę szanownym czytelnikom, wejście człowiekowi na kolana zabrało cztery i pół roku, to możemy mieć nadzieję że już za jakieś pięć lat Tiguś będzie mruczauuuu jak Prawdziwy Kot!
Jako że barankowanie czasami mu nawet i wychodziło jak chciał żreć nad ranem, zdumienie coraz większe mnie ogarnia że kocisko barankować przychodzi ot tak, bez potrzeby wrodzonej, czyli nażarte i napite, wydaje się jakby manier zaczynał normalnie nabierać. Wita się z człowiekiem po prostu, z własnej i nieprzymuszonej woli... W związku z tą doniosłą okazją teraz będzie pokaz najnowszych umiejętności Tigusiowych, czyli... Tiguś barankuje.
Za jakość zdjęć przepraszam, ale jak tu zrobić dobre zdjęcie jak się jedną ręką trzyma aparat a drugą kota? Który domaga się nawet i dwóch rąk, po każdej stronie pyszczora...
Zapraszam... Bez opisu...
Pozdrawiam!