piątek, 2 lutego 2018

Humor na piątek

Na Wasze specjalne życzenie, wy perwersyjne zboczenice jedne. Chciałyście to macie :-)))
Niech Wam będzie - noc poślubna. Nawet z filmem ;-)


*****
Heniek maluje jajka w noc przedślubną na zielono.
Wchodzi kumpel:
- Heniek, zgłupiałżeś? A co twoja przyszła żona w noc poślubną powie?!
- Na to czekam. Jak się zdziwi, to odparuję: a widziałaś kiedy inne?!


*****
Noc poślubna. Pan młody stanął w oknie, gapi się i wzdycha.
- Mówią że noc poślubna jest taka piękna, a tu leje i leje...


*****
Po hucznym weselu odbywającym się w hotelowej restauracji, młoda para wynajmuje sobie pokój, żeby jak najszybciej doszło do "konsumpcji związku". Zdenerwowany pan młody drżącymi rękami nie może trafić kluczem w dziurkę zamka. Żona stoi za nim i kręcąc głową mruczy z ironią:
- Nooo, nieźle się zapowiada...


*****
Noc poślubna. Młodzi leżą w łóżku i palą papierosy po skończonym akcie
- Czy miałaś przede mną jakiegoś faceta?
- Ależ co ty, kochanie, żadnego.
- A ja miałem.


*****
Noc poślubna:
- Kochanie dużo było ich przede mną?
Mija godzina, ona milczy
- Kochanie gniewasz się na mnie?
- Cicho, liczę...


*****
Podczas nocy poślubnej młody małżonek po wejściu do łóżka odwrócił się tyłem do żony i ułożył do snu.
- Wiesz - mówi żona - a moja mama to mnie zawsze przed snem trochę popieściła...
- No, przecież nie będę w środku nocy leciał po twoją mamę!


*****
Spotyka się w knajpie dwóch górali, a ponieważ jeden z nich niedawno się ożenił, to drugi pyta się go jak mu poszło w noc poślubna.
- Ano, Stasiu, normalnie. Jak weszliśmy do sypialni to się rozebrałem, żeby se psiakrew nie pomyślała, że się jej wstydzę. Potem dałem jej w gębę, żeby sobie nie pomyślała, że jej się boję. Na sam koniec sam się zaspokoiłem, żeby se psiakrew nie pomyślała, że jej potrzebuję.


*****
Hrabia i Hrabina spędzają noc poślubną. Nad ranem zniesmaczony Hrabia zacina się w palec i skrapia prześcieradło ze słowy:
– Niech chociaż pozory będą…
Hrabina równie zniesmaczona wysmarkała się w prześcieradło i powiedziała:
– Masz rację, Hrabio.


*****
Noc poślubna. Dla obojga to ich pierwszy raz. Leżą w łóżku, ale nie wiedzą, jak zacząć. On dzwoni do ojca.
- Rozbierz się do naga i połóż obok niej - słyszy radę.
Tak robi. Ona nie wiedząc, co to ma znaczyć, wstaje i dzwoni do matki.
- Rozbierz się do naga i połóż obok - słyszy radę.
Młoda tak robi. Młody znowu wstaje i dzwoni do ojca.
- Teraz wsadź najtwardszą część twojego ciała tam, gdzie ona sika - radzi ojciec.
Za chwilę panna młoda dzwoni do matki mówiąc:
- Mamo, co mam robić, on właśnie wsadził głowę do kibla?


*****
W noc poślubną facet pokazuje swej młodej, niewinnej, blond małżonce przyrodzenie i mówi, że to jedyne na świecie. Ona oczywiście mu wierzy. Wkrótce on wyjeżdża służbowo, a kiedy po kilku tygodniach wraca, żona robi mu wyrzuty:
- Powiedziałeś mi, że masz jedynego na świecie. A Stefan, wiesz, ten nasz agent ubezpieczeniowy, też ma!
- No cóż... Wiesz... Stefan to kumpel z wojska. Miałem dwa, to jednego mu dałem.
- No tak... Ale dlaczego dałeś mu większego?


