piątek, 10 czerwca 2016

Humor na weekend

Dzisiaj będzie o wakacjach. Zapraszam :-)


*****
Rozmowa syna z mamą:
- Mamo, mogę iść na dwór?
- Nie.
- Mamo, mogę iść do kina?
- Nie.
- Mamo, mogę iść do kolegi?
- Nie.
- To idę pooglądać telewizję
- Ty leniu! Całe wakacje chcesz spędzić przed telewizorem!?


*****
Pchła do pchły:
- Gdzie byłaś na wakacjach?
- Na krecie.


*****
Spotkanie dwóch studentów po wakacjach.
Jeden pyta drugiego gdzie był:
- W górach, nic szczególnego tam nie było. A ty gdzie byłeś?
- W Norwegii.
- To super. co tam widziałeś?
- No, widziałem tam pingwiny, niedźwiedzie polarne...
- A fiordy widziałeś?
- No jasne, one to z ręki jadły.


*****
Po wakacjach spotykają się dwaj Japończycy:
- I co... Gdzie byłeś? Co ciekawego widziałeś?
- Nie wiem, jeszcze nie zdążyłem obejrzeć zdjęć...


*****
List Jasia z wakacji: Jest pięknie. Świetnie wypoczywam. Bądźcie spokojni i nie martwcie się o mnie. P.S. Co to jest epidemia?


*****
Hrabia przebywa na wakacjach za granicą. Pewnego wieczora dzwoni do domu:
- Janie, co słychać w domu?
- Wszystko w porządku Jaśnie Panie. Tylko Pani właśnie kolejny raz zdradza pana z ogrodnikiem.
- Jan weźmie strzelbę i zastrzeli go.
W słuchawce słychać dwa wystrzały. Po chwili
- Zrobione Jaśnie Panie.
- A teraz Jan wrzuci ciało do basenu.
- Ale Panie Hrabio my nie mamy basenu!
- Czy to numer 5555 535?
- Nie 5555 353…
- A to przepraszam pomyłka.


*****
Jasio pisze list do rodziców z kolonii:
"Kochana Mamo i Tato, to są moje najbardziej udane wakacje. Noga już mi się zrosła, a ząb przechowuję w pudełeczku od zapałek wyłożonym watą".


*****
W podupadłym miasteczku turysta zaczepia przechodnia i pyta:
– Gdzie tu można dobrze zjeść?
Na to tamten odpowiada:
– Dobrze... to tylko u księdza proboszcza.


*****
Środek wakacji. Dwaj brudni menele stoją pod sklepem i piją tanie wino. W pewnej chwili podjeżdża samochód, wysiada z niego małżeństwo. Oboje schludnie ubrani, kulturalni młodzi ludzie. Wchodzą do sklepu, a zaraz potem wychodzą z butelką wody, odkręcają zakrętkę i piją. Na to jeden z meneli:
- Patrz! Wodę piją! Jak zwierzęta! 


*****
Trzech turystów: Polak, Szkot i Niemiec wybrało się w Alpy na wycieczkę.
Niestety z powodu złej pogody wszyscy zaginęli, ratownicy po kilku tygodniach przerwali poszukiwania i w gazetach pojawiły się nekrologi.
Wkrótce w jednej z redakcji dzwoni telefon i z Hawajów odzywa się Niemiec z prośbą o anulowanie jego nekrologu! Redaktor gazety krzyczy:
- Ty żyjesz!! Jakim cudem??
Niemiec opowiada:
- Zamarzliśmy i powędrowaliśmy wszyscy do Św. Piotra, który zatrzymał nas u wejścia do Bramy Niebieskiej i powiedział że jeszcze jesteśmy za młodzi żeby umrzeć, więc jeżeli Ubezpieczenie pokryje koszt 500 euro, może nas wysłać z powrotem na ziemię. Złapałem za telefon, porozmawiałem z moim agentem, zapłacił, a ja zażyczyłem sobie żeby wylądować na Hawajach. No i mam wakacje!
- Ale co ze Szkotem i Polakiem???
- Jak ich ostatnio widziałem, Szkot targował się o cenę, a Polak wysyłał papiery do ZUS-u...

Miłego weekendu!











czwartek, 9 czerwca 2016

O dużej dupie

Trzeba zmienić temat bo się komentarzami pod tym ostatnim rozemocjonowałam za bardzo a o emigracji gadać mi się nie chce bo mało mam z nią do czynienia. Jak ktoś chce porady typu "Jak nie dać się wydymać na emigracji w Szkocji" to ja bardzo chętnie ale za efekt końcowy nie odpowiadam bo do tego trzeba dużo czasu, a Polacy wiadomo, naród niecierpliwy jest i gwałtowny i czekać nie lubi.
No to napiszę o dużej dupie osobistej, której się ostatnio dorobiłam. Sama sobie jestem winna bo się rozpuściłam, na całe szczęście nie zapuściłam bo o krzaki dbam jak zwykle.
Do refleksji skłonił mnie wczorajszy dzień. Ciasto dawali w pracy, więc po lunczu zjadłam sobie trochę, na szczęście było tak słodkie że nie dałam rady więcej niż pół kawałka, drugi przydziałowy kawałek zabrałam do domu dla Chłopa, niech mu dupa rośnie, jemu to by się przydało. Tak o niego dbam. Dlaczego napisałam że na szczęście to zaraz się dowiecie. Otóż bowiem po pracy miałam wieczór wyjściowy z kolegami z badmintona do restauracji, którą opisywałam tu i tu.
Restauracja typu "nażryj się ile możesz" z niestety pysznym jedzeniem. A ja po tej połowie kawałka ciasta czekoladowego z lunchu nawet za bardzo głodna nie byłam, tylko trochę. No ale mus to mus, więc pierwszy talerzyk z przystawką, grillowane ośmiornice i krewetki w sosie teryaki plus kilka kawałków sushi. Już po nim czułam się z lekka najedzona. Po drugi talerz wybrałam się z lekka ociężała. Trzeci już był wybitnie wegetariański bo na mięsa patrzeć nie mogłam. Po desery udałam się w charakterze balerona, o mniej więcej tak:


