wtorek, 23 czerwca 2015
Już za tydzień
Taka zajafka tylko, trzy fotki. Tam będę już za tydzień :-))) Nie mogę się doczekać. Szkoda że będę sama, ale wszystko dzieje się po coś. Tak że, Moi Mili, jeszcze tylko kilka dni nadawania i będę musiała zamilknąć, bo poza komórką i aparatem do robienia zdjęć innego sprzętu nie biorę. Za to potem powalę Was ilością :-)
poniedziałek, 22 czerwca 2015
I znowu ten poniedziałek
W sobotę grałam w turnieju badmintonowym i nawet zanotowałam mały sukces, bo dojście do półfinału z partnerem z którym nie tylko nigdy wcześniej nie grałam, ale nigdy go wcześniej na oczy widziałam. Więc jak mi go przydzielili to nie mogłam oczu oderwać i musiałam się napatrzeć za wszystkie czasy. Koleżanka z którą grałam żeńskiego doubla bardzo mi zazdrościła, widziałam :-) No bo chłopak wysoki, przystojny, buzia jak z obrazka, lat 24. I w dodatku bardzo dobrze grał. Czyli dobraliśmy się razem, żebym tylko była te ze dwadzieścia lat młodsza, ach...
No ale ja nie o tym miałam. Po tym turnieju, na którym dałam z siebie bardzo wiele, cały wczorajszy dzień spędziłam na nicnierobieniu bo bolały mnie prawie wszystkie mięśnie i lewa kostka. Jak to jest, biega człowiek, chodzi te kilometry, wydaje się że kondycja u niego dość dobra, a tu po takim turnieju wszystko z człowieka uchodzi. No cóż, takie są chyba uroki dania z siebie prawie wszystkiego. Następny turniej w październiku, też idę :-)
Sprawy miłosne mi się bardzo pokomplikowały i o tym miałam napisać. Nie wiem, może wymyślam, może to wszystko komplikuję w swojej głowie, w każdym razie żeby nie zwariować postanowiłam spisywać swoje myśli w formie Listów Do N. (N. czyli... Nie Powiem). I tak siedzę sobie wieczorami w łóżku i zamiast czytać piszę. Opisuję co mi się przydarzyło w ciągu dnia, co zamierzam robić dnia następnego, opisuję co w danej chwili myślę i co myślałam zanim zaczęłam pisać, kłócę się na papierze sama z sobą i zadaję setki pytań na które nie znam odpowiedzi. Czasami się uśmiecham, w większości jednak płaczę. I jak sobie tak popiszę i sobie tak posmarkam w chusteczkę, to zasypiam jak niemowlę po to aby obudzić się około czwartej rano i nie móc już zasnąć aż dopiero po szóstej, czyli zaraz zanim trzeba wstać. I wtedy mi się śnią różne niestworzone rzeczy. Dzisiaj na przykład uciekałam przed zboczeńcem który nie dość że chciał mnie zgwałcić to jeszcze mnie zaciupać jakimś narzędziem. Na szczęście jakoś zgubiłam się w tłumie Hiszpanów. Ale dobrze pamiętam to napięcie, tę nerwową ucieczkę w piżamie, popsuty nagle samochód, zbieganie po schodach...Ech, koszmar. Dobrze że żyję :-)
A dzisiaj rano wstalam z mocnym postanowiem nie martwienia się, bo co ma być to będzie. Żeby to tylko tak było łatwo zrobić jak łatwo powiedzieć. W każdym razie, myślę że ten tydzień zadecyduje o nabliższej przyszłości więc niech się już wreszcie skończy, chociaż jeszcze na dobre się nawet nie zaczął, bo ja w spokoju chcę sobie pojechać na wakacje. A wyjeżdżam już za dokładnie siedem dni. Ament.
Pozdrawiam spod zachmurzonego nieba.
No ale ja nie o tym miałam. Po tym turnieju, na którym dałam z siebie bardzo wiele, cały wczorajszy dzień spędziłam na nicnierobieniu bo bolały mnie prawie wszystkie mięśnie i lewa kostka. Jak to jest, biega człowiek, chodzi te kilometry, wydaje się że kondycja u niego dość dobra, a tu po takim turnieju wszystko z człowieka uchodzi. No cóż, takie są chyba uroki dania z siebie prawie wszystkiego. Następny turniej w październiku, też idę :-)
Sprawy miłosne mi się bardzo pokomplikowały i o tym miałam napisać. Nie wiem, może wymyślam, może to wszystko komplikuję w swojej głowie, w każdym razie żeby nie zwariować postanowiłam spisywać swoje myśli w formie Listów Do N. (N. czyli... Nie Powiem). I tak siedzę sobie wieczorami w łóżku i zamiast czytać piszę. Opisuję co mi się przydarzyło w ciągu dnia, co zamierzam robić dnia następnego, opisuję co w danej chwili myślę i co myślałam zanim zaczęłam pisać, kłócę się na papierze sama z sobą i zadaję setki pytań na które nie znam odpowiedzi. Czasami się uśmiecham, w większości jednak płaczę. I jak sobie tak popiszę i sobie tak posmarkam w chusteczkę, to zasypiam jak niemowlę po to aby obudzić się około czwartej rano i nie móc już zasnąć aż dopiero po szóstej, czyli zaraz zanim trzeba wstać. I wtedy mi się śnią różne niestworzone rzeczy. Dzisiaj na przykład uciekałam przed zboczeńcem który nie dość że chciał mnie zgwałcić to jeszcze mnie zaciupać jakimś narzędziem. Na szczęście jakoś zgubiłam się w tłumie Hiszpanów. Ale dobrze pamiętam to napięcie, tę nerwową ucieczkę w piżamie, popsuty nagle samochód, zbieganie po schodach...Ech, koszmar. Dobrze że żyję :-)
A dzisiaj rano wstalam z mocnym postanowiem nie martwienia się, bo co ma być to będzie. Żeby to tylko tak było łatwo zrobić jak łatwo powiedzieć. W każdym razie, myślę że ten tydzień zadecyduje o nabliższej przyszłości więc niech się już wreszcie skończy, chociaż jeszcze na dobre się nawet nie zaczął, bo ja w spokoju chcę sobie pojechać na wakacje. A wyjeżdżam już za dokładnie siedem dni. Ament.
