poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Dzieckiem znowu być

Nastrój mój wczorajszy, niezbyt miłym będąc z rana, późnym popołudniem zrobił się zupełnie niemiłym, po czym przeszedł w stan permanentnej wścieklizny połączonej z rozpaczą.
Uznałam że znowu trza się zabić więc jak zwykle wsiadłam w samochód, uprzednio wysyłając sms-a do bliskiej osoby że mam kryzys i że jak się nie zabiję to dam znać. Jadąc tak sobie samochodem naszły mnie łzy rzęsiste, a że w polna droga to była, wydarłam się ile wlazło, po czym otrzepałam rzęsy i uznałam że już mi lepiej.
Droga zawiodła mnie, och jakżeby gdzie indziej w taki ciepły wieczór, na plażę. Do plaży prowadziła taka romantyczna ścieżka przez las. Urzekła mnie. Nie tym że był to las i ciepło i tak dalej, ale było tak wspaniale cicho, tak cicho że mogłam słyszeć jak krew mi bąbelkuje w żyłach :-) Rzadko kiedy słyszę taką ciszę. Tego mi właśnie było trzeba.


Tyninghame jest bez wątpienia jedną z najpiękniejszych plaż tej części Szkocji, ale akurat była w odpływie, więc wędrówkę swą zaczęłam po kamieniach. 



Poniżej popis umiejętności fotograficznej :-) 


Krajobraz iście księżycowy. A ja taka nieumalowana... 

Kiedy zeszłam na część piaszczystą plaży, również cichą, spokojną, wieczór był więc niemal bezludną, wśród nielicznych pozostałości po pobycie człowieka zachwyciła mnie ta... doopa. 

Rzeźba była naprawdę wielka, musiałam ją obejść żeby zobaczyć że doopa należała do słonia :-)

A potem zobaczyłam je. Wydmy. Właściwie piaszczyste skarpy.  

Zanim do nich doszłam, jeszcze się opierałam, ale w końcu zezułam obuw, podkasałam legginsy i bosą stópką zaczęłam się wdrapywać.  

Dwiema stópkami... 

Po czym się zaczęło. Odbiło mi kuku i zaczęłam biegać pod górę, piach był gdzieniegdzie udeptany, a gdzieniegdzie miękki, wydmy miały po 10 metrów wysokości. A może więcej. A potem z góry, stopy grzęzły w miękkim piachu, zostawiałam za sobą szeroki ślad. A potem następna wydma. W górę i w dół, cały czas biegiem. I następna, i jeszcze jedna... A potem powrót, to samo, te same wydmy tylko z innej strony. Na ostatnią już nie wbiegłam, ledwo się wczołgałam. Splunęłam rześko na samym szczycie, czując się jak królowa świata. Postałam chwilę (czytaj: w pozycji skłonnej z głową w dół dyszałam jak zziajany koń po Wielkiej Pardubickiej), po czym kiedy już mogłam w miarę oddychać, zbiegłam sobie w dół z gracją źrebięcia i poskakałam jeszcze po piachu. Byłam sama, na ogromnej szerokiej plaży, morze leciutko szumiało w dali, byłam mokra i wymęczona, ale szczęśliwa jak dziecko. Z uśmiechem na twarzy wracałam całą drogę do domu. 


I trzyma mnie do dzisiaj.
Pozdrawiam :-)


niedziela, 9 sierpnia 2015

Poszła baba po zapałki...

No tak całkiem po zapałki to nie, ale pewnie domyślacie się o co chodzi.
Woięc... poszłam Ci ja do sklepu z artykułami najpierwszej potrzeby, czyli wacikami i temu podobnymi. Celem był zakup główki do mojej szczoteczki sonicznej Clinique, którą to trzeba według zaleceń producenta wymieniać co trzy miesiące, a moja trwa na posterunku ekhem ekhem, od listopada ubiegłego roku. Pomimo stosowania dwa razy dziennie niemal bez przerwy nie zauważyłam jakiś szczególnych zmian czy uszczerbków, ale że akurat cena zmalała z 25 na 17 funtów, postanowiłam ją zgodnie z zaleceniami w końcu zanabyć.
Szczoteczkę więc zanabyłam.