*****
Stary dziadek ożenił się z młodą dziewczyną. Minęła noc poślubna, rano dziewczyna jest wniebowzięta:
- Kocahnie, nie wiedziałam ,że w twoim wieku można tyle razy!
- A ile było?
- Siedem.
- O rany, ja przez tę sklerozę to się kiedyś zaciupciam na śmierć.







środa, 31 stycznia 2018

O łamaniu prawa

Jako że pod wczorajszym postem moje czytelniczki namawiały mnie usilnie (i nadal namawiają) do publicznej pornografii, na ciąg dalszy moich przygód z planowaniem będziecie sobie musieli poczekać. Teraz napiszę o czymś, co mną osobiście wstrząsnęło, a dlaczego to się domyślicie na końcu. Dokładnie przed chwilą dostałam od córki sms-a z linkiem do artykułu, który tutaj pozwoliłam sobie wkleić (oraz dopiskiem WTF??) ale jako że jest po angielsku, spróbuję Wam przetłumaczyć. Od razu tłumaczę że w UK ochrona danych osobowych działa inaczej niż w Polsce i nazwiska ukaranych są publikowane, ale ja posłużę się tylko inicjałem K.


Artykuł zatytułowany jest: 

Kobieta zatrzymana po tym, jak została uznana winną próby porwania małej dziewczynki.

Anna K. próbowała porwać młodą dziewczynkę, zwabiając ją do tylnych drzwi sklepu H&M w Ocean Terminal w Edynburgu. K., obywatelka Polski, podczas próby uprowadzenia w marcu ubiegłego roku, powiedziała dziewczynce, żeby "po prostu poszła z nią", podczas gdy matka dziewczynki oglądała towary w odległości zaledwie kilkudziesięciu centymetrów stóp podczas próby uprowadzenia w marcu zeszłego roku. Zauważono, że dziewczynka zaczyna iść z zamaskowaną kobietą, której twarz zakrywał szalik i duża para okularów przeciwsłonecznych, zanim jej matka spostrzegła, co się dzieje i zainterweniowała. 

Materiał filmowy z incydentu nagrany kamerą sklepową został w tym tygodniu pokazany w Sądzie Okręgowym w Edynburgu, w którym którym 26-letnia K. została oskarżona o próbę uprowadzenia dziecka. K. zaprzeczyła, że ​​próbowała uprowadzić dziewczynkę w sklepie odzieżowym H&M w centrum handlowym Ocean Terminal, ale ława przysięgłych decyzją większościową uznała ją za winną. Została również jednogłośnie uznana za winną nie stawienia się na wcześniejsze rozprawy, a także uniewinniona od dwóch zarzutów kradzieży w sklepach. 

Sędzia Peter Braid otrzymał trzy ekspertyzy od lekarzy, którzy zbadali Annę K., których zaleceniem jest przekazanie jej pod opiekę medyczną w Klinice Orchard w szpitalu Royal Edinburgh. Sędzia Braid powiedział K.: "W odniesieniu do zarzutu głównego jestem usatysfakcjonowany, że kryteria nakazu przymusu szpitalnego zostały spełnione." Sędzia poinformował K., że nakaz oznacza, że skazana będzie musiała być pod opieką zespołu medycznego w Royal Edinburgh przez co najmniej sześć miesięcy. 

