poniedziałek, 31 lipca 2017

Ekshibicjonizm w wielkim skrócie

Witam Państwa po przerwie. Melduję żem zdrowa i w całości, a nawet mnie trochę jakby mniej. Pomimo że żarłam jak wilk. No ale robiliśmy dziennie po trzydzieści tysięcy kroków co najmniej, a raz nawet udało mi się iść na fitness i pobiegać przez dwadzieścia minut.
Niestety, muszę Was rozczarować, szczegółów dzisiaj nie będzie. Kto mnie śledził na fejzbuku ten widział gdzie byłam i co robiłam, a kto nie ten niestety musi poczekać, bo dzisiaj pokazuję się JA. To co teraz zobaczycie, to sa wszystkie ujęcia, na których jestem wyłącznie i osobiście w moim telefonie komórkowym. Bo aparatu jeszcze nie sprawdziłam. W ogóle to stwierdziłam, że jestem oszołom, bo w jednej ręce aparat a w drugiej komórka. No co, z aparatu na fejzbuka nie da rady zdjęcia wrzucić, w każdym razie nie z mojego :-)
Zapraszam więc na ekshibicjonizm, jakiego na moim blogu jeszcze nie było :-)

Jeszcze w Newcastle, zanim odpłyniemy, szykujemy się do obowiązkowej symulowanej ewakuacji. Taka musztra na wypadek.  


Drugiego dnia na morzu, szykujemy się do kapitańskiej gali. To znaczy uroczystego przyjęcia z szampanem i uściskiem dłoni kap[itana, jak ktoś chce.


W Oslo w barze lodowym. Nie powiem, ciepło nie było, ale nawet w sandałkach jakoś za bardzo nie zmarzłam. Atrakcja zaliczona, więcej tego typu przybytków odwiedzac nie muszę. 
Jednakowoż bardzo polecam.. 


Moczenie nogów w Sopocie. Być na polskiej plaży i nogów w Bałtyku nie zamoczyć, toż to grzech. Grzesznicą jestem, ale nie aż taką wielką.


Peterhof, czyli dawny Pietrodworiec. Zdjęcie w ogrodzie.  


Na schodach Ermitażu. 


Pałac Katarzyny w Carskim Siole, w miasteczku Puszkin.


 Kościół Zbawiciela lub Sobór Zmartwychwstania Pańskiego, dla tubylców Cerkiew na Krwi. Niebywałe, że komuniści chcieli go zburzyć, bo "nie przedstawiał żadnej większej wartości architektonicznej". A przecież aż dech zapiera. 


Na postoju wycieczki rowerowej w Helsinkach.


W muzeum Abby w Sztokholmie



Na maleńkiej wysepce w Karlskronie.


W deszczowym i ponurym Berlinie.


Na tle MURU.


Pomiędzy wschodem z zachodem.


Na tle Brandenburskiej Bramy. 


Na zamku Frederiksborg w Danii. Myślałam, że po St Petersburgu nic mnie już nie zachwyci. O jakże się myliłam!


Świat jest piękny Moi Drodzy. Także to, co ludzie na nim zbudowali. 
A więcej o moich wakacjach będzie potem. Aż się znudzicie :-)


sobota, 15 lipca 2017

Przerwa w odbiorze

Tak, to już dzisiaj.
Upragnione wakacje!
Już wiem, że nie będę miała czasu na blog, tak że nastąpi przerwa w odbiorze.


Ale zaglądajcie na Facebook :-)

Do zobaczenia za dwa tygodnie!

piątek, 14 lipca 2017

Humor na piątek

W związku ze związkiem, dzisiaj będzie o turystach, a jak o turystach to nie może zabraknąć także i bacy. Zapraszam!


*****
Hotel, recepcjonista zagaja do nowo przybyłej pary:
- Urlop?
- Tak...
- A dzieci państwo posiadają?
- Posiadają...
- A to tym razem państwo nie zabrali?
- Nie zabrali...
- Tylko we dwoje? Romantyczny wypad!
- Tak...
- A kto został z dziećmi?
- Żona.


*****
Autobus z wycieczką zbliża się do granicy.
– Piwo! Siku! – po raz któryś z rzędu rozweseleni pasażerowie zmuszają kierowcę do zatrzymania.
Po dłuższej chwili, gdy już z powrotem zajęli miejsca w autokarze, kierowca pyta głośno:
– Czy kogoś wam nie brakuje?
Cisza. Po przekroczeniu granicy do kierowcy podchodzi mężczyzna i lekko bełkocząc mówi:
– Nie ma mojej żony...
– No przecież – wścieka się kierowca – przed odjazdem pytałem, czy kogoś wam nie brakuje!
Na to facet:
– Ale mnie jej nie brakuje, tylko mówię, że jej nie ma...


