Dzisiaj krótki raport z minionego tygodnia.
Tak ostatnio wygląda życie Chłopa. Chłop je - Migusia na nim. Chłop telewizję ogląda - Migusia na nim. Chłop na komputerze coś tam robi - Migusia na nim. Dobrze, że jeszcze w kiblu się zamyka bo pewnie jeszcze srać by musiał z kotem :-)
A w ubiegły wtorek dostałam wielki bukiet kwiatów. I nawet nie z promocji. Kiedy wyraziłam zdziwienie, dostałam odpowiedź że to w ramach przeprosin. Że wrócił później z pracy i na badmintona się spóźniliśmy 10 minut. Bukiet podzieliłam na dwie części. Część pierwsza stoi na stole w kuchni.
A część drugą sobie zaniosłam do sypialni. Szkoda, żeby się te róże zgubiły w gąszczu chryzantem.
A w niedzielę wieczorem, taki obrazek w sypialni. Mówłam, że tylko czekają żeby się przemycić. Tiggy bardzo lubi leżeć na wykładzinie. A Migusia na łóżku.
Migula jak zwykle.
A Tiguś też, jak zwykle. Czyli przynajmniej mam jednego kota, który i do zdjęcia zapozuje i do tego jeszcze fajnie na nim wygląda.
A poza tym... Poza tym byłam w lesie "na grzybach", z czego będzie osobna notatka. A cały weekend spędziliśmy na budowaniu szaf i schowków, pomogła nam w tym Ikea, ale jest to cholerny pożeracz czasu, bo jak się tam wlezie to wyleźć nie można. Teraz już mamy wszystko poorganizowane jak należy. A jeszcze zdążyliśmy kupić śliczny żyrandol do sypialni, to już nie w Ikei, o taki:
I kupiłam sobie buty i torebkę i walizkę, bo Moi Drodzy, już za dwa tygodnie JEDZIEMY DO POLSKI!!! Pora narzeczonego rodzicom przedstawić. I sama nie wiem, czy się cieszę czy denerwuję.