W poniedziałek matka dziewczynki, której identyfikacji nie można ujawnić z powodów prawnych, poświadczyła w sądzie, że w robiła zakupy z dwójką dzieci w centrum handlowym Ocean Terminal około godziny 19.00 28 marca ubiegłego roku. "Byłyśmy w H&M i moja córka była po drugiej stronie stojaka, bawiąc się biżuterią.W pewnym momencie zauważyłam, jak jakaś kobieta mówi do mojego dziecka: „Chodź ze mną, poprostu chodź”. Po chwili zobaczyłam, jak córka oddala się z tą zamaskowaną kobietą w kierunku tylnego wyjścia. Natychmiast podbiegłam i zapytam, co robi? A ona odpowiedziała: „Nie wiedziałam, że nie wolno tego robić” i dodała, że bolą ją plecy. Miała obcy akcent. Nic więcej nie powiedziała i szybko się oddaliła.
Cheryl Booker, zastępca kierownika w H&M, zeznała w sądzie, że ​​zwróciła się do niej zdenerwowana klientka, która poinformowałaj o próbie uprowadzenia dziecka i wskazała kobietę, która chciała to zrobić. Booker natychmiast poinformowała ochronę. Anna K. została uznana za winną próby porwania czteroletniej dziewczynki, zwabiając ją do siebie, namawiając by z nią po prostu poszła i kieryjąc się z nią do wyjścia ze sklepu H&M w Ocean Terminal, Edynburg, 28 marca zeszłego roku.


I tyle faktów. Sama nie wiem co o tym myśleć, jeszcze nie okrzepłam. 
A czemu się tak tą sprawą podniecam - zapytacie? 
Anna K. to była przyjaciółka mojej córki.


wtorek, 30 stycznia 2018

Sztuka planowania część pierwsza.