Pozdrawiam spod zachmurzonego nieba.
piątek, 19 czerwca 2015
Humor na piątek
Depresje depresjami ale pośmiać się trzeba. I żeby tak zupełnie nie zwariować to dzisiaj pośmiejemy się z... wariatów :-)
Zapraszam.
*****
Jadą wariaci autobusem i zepsuł się autobus. Wariaci pouciekali tylko kierowca był normalny i poszedł zobaczyć co się zepsuło. Idzie jeden wariat i mówi:
- A ja wiem co się zepsuło.
- A idź mi stąd wariacie - odpowiada kierowca.
Przychodzi po raz drugi i mówi:
- A ja wiem co się zepsuło.
- A idź mi stąd wariacie - odpowiada kierowca.
Sytuacja powtarza się po raz trzeci a wariat mówi to samo:
- A ja wiem co się zepsuło.
Zdenerwowany kierowca pyta się:
- No co?
- Autobus.
*****
Dwóch wariatów rozbraja bombę..
- A jak wybuchnie? - pyta się jeden
- Nic nie szkodzi, mam drugą...
*****
Psychiatra bada pacjenta za pomocą testu, czytając:
- Ostatniej niedzieli był straszliwy wypadek drogowy. Motocyklista został rozjechany przez samochód tak nieszczęśliwie, że stracił głowę. W chwilę potem motocyklista wstał, podniósł głowę i poszedł do najbliższej apteki, żeby przykleić ją do tułowia.
W tym miejscu badany uśmiecha się z niedowierzaniem.
- Pańska historia nie trzyma się kupy. Przecież apteki w niedzielę są zamknięte!
*****
Rozmawiają dwaj psychiatrzy
- Wiesz - mówi jeden z nich - mam fantastycznego pacjenta. Cierpi na rozdwojenie jaźni i obaj płacą.
*****
Idą ulicą paranoik i schizofrenik. Nagle paranoik mówi:
- Ty, chodźmy na drugą stronę, z naprzeciwka idą dresiarze, jeszcze nas zleją.
- Spoko, nie paranoizuj, idziemy dalej.
Zrównali się z dresiarzami, ci ich zaczepili, szast-prast-chlast - schizofrenik pozamiatał dresami ulicę, idą dalej. Paranoik pyta:
- Ty, ćwiczyłeś jakieś sztuki walki czy coś?
- Skądże. To proste. Ich było pięciu, a mnie - dziesięciu.
*****
W domu wariatów dyrektor zarządził pomalowanie ścian na brązowo. Drugiego dnia widzi ściany obdrapane, więc jeszcze raz zarządza malowanie na brązowo. Kolejnego dnia sytuacja sie powtarza. Zdenerwowany dyrektor kazał więc pomalować ściany na zielono. Następnego dnia widzi jak wszyscy wariaci siędzą i patrzą na ściany, dyrektor z irytacja pyta:
- A co wy tu robicie?! Na co jeden z wariatów:
- Csiiiiiii! Czekamy aż czekolada dojrzeje!!!!!
*****
Zostało 3 pacjentów w domu wariatów i postanowili ich wypuścić. Ale nie mogą ich przecież wypuścić bez powodu. Wymyślili więc sposób aby spytać się ich co by sobie kupili gdyby mieli 1000 zł. Wołają pierwszego i się pytają:
- Co byś sobie kupił gdybyś miał 1000 zł?
- No, ja bym pojechał do Hiszpanii.
To było normalne, więc go wypuścili. Drugiego się pytają:
- Co byś sobie kupił gdybyś miał 1000 zł?
- No, ja bym sobie kupił rower górski.
To też było normalne, więc go wypuścili. Trzeci wariat oglądał sobie d*pę w lusterku.
Dyrektor zadał mu to samo pytanie co pozostałym:
- Co byś sobie kupił gdybyś miał 1000 zł?
A wariat odpowiada:
- No, ja bym sobie kupił nową d*pę, bo ta mi chyba pękła na pół.
Wesołego weekendu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)