Ponieważ po jakimś czasie bez bólu dolegliwości niestety wróciły, zadzwoniłam do poradni z prośbą o ponowne spotkanie. Które odbyło się dzisiaj.
Nie było chodzenia na bosaka, było za to oglądanie stopy przez miłego pana, połączone z uciskaniem i głaskaniem (no dobra, to głaskanie miało na celu wyłonić umiejscowienie dolegliwości), a potem pokazywanie mi opcji na komputerze.
No i tak, metatarsalgia Mortona (ang. Morton's Metatarsalgia, Intermetatalsal Neuroma lub Morton's Neuroma) jest to po prostu nerwiak, czyli łagodny guz nerwu rozwijający się pomiędzy palcami stopy. Właściwie nie guz a narośl na nerwie. Leczenie... właściwie nie ma, można polepszyć sobie egzystencję, używając właściwych butów. No ale jakie to są właściwe buty, skoro w jażdych, nawe najlepiej wyprofilowanych i wypiankowanych butach i tak mnie boli po jakimś czasie.
Można uzywać specjalnej wkładki do buta, już taką miałam niestety i nie pomogła, dlatego znalazłam się w klinice stópkowej. No ale pan na miejscu zrobił mi jeszcze jedną, w nadziei że jak będę nosiła to objawy się zmniejszą. No zobaczymy.
Można też wstrzyknąć kilka razy sterydy pomiędzy nerwy, to już miałam w zeszłym roku i dzisiaj także, na moje specjalne życzenie, pan zrobił mi zastrzyk sterydowy. W połączeniu z wkładką mamy oboje nadzieję że jakoś pomoże.
Ostatnia instancja to operacja. Ale pan ostrzegł mnie od razu przed konsekwencjami i ryzykiem że się nie uda, które jest bardzo duże, czyli 25-30 procent. Inne skutki uboczne to oczywiście blizna i częściowe dożywotnie znieczulenie palców, bo przecież usuwa się kawałek nerwa. Pokazał mi pan też jak wygląda operacja krok po kroku, nie zemdlałam.
Siedziałam tam dość długo, bo ponad 45 minut. Mam oszczędzać stopę przez kilka dni, nie prowadzić samochodu (akurat się da!), a potem zacząć chodzić w tej wkładce i być może trochę pomoże. A jak nie to wrócić jak będę chciała, to wtedy zdecydujemy co zrobić.
A najgorsze że jak wróciłam do pracy i zasiadłam przy biurku to zaczęłam czuć podobne postrzykiwanie w drugiej stopie. Cholera jasna! Moje kochane stopki :-(