Ale... napisali jak wół na wielkim banerze reklamowym koło sklepu że jak się zanabędzie dwa przedmioty to się dostanie tzw. goodie bag, czyli podarunek z duperelami. Akurat te duperele mnie się bardzo spodobały więc poprosiłam panią żeby mi poradziła z podkładem bo mnie się już zakańczać zaczyna. Pani pokazała mi nie podkład, ale nowość - rozświetlacz. Oczywiście nie na samym pokazaniu się skończyło, bo musiała mi to ustrojstwo najpierw na obliczu mym zademonstrować. Skutki demonstracji były takie że zanabyłam również i to:


Ale ale... Na małym banerku przy kasie było napisane że jak się zakupi trzy (!) produkty to się dostanie następny goodie bag, z produktami do wyboru. No to kazałam se zaprezentować również jakąś szpachlę do oczu mych, ponieważ odkryłam ostatnuio że jakoś monokolorystyczna jestem, tylko brązy i szarości w mojej palecie do szpachlowania mam. Pani zaprezentowała mnie to:


I wiem że na zdjęciu kolory wyszły jakieś bladawe, al jest to najprawdziwszy kolor 21 czyli twilight mauve/brandied plum (czyli fioletowo-fiołkowy zmierzch/markowa śliwka). Dwa cienie w ślicznym kompaktowym opakowaniu z lusterkiem, które może służyć za lusterko również bez otwierania bo wieczko jest już lusterkowe. No więc zanabyłam również i to. 
Dostałam dwa pudełka z prezencikami. Oczywiście opakowania zewnętrzne już wyrzuciłóam, ale w środku było to wszystko:

Puszka na cokolwiek

Małe opakowania kremu rewitalizującego na dzień i na noc 

Małe tubki z płynem do mycia twarzy, w tym jeden specjalnie do szczoteczki sonicznej 

Połówkowe rozmiary najdroższych kremów Clinique do reperacji facjaty, na dzień i na noc 

Mała podróżna mascara i normalnego rozmiaru nawilżający błyszczyk do ust

Normalnego rozmiaru cienie do powiek Numer 18, beached plum (czyli plażowa śliwka) 

I wszystko razem, przed puszką mała srebrna siateczkowa kosmetyczka która również była w zestawie.

Zapomniałam dodać próbkę podkładu, ale to zwykła maleńka saszetka z tygodniowym zapasem więc nie ma co się podniecać. W sumie to nie wiem czy się opłacało wydawać kasę żeby dostać te wszystkie duperele, ale wszystko to mnie niezmiernie cieszy. Humor se poprawiłam na cały tydzień.

No to buziaczki :-)





piątek, 7 sierpnia 2015

Humor na piątek

Kontynuując nastrój z wczoraj, dzisiaj będzie... rodzinnie.
Zapraszam :-)


----------
Do Nowaków przyjechała w odwiedziny babcia:
- Wnusiu, dobrze się chowasz? - pyta.
- Staram się - wzdycha Pawełek - Ale mama i tak zawsze mnie znajdzie i wykąpie...


----------
Dwie gospodynie stoją przy pralce:
- Jadźka, ale tak między nami... anal już próbowałaś?
- Nie, zadowolona jestem z Dosi...


----------
- Kochanie, pamiętasz że w sobotę jedziemy do mojej mamy?
- Tak, ale niestety szef kazał mi przyjść do pracy.
- Przecież ty masz własną działalność?
- Tak, ale w pracy jestem strasznym dupkiem.


----------
Mąż siedzi w nocy w Internecie i ogląda porno strony myśląc, że jego żona śpi. Żona jednak się przebudziła, wstała, stanęła za nim i również ogląda. Nagle gościu słyszy:
- Stop! Pokaż poprzednie zdjęcie! Nie! Jeszcze wcześniejsze!
Przewija ekran na poprzednie zdjęcie i słyszy:
- O! Takie zasłony do kuchni chcę!


----------
Mama mówi do synka:
- Jasiu, dlaczego już się nie bawisz z Kaziem?
- A czy ty mamusiu chciałabyś się bawić z kimś, kto kłamie, bije i przeklina?
- Oczywiście, że nie.
- No widzisz. Kaziu też nie chce!


----------
Kowalski wraca do domu z pracy, ma już usiąść przed telewizorem, ale słyszy charakterystyczne odgłosy dobiegające zza ściany od sąsiada.
- Ten sąsiad zaczyna mnie już wpieniać! Idę mu powiedzieć, żeby ciszej pukał te swoje panienki!
- Mama chciała mu to samo powiedzieć z godzinę temu - mówi Jasio.
- I co, powiedziała? - pyta ojciec.
- Nie wiem, jeszcze nie wróciła...


----------
Mój dziadek ciągle narzeka, że koszty życia strasznie wzrosły w dzisiejszych czasach. Mówi:
- "...pamiętam kiedy bylem młody - mama mi dala 5 złotych na zakupy, a ja wróciłem do domu z pełną reklamówką - wędliny, mleko, chleb, ser, masło, konfitury. A teraz co?!! Wszędzie te lustra, te kamery!!"

Pozdrawiam słonecznie :-)