Muszę powiedzieć, że szykowanie się do ślubu jest bardzo czasochłonnym i raczej skomplikowanym zajęciem. W założeniu pierwotnym miało być: w sobotę rano bierzemy ślub w urzędzie, potem jakiś obiad dla najbliższych, wieczorem impreza urodzinowa Chłopa w jakimś lokalu. We wtorek pakujemy się do samolotu i odlatujemy w poślubna podróż. Wracamy pod koniec miesięca. Proste. Proste? Hmmm, nie sądzę.
Najpierw poszukiwania wakacji. Wiemy dokąd, ale po tygodniowym sprawdzaniu w internecie nadal nie mamy pojęcia co i jak. Udaję się więc do kilku biur podróży i pobieram katalogi. Oferty nas przytłaczają, rzucam więc katalogi w kąt i przystępuję do ataku internetowego jeszcze raz. Chłop udaje, że go to interesuje, ale widze że z ulgą oddaje mi to zadanie. Dobra. Wielogodzinne ślęczenie na komputerze daje jakieś rezultaty, teraz już wiem dokładnie czego chcę od moich miodowych wakacji. Szukam. Z trzech wariantów zostaje jeden. Ten i koniec. Teraz tylko znaleźć agencję, która mi to wszystko zaproponuje w tym właśnie ośrodku i w takiej właśnie formie i - oczywiście - jak najtaniej. Muahahaha... Taniej to pojęcie bardzo względne w tym przypadku. Składam zapytanie ofertowe na każdej stronie internetowej, jaką znajduję, jest tego trochę. Teraz wystarczy poczekać.
Trzy osoby dzwonią niemal od razu, pomimo, że jest niedziela. Plus. Jedna oferta odpada w przedbiegach, dwie kolejne postanawiam przeanalizować, ale muszę poczekać na innych agentów. Do wtorku wieczorem otrzymuję odpowiedzi z około 75 procent biur podróży. Niektóre ceny wbijają w fotel, inne sa bardziej do przełknięcia. Przypominam - pytałam o te same wakacje, dokładnie te same daty, ten sam samolot, ten sam hotel, warunki, wszystko. Rozpiętość cenowa do 25 procent w różnych biurach. No cóż, przynajmniej wybór zmniejszył się nam do dwóch, którzy przedstawili prawie identyczną ofertę. Tych samych, którzy zadzwonili pierwszego dnia.
I wtedy coś mi zaświtało. Pokazałam wyniki Chłopu, zgodził się mną co do wyboru, no i oczywiste, co miał się nie zgodzić, jak mu przedstawiłam cenę o tysiąc funtów niższą od tej, którą planowaliśmy wydać. Mówię więc: "A gdybyśmy tak zrobili sobie przystanek w Dubaju? Może już nie będzie okazji..." Chłop na to jak na lato, w  końcu raz się ma podróż poślubną, co nie? Po ustaleniu tego drobnego szczegółu uzgodniliśmy, że wakacje muszą się więc przedłużyć o trzy dni, i to na początku. Żeby po tym zgiełku i natłoku betonowych wrażeń móc sobie w końcu spokojnie i beztrosko odpocząć od całego świata.
Dzwonię więc do dwóch wygranych agencji i prosze o dodanie "stop over" w Dubaju. Po chwili wracaja do mnie oferty i... tadam! Mamy zwycięzcę. Byli w stanie dać nam cenę ciut tylko niższą niż konkurencja (przypominam: ten sam hotel, te same warunki). To ciut to będzie w sam raz na parking na lotnisku. Ale...
Żeby sfinalizować transakcję i zamówić wakacje, trzeba mieć potwierdzoną datę ślubu. A tej jeszcze nie mieliśmy, bo czekaliśmy na świadectwo urodzenia Chłopa, które mu się gdzieś w życiu zagubiło, a które musimy mieć jak będziemy składać papiery. Już wcześniej wydrukowałam ze strony urzędu wszystkie potrzebne informacje o zawieraniu małżeństwa, razem z aplikacjami i deklaracjami, bo żadne z nas nie wiedziało jak sie to robi w Szkocji. No ale człowiek się przez całe życie uczy. No i pewnego dnia dostaję email od Chłopa, że spotkanie z kierownikiem stanu cywilnego mamy umówione na luty, ślub zamówiony na maj, zaliczka wpłacona, a oto jest lista potrzebnych dokumentów. Powiem szczerze, że serce mi stanęło chyba na minutę. Niby człowiek taki cwany jest, wyluzowany, odważny jak ho-ho, ale jak przyjdzie co do czego do nogi się uginają i mózg się rozpływa. Chyba zejdę na zawał przez ten ślub. No ale to potem, bo teraz muszę Wam jeszcze wytłumaczyć, jak się zawiera małżeństwo w Szkocji (w Anglii chyba podobnie).
Najpierw więc trzeba zgromadzić wszystkie dokumenty. Czyli świadectwo urodzenia swoje i kandydata na małżonka, jeśli zagraniczne to przetłumaczone. Wniosek o zawarcie małżeństwa, pieniądze na opłatę (a jakże!), paszporty poświadczające obywatelstwo, poświadczenie adresu zamieszkania (w UK nie ma czegoś takiego jak zameldowanie), zwykle wystarcza wyciąg z banku lub rachunek za gaz czy telefon. A także certyfikat rozwodu, śmierci małżonka czy zmiany nazwiska, jeśli wymagane.
Jak się to wszystko już zgromadzi, to dzwoni się do urzędu, w którym chce się zawrzeć małżeństwo (albo do właściwego dystryktu w miejscu zamieszkania) i umawia sie na spotkanie z kierownikiem, który to sprawdza wszystkie dokumenty, stwierdza ich ważność, pobiera opłatę i będzie nam udzielał ślubu i rejestrował go w księgach. Na tym spotkaniu ustala się szczegóły ceremonii. Można mieć ceremonię cywilną, albo religijną, w urzędzie, albo w dowolnym zatwierdzonym miejscu. Jeśli w urzędzie, to wybiera się styl i tekst ceremonii (my mamy 3 do wyboru), jeśli poza urzędem to ja nie wiem :-) Zarejestrowanie ślubu w urzędzie jest prostsze, bo dokument zawarcia małżeństwa przynosi na uroczystość urzędnik i po podpisamiu zostaje w urzędzie, natomiast w przypadku ślubu gdziekolwiek trzeba ten dokument odebrać osobiście i dostarczyć go do osoby, która będzie udzielała ślubu, a potem trzeba go do urzędu osobiście dostarczyć. Po zarejestrowaniu ślubu certyfikat zostaje przesłany do domu, albo można go sobie odebrać osobiście jak się chce.
No i to tyle.
Tak więc, mamy już datę ślubu i mamy już zamówioną podróż poślubną. O reszcie będzie później.
So eksajted!

Fot. Huffington post