Po tym wszystkim pożegnałam się z towarzystwem, które się było udało do pubu na kilka piw, ale ja nie dałabym rady wcisnąć ani kropli w siebie, więc z trudem wróciłam do domu. Z trudem bo samochód miał bardzo ciężko pod górkę mając za wsad wieloryba.
Ledwo ruszając członkami wspięłam się na schody, wzięłam prysznic i ściągnęłam się z powrotem na dół, gdzie na wpół usypiając obejrzałam ostatni odcinek "Gry o tron", co mnie najbardziej wkurzyło bo tyle się działo a ja śpię. Foczym krokiem dotoczyłam się do sypialni i rzuciłam swe ociężałe brzuszysko na łoże. Ostatni raz czułam sie tak w dziewiątym miesiącu ciąży...
Po koszmarach nocnych obudziłam się z mocnym postanowieniem że to koniec. Nie będę się więcej tak poświęcać. Od teraz (!) idę na dietę typu mniej żreć i od dzisiaj zaczynam ćwiczenia fizyczne. Bo raz w tygodniu zrobić 60 kilometrów na rowerze to zdecydowanie za mało. Tak więc zaczynam program naprawczy Dużej Dupy i Wielkiego Brzuszyska. Może i zacznę znowu biegać.
Nie, nie przesadzam. Po prostu nie zmieściłam się rano w pracowe eleganckie spodnie.


środa, 8 czerwca 2016

O obrażaniu

Zostawiłam komentarz na jednym z blogów. Niestety, pech chciał że nie zgadzam się z ogólnym zarysem problemu jaki przedstawiła autorka, chociaż rozumiem jej frustrację i wierze jej że opisane sytuacje miały miejsce. Tak jak autorka ma swoje osobiste zdanie na opisywany temat, tak samo mam i ja. No ale że śmiałam wyrazić opinię inną niż ogólnie przyjęta, zostałam zjechana przez inną czytelniczkę. Zostałam porównana do PanaKaczyńskiego (a kto to w ogóle jest???), zostałam w zawoluowany sposób nazwana kłamcą (bo jak inaczej określić wyrażenie "Nikt z nas, komentujących, nie ma podstaw Ci wierzyć" - a w ogóle o co tu chodzi??? Jakie podstawy, jakie wierzenie???), zostałam także analfabetką bo napisałam nie prawda a nie nieprawda. 
Dowiedziałam się że jestem protekcjonalna względem autorki i że w wielu dyskusjach chcę uchodzić za znawcę wszystkiego co brytyjskie a moje uwielbienie do nowej ojczyzny rzuca się w oczy i jest wszystkim znane. Wytykam wady narodowe tym miernotom, które w Polsce zostały i widać że rzadko używam języka polskiego bo nie umiem czytać ze zrozumieniem.
No i na koniec dowiedziałam się że jak powiem czym ta pani mnie obraziła to ona się zastanowi czy mnie przeprosić, ale na pewno nie odpowiem bo się obraziłam profilaktycznie, by nie przyznać że wszystkich traktuję z wyższością i protekcjonalnie.
No cóż, widać że autorka komentarza bardzo dobrze posługuje się językiem polskim skoro słowa protekcjonalny użyła wobec mnie dwa razy. Widocznie musi to być Bardzo Ważne Słowo. Takie modne, takie luksusowe, takie na czasie, takie że jak się komuś je powie to aż mu w pięty pójdzie, aż się zatchnie i pewnie pęknie.
Hmmm.... Co prawda napisałam tej pani że jej słowa mnie obrażają, w znaczeniu urażają, ranią, kłują, dotykają moich uczuć, znieważają, ubliżają, urągają, upokarzają, upodlają, krzywdzą ale to w żadnym wypadku, absolutnie nie oznacza że się na nią obrażam w znaczeniu naburmuszam, nabzdyczam, dąsam, stroszę, indyczę, zaperzam, gniewam, zjeżam, irytuję czy obruszam. 
Odpisywać na tę prowokację oczywiście nie zamierzam (co oczywiście uprzednio napisałam do tej pani w komentarzu), nie dlatego że się "obraziłam", tylko dlatego że temat wyczerpałam, nie widzę żadnego sensu udzielać się w tej dyskusji i nie zamierzam się kłócić z obcymi osobami na cudzych blogach. Szczególnie że tę koleżankę, na której blogu to się działo, ja bardzo lubię i szanuję i staram się jej pomóc w zrozumieniu tutejszej rzeczywistości. Bo ja po prostu lubię ludziom pomagać.
To że mam inne doświadczenie od niej i inne zdanie w niektórych sprawach, to że nie przyklaskuję wszystkim słowom to nie znaczy że jestem podłą osobą. A to że mam bardziej obiektywne spojrzenie na rzeczywistość uważam akurat za zaletę, nie wadę. Nigdy nikomu nie ubliżam, nikogo nie obrażam, nie robię personalnych wycieczek, a jak ktoś tak robi wobec mnie to jest to wynik jego własnych kompleksów i słabości.
No i to tyle o obrażaniu.