czwartek, 10 grudnia 2015

Nakarm psa

Kolejna już, ósma akcja karmienia zwierzaków. Na razie karmimy psy, być może kiedyś będziemy też koty.
Krótko przypomnę jak to działa.
Wchodzimy na stronę OLX, poprzez banerek z lewej strony na moim blogu, wybieramy pieska którego chcemy nakarmić (polecam te najmniej nakarmione) i karmimy przez kliknięcie w przycisk. Odwiedzamy swojego pieska codziennie, a jak okaże się że już jest w 100 procentach nakarmiony to wybieramy następnego.
Za każdego nakarmionego psa OLX wysyła do schroniska 20 kg karmy. Przypominam, nas to nic nie kosztuje, ot minutę naszego cennego czasu i kilka kliknięć, a zwierzątka mają jedzonko. A może zdarzy się że kolejna bida znajdzie poprzez taką akcję domek, to tym bardziej trzeba pomóc.
Żeby nie było, banerek umieściłam w celu ułatwienia życia sobie i tym którzy się zdecydują na pomoc pieskom, nie współpracuję z olx ani żadną inną firmą i nie pobieram za to żadnych profitów. Żałuję tylko że nie zamieściłam tego wpisu od razu.

Akcja trwa do godziny 14.00 16 grudnia, więc śpieszmy się pomagać!

Proszę, nakarm psa!

środa, 9 grudnia 2015

Pierwsza miłość

Zastanawiam się jak właściwie powinno się określić swoją pierwszą miłość? Czy moją pierwszą miłością był Zenek z zerówki, który w dzień dziecka przedrzeźniał się ze mną z wysokości huśtawki i kiedy rozjuszona podbiegłam zbyt blisko, huśtawka uderzyła mnie w szczękę i straciłam pierwszego zęba mlecznego? Strata była ogromna bo nawet się jeszcze nie ruszał, poza tym krew, ból i cała afera czego ja oczywiście nie pamiętam bo natychmiast zostałam zaprowadzona do domu, który mieścił się tuż za bramami przedszkola. Zenek pojawił się tego wieczora z mamą i pudełkiem czekoladek w moim mieszkaniu w ramach przeprosin. Nie chciałam z nim rozmawiać ale czekoladki przyjęłam a Zenek spłonił się i uciekł. Od tej pory figurował w rodzinie jako moja pierwsza niespełniona miłość. Czekoladki były dobre, to było jeszcze przed stanem wojennym więc naprawdę solidne i w pięknym pudełeczku. A Zenka, no cóż, jakoś nie pamiętam...
Czy może moją pierwszą miłością był Wacek z podstawówki, który siedział za mną i ciągnął mnie za gumkę od biustonosza, ale potrafił też szarmancko ze mną porozmawiać o moich zainteresowaniach na przykład. Razu pewnego przyniósł mi w prezencie, ot tak sobie bo lubiłam czytać, dość grubą książkę, już nie pamiętam jaką. Dał mi ją, ale zaraz po tym zaczął ciągnąć mnie za ten nieszczęsny biustonosz, więc nie wytrzymałam, odwróciłam się, otrzymaną książką palnęłam Wacusia po głowie, rzuciłam mu tę książkę na ławkę i wyszłam z klasy. Zero szacunku dla kobiety, normalnie! I tak się skończyła kolejna miłość. Książki żal bo fajna była, ale cóż, duma wymaga poświęceń.
A może Darek z lodowiska? Wiadomo że kto się lubi ten się czubi ale Darek przegiął, bo podciął mi nogę łyżwą tak że upadłam na kość ogonową i bardzo boleśnie sobie ją potłukłam, być może nawet złamałam bo nie mogłam siedzieć ani się schylać przez długi czas ale umiejętnie ukrywałam to przed rodzicami bo się wstydziłam. No i tatuś mógł Darkowi krzywdę zrobić przecież, a tego nie chciałam bo pomimo boleści wciąż Darusia kochałam. Bardzo mnie potem przepraszał, zaczęliśmy się spotykać poza lodowiskiem i w ogóle było cudownie i tak... romantycznie! Aż do momentu kiedy pewnym wieczorem poszliśmy do parku nad rzekę, a on objął mnie czule i tak staliśmy w ciemności kontemplując zarysy przyrody, w końcu wyszeptałam: "Zobacz jakie śliczne drzewo...", na co on: "Któro? Tamto?" I w tym momencie romantyzm uciekł a czar Darusia prysł bo co jak co ale słowo "któro" to raczej w języku polskim nie istnieje. Oj jak mnie to zabolało! Oczywiście to był niechlubny koniec naszej miłości...
Na pewno pierwszą wielką jedyną miłość przeżyłam w ogólniaku, a potem poszłam na studia i pojawiła się nowa kolejna jedyna miłość, i następna, ta pierwsza, jedyna...
Cóż, już się nauczyłam, że tak jak w wierszu ks. Twardowskiego, nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą...

Pozdrawiam

wtorek, 8 grudnia 2015

Grzejemy łapki

Wiadomo że Tiguś lubi się wygrzewać na kaloryferze, czasami bywa tak (zdjęcie archiwalne):


A jak mu się futro za bardzo zagrzeje to chociaż tak (zdjęcie również z archiwum):


A teraz całkiem aktualne zdjęcia, na przykład z niedzieli. Łapka zawsze musi być na gorącym kaloryferze.


A tego samego dnia wieczorem... Jakośc zdjęcia fatalna, ale światło było bardzo ubogie a komórka to wiadomo że nie zawsze jakość wychodzi. Tylko do dziś mi nie wiadomo czy to Migusiowa tylna łapka czy ogonek. 


A to już najświeższe ujęcia, z wczorajszego wieczora, najpierw król myszy i wróbli. A co, stare kolanka trzeba wygrzewać...


Stópki też.


No, chociaż jedną...


A kiedy tygrysowi się znudziło (znaczy doopsko mu się zagrzało i musiał się przenieść w chłodniejsze tereny, znaczy na drzewo), tron przejęła królowa szczurów i żab. Ale tak delikatnie, coby się za bardzo nie spocić.



Nie, nie mylicie się. Zdjęcia są z tego wieczoru, z tego samego miejsca, prawie tak samo wyskalowane. Migusia ma już ponad 3 lata, jest już dawno dorosła. Tiguś nie jest kotem ogromnym, ale ona to po prostu kot w rozmiarze XS. Pomimo najlepszej karmy na rynku, taka już nam urosła, malusia, drobniusia, kochana moja śliczniusia Migusia. Kuci kuci kuci, skalbuś mój najdlossy, słonecko mamusine najpienkniejse na śfiecie...

Kończę już zanim się do reszty wygłupię :-)))