piątek, 16 czerwca 2017

Humor piątkowy

Czyli właściwie post zapchajdziura, ale może kktoś się przynajmniej uśmiechnie.
Zapraszam :-)


*****
- Doktorze, dowiedziałem się, że będzie mnie operował praktykant.
- Zgadza się.
- A jak mu się nie uda?!
- To mu pałę z praktyk postawimy.


*****
Siedzą dwie babcie klozetowe i plotkują. Nagle przechodzi elegancki pan i kłania się jednej z nich. Druga pyta ją z podziwem w głosie:
- Znasz go?
- Tak. Srywa u mnie.


*****
Para kochanków siedzi na kanapie, nagle dzwoni telefon, odbiera kobieta:
- Kto dzwonił?
- Mój mąż.
- O! I co mówił?
- Że spóźni się do domu, bo gra z tobą w pokera.


*****
- Czy byłem tu wczoraj? - pyta gość barmana w nocnym lokalu.
- Był pan.
- I przepiłem pół miliona?
- Tak.
- Uff... Co za szczęście! A już myślałem, że zgubiłem.


*****
Uradowany szef firmy opowiada dowcipy. Śmieją się wszyscy, oprócz jednej dziewczyny. Widząc to szef pyta ją, czy nie ma poczucia humoru. Dziewczyna odpowiada:
- Poczucie humoru to ja mam, ale nie muszę się śmiać, bo jutro odchodzę.


*****
Syn rolnika poszedł do wojska. Po jakimś czasie pisze do ojca list:
"Tato tu jest wspaniale! Można się wylegiwać do 6 rano."


*****
Policjant w małym miasteczku zatrzymuje motocyklistę, który pędził główną ulicą.
- Ależ panie sierżancie, ja mogę wytłumaczyć... - mówi facet.
- Cisza - rzucił policjant, nie dając mu dokończyć - Zamierzam ochłodzić pański temperament w areszcie, zanim nie wróci komendant.
- Ale panie sierżancie, chciałem tylko powiedzieć, że...
- A ja powiedziałem, że ma być cisza! Idzie pan do aresztu!
Parę godzin później policjant zagląda do celi i mówi:
- Na szczęście dla pana, komendant jest na ślubie córki. Będzie w dobrym nastroju, jak wróci.
- Niech pan na to nie liczy - odpowiada facet z celi - Jestem panem młodym.


*****
Żona szyje sukienkę na maszynie, a mąż stoi nad nią i krzyczy:
- Teraz w lewo! Jeszcze bardziej! Prosto! Uważaj, nie za szybko!
- Przecież ty nie umiesz szyć! - odpowiada żona - Po co te twoje głupie komentarze?
- Chciałem ci tylko pokazać jak się czuję, gdy jedziemy samochodem.


*****
Dwaj koledzy:
- Wiesz, dzisiaj się przejęzyczyłem.
- Tak? A co się stało?
- Żona kupiła sobie nową torbę, a ja zamiast powiedzieć, że ma fajną torbę, powiedziałem: "Ale masz fajną mordę."
- Taa, faktycznie, źle to wyszło. A wiesz, że ja też się niedawno przejęzyczyłem. Kiedyś przy śniadaniu chciałem powiedzieć: "Podaj mi sól, kochanie", a powiedziałem: "Zmarnowałaś mi życie, ty stara krowo."



Wesołego weekendu!

czwartek, 15 czerwca 2017

Takie buty

Ogarnął mnie przedwakacyjny chaos zakupowy. Sandałki sobie kupiłam, o takie :-)


Otwieranie pudełka.


Tadam!


Buciki skórzane, lekkie i bardzo wygodne.


Się pozachwycałam bucikami na giczach swoich...


Stópki se pooglądałam...



Teraz będę po Leningradzie w takich sandałkach zapitalała. Ups, po Sankt Petersburgu :-)
Nawiasem mówiąc, zgryza mam. Bo my w tym St Petersburgu będziemy tylko dwa dni, a na tapecie mam Peterhof, Carskie Sioło, Pałac Katarzyny i musowo Ermitaż, a także chciałabym zobaczyć miasto tak generalnie, z Aurorą, Polami Marsowymi, Placem Dekabrystów, katedrą św. Izaaka i kościołem Zmartwychwstania na krwi włącznie. Zamartwiałam się cały dzień, że czasu mi nie wystarczy, ale wieczorem wpadłam na mały pomysł. Powiedziałam do Chłopa: "Wiesz co, nie martw się, jak nie zobaczymy wszystkiego co chcę to pojedziemy za rok jeszcze raz" :-) I w ogóle, jestem tym, St Petersburgiem bardziej podniecona niż wyspami egzotycznymi, bo co na Barbadosie można oglądać czy na innych Seszelach? A SP aż kipi od historii i sztuki.  
No i tak. Buty kupione, wycieczki poplanowane, stare zeszysty z ruskiego odkurzone, tylko wakacje jeszcze nie wykupione. 
I jak tu żyć Moi Drodzy, jak żyć?



środa, 14 czerwca 2017

Koty lubią miękko

Musieliśmy wymienić wykładzinę w największym pokoju, bo miała parę dziur. Nie wiem jak oni te dziury zrobili, może mole wzięli i wyżarli. W każdym razie, po dwóch tygodniach poszukiwań i odwiedzeniu wszystkich sklepów z wykładzinami w Edynburgu i okolicy, wybraliśmy to co nam pasowało i panowie mają przyjechać  i zamontować dzisiaj. No więc musieliśmy wczoraj opróżnić pokój ze starej wykładziny, którą częściowo już wykorzystaliśmy, bo ta na korytarzu na pierwszym piętrze się trochę zaczęła przecierać i Pomysłowy Dobromir wymyślił, że po co wymieniać wszystko (musielibyśmy wymienić na schodach też, bo przecież taka sama), można przecież wyciąć taki sam kawałek z tej na górze i położyć. Chłop bez entuzjazmu, bo to nigdy w życiu wykładziny sam nie kładł, ale polecenie wykonał i nawet był zadowolony, bo pozwoliłam mu kupić specjalną łopatkę do zakładania wykładzin. A oprócz tego kazałam wyciąć dwa kawałki, które posłużą nam na wymianę jako wycieraczka przy kociej klapce. Bo to naprawdę dobra wykładzina jest. Nigdy się nad tym nie zastanawialiśmy, ale gdy wzięliśmy kawałek, żeby dobrać taką samą (oczywiście niemożliwe), to oczy sprzedawcom wyłaziły ze zdumienia, a jeden z nich powtarzał wciąż w kółko: "Ech, to taka dobra wykładzina", próbując dobrać coś podobnego, ale w jego sklepie takiej drożyzny nie mieli. Bo ta cholera to jakaś specjalna jest, wełniana, w cenie 60 funtów za metr kwadratowy.
W każdym razie, wykładzina przychodzi dzisiaj, a wczoraj wieczorem ją pocięliśmy na kawałki. Oczywiście Tiguś asystent nie był za bardzo zadowolony, że znowu zmienia się mu coś, do czego się już przyzwyczaił. W końcu zdobył się na odwagę i podjął się okupacji ostatniego bastionu:



No tak. Koty lubią miekko!