*****
Przewodnik po Rzymie oprowadza po mieście bogatego amerykańskiego turystę.
- To jedyny w swoim rodzaju gmach...
- Też mi coś - przerywa Amerykanin. U nas w Ameryce mamy takich gmachów tysiące!
- Bardzo możliwe, bo to dom wariatów.


*****
Pewien turysta wraz z żoną oglądają słynną studnię życzeń w Kornwalii, oboje pogrążeni we własnych myślach. Po chwili żona wychyla się, aby zajrzeć w głąb, traci równowagę i wpada do środka.
- Niesamowite!!! To naprawdę działa!!! - krzyczy mąż


*****
W najwyższych górach świata, drogą nad przepaścią jedzie autokar z turystami.
- I co, boicie się? - pyta przewodniczka.
- Tak!!! - krzyczą pasażerowie.
- To proszę robić to, co kierowca!
- A co robi kierowca?
- Zamyka oczy.


*****
- Baco, macie w waszej miejscowości jakieś atrakcje dla turystów?
- Mieliśmy, ale niedawno wyszła za mąż.


*****
Grupa turystów błądzi w górach. Wieczór zapada, a tu ani śladu człowieka i nadziei na nocleg.
- Mówił pan, że jest najlepszym przewodnikiem po Tatrach! - wścieka się jeden z uczestników wycieczki.
- Zgadza się! Ale to mi już wygląda na Bieszczady...


*****
Turysta odwiedził restaurację w Madrycie, spośród dań wybrał potrawę o nazwie "Jaja a la corrida".
Danie było naprawdę duże i pyszne, a cena przystępna. Powtarzał tak kilka dni, aż pewnego razu, porcja, którą dostał była bardzo mała. Zjadł i po obiedzie mówi do kelnera:
- Dlaczego dzisiejsza porcja była taka malutka?!
Kelner odpowiedział:
- No cóż, nie zawsze torreador wygrywa...


*****
Do starego górala podchodzi grupka turystów. Pytają:
- Baco, a nad czym tak dumacie?
- A no dumam co te Tatry takie stare som.
- A no ile to one mają lat? - pyta wycieczkowicz.
- A no bedzie ze tsysta milionów lat i tsy tygodnie.
- Skąd to znacie taki dokładny wiek Tatr? - pytają zdumieni wycieczkowicze.
- A no bedzie to ze tsy tygodnie jak to jeden profesorek był tu i powiedoł że Tatry majom ze tsysta milionów lat.


*****
Turysta siedzi na kamieniu, rozmawia z bacą. 
- Baco, jaki jest ideał kobiety według ciebie?
- 4 razy "C" - odpowiada Baca. - Cnotlywa, Cysta, Cycata, Cudza.
- A ideał faceta? - pyta turysta.
- A 5 razy "Ł". Łagodny, Ładny, Łokropnie bogaty, Łucciwy, Łogoniasty.


*****
Trzech turystów: Polak, Szkot i Niemiec wybrało się w Alpy na wycieczkę. Niestety z powodu złej pogody wszyscy zaginęli, ratownicy po kilku tygodniach przerwali poszukiwania i w gazetach pojawiły się nekrologi. Wkrótce w jednej z redakcji dzwoni telefon i z Hawajów odzywa się Niemiec z prośbą o anulowanie jego nekrologu.
Redaktor gazety zdumiony krzyczy:
- Ty żyjesz!! Jakim cudem??
Niemiec opowiada:
- Zamarzliśmy i powędrowaliśmy wszyscy do Świętego Piotra, który zatrzymał nas u wejścia do Bramy Niebieskiej i powiedział że jeszcze jesteśmy za młodzi żeby umrzeć, więc jeżeli ubezpieczenie pokryje koszt 500 euro, może nas wysłać z powrotem na ziemię. Złapałem za telefon, porozmawiałem z moim agentem, zapłacił, a ja zażyczyłem sobie żeby wylądować na Hawajach. No i mam wakacje!
- Ale co ze Szkotem i Polakiem???
- Jak ich ostatnio widziałem, Szkot targował się o cenę, a Polak wysyłał papiery do ZUS-u...


Do jutra!