piątek, 19 czerwca 2015

Humor na piątek



Depresje depresjami ale pośmiać się trzeba. I żeby tak zupełnie nie zwariować to dzisiaj pośmiejemy się z... wariatów :-)
Zapraszam.



*****
Jadą wariaci autobusem i zepsuł się autobus. Wariaci pouciekali tylko kierowca był normalny i poszedł zobaczyć co się zepsuło. Idzie jeden wariat i mówi:
- A ja wiem co się zepsuło.
- A idź mi stąd wariacie - odpowiada kierowca.
Przychodzi po raz drugi i mówi:
- A ja wiem co się zepsuło.
- A idź mi stąd wariacie - odpowiada kierowca.
Sytuacja powtarza się po raz trzeci a wariat mówi to samo:
- A ja wiem co się zepsuło.
Zdenerwowany kierowca pyta się:
- No co?
- Autobus.


*****
Dwóch wariatów rozbraja bombę..
- A jak wybuchnie? - pyta się jeden
- Nic nie szkodzi, mam drugą...


*****
Psychiatra bada pacjenta za pomocą testu, czytając:
- Ostatniej niedzieli był straszliwy wypadek drogowy. Motocyklista został rozjechany przez samochód tak nieszczęśliwie, że stracił głowę. W chwilę potem motocyklista wstał, podniósł głowę i poszedł do najbliższej apteki, żeby przykleić ją do tułowia.
W tym miejscu badany uśmiecha się z niedowierzaniem.
- Pańska historia nie trzyma się kupy. Przecież apteki w niedzielę są zamknięte!


*****
Rozmawiają dwaj psychiatrzy
- Wiesz - mówi jeden z nich - mam fantastycznego pacjenta. Cierpi na rozdwojenie jaźni i obaj płacą.


*****
Idą ulicą paranoik i schizofrenik. Nagle paranoik mówi:
- Ty, chodźmy na drugą stronę, z naprzeciwka idą dresiarze, jeszcze nas zleją.
- Spoko, nie paranoizuj, idziemy dalej.
Zrównali się z dresiarzami, ci ich zaczepili, szast-prast-chlast - schizofrenik pozamiatał dresami ulicę, idą dalej. Paranoik pyta:
- Ty, ćwiczyłeś jakieś sztuki walki czy coś?
- Skądże. To proste. Ich było pięciu, a mnie - dziesięciu.


*****
W domu wariatów dyrektor zarządził pomalowanie ścian na brązowo. Drugiego dnia widzi ściany obdrapane, więc jeszcze raz zarządza malowanie na brązowo. Kolejnego dnia sytuacja sie powtarza. Zdenerwowany dyrektor kazał więc pomalować ściany na zielono. Następnego dnia widzi jak wszyscy wariaci siędzą i patrzą na ściany, dyrektor z irytacja pyta:
- A co wy tu robicie?! Na co jeden z wariatów:
- Csiiiiiii! Czekamy aż czekolada dojrzeje!!!!!


*****
Zostało 3 pacjentów w domu wariatów i postanowili ich wypuścić. Ale nie mogą ich przecież wypuścić bez powodu. Wymyślili więc sposób aby spytać się ich co by sobie kupili gdyby mieli 1000 zł. Wołają pierwszego i się pytają:
- Co byś sobie kupił gdybyś miał 1000 zł?
- No, ja bym pojechał do Hiszpanii.
To było normalne, więc go wypuścili. Drugiego się pytają:
- Co byś sobie kupił gdybyś miał 1000 zł?
- No, ja bym sobie kupił rower górski.
To też było normalne, więc go wypuścili. Trzeci wariat oglądał sobie d*pę w lusterku.
Dyrektor zadał mu to samo pytanie co pozostałym:
- Co byś sobie kupił gdybyś miał 1000 zł?
A wariat odpowiada:
- No, ja bym sobie kupił nową d*pę, bo ta mi chyba pękła na pół.


Wesołego weekendu!

czwartek, 18 czerwca 2015

Niech

Dzisiaj króko niesłychanie bo tylko to jedno mam do powiedzenia:

NIECH SIĘ JUŻ TEN TYDZIEŃ SKOŃCZY BO MNIE TRAFI SZLAG!

Koniec.

środa, 17 czerwca 2015

Tym razem troszkę inaczej

Cieszę się że pojechałam wczoraj do North Berwick. Cały dzień chodziłam jak struta, nerwy mnie zżerały, w pracy zapieprz aż się kurzy, w domu pusto, mimo że dziecko, ale co z niego za pożytek, cały dzień tylko na kompie siedzi i gra. No niech gra, cały rok nie gra to niech se poszaleje na wakacjach, a matka sama. I tak sobie siedziałam i nic nie było w telewizorze, durny łeb powtarzał cały czas - idź biegać, idź biegać, no chociaż nad morze sie przejdź, kalorie zgub.
A serce podskoczyło, nałożyło lekkie butki, złapało za kluczyk od samochodu i powiedziało: jadę :-)
Bo tak sobie pomyślałam, wsiądę i wyjadę i będę tak jechać jak mnie droga poniesie i się zobaczy. Wybrałam fajną drogę, małą, pokręconą, wśród pól i łąk. Późno już było, po dwudziestej, a ja sobie jechałam i jechałam i zaczęłam się zbliżać do North Berwick od tej strony co jeszcze nigdy nie podjeżdżałam i nawet nie wiedziałam że się da. No to pomyślałam, wstąpię. No i wstąpiłam na plażę. Bo ja Wam powiem coś, plaże mamy bardzo fajne i można tak sobie spacerować i się delektować, ale ta jedna jedyna działa na mnie tak uspokajająco. Wiele razy w przypływie depresji tam mnie ciągnęło i wystarczyło sobie posiedzieć na kamieniu czy piasku, popatrzeć w wodę, posłuchać... Tym razem było tak samo, a jednak zupełnie inaczej. Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze odpływ, po drugie pora dnia, po trzecie warunki pogodowe. Nie padało ale było zachmurzone cały dzień, wiecie, taka pogoda barowa, tylko że bez deszczu. W dodatku temperatura idealna, nie za ciepło, nie za zimno, a o najważniejsze bezwietrznie. Jednym słowem
Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały, 
Peliczaple stały smutcholijne 
I zbłąkinie rykoświstąkały.
Zawsze sobie to powtarzam jak jest tak cicho. Od razu nastrój mi sie polepsza, bo jakże nie? 
Posiedziałam sobie chwilę na plaży, pochodziłam, a potem poszłam na skały. I w końcu zrobiłam parę zdjęć. Niesamowicie jak wszystko inaczej wygląda przy głębokim odpływie! Zdjęcia szaro-bure, jak pogoda. Bez podpisów, bo i po co? To jest naprawdę groźne Morze Północne :-)



















Dla porówniania możecie sobie te zdjęcia porównać z tymi z ubiegłego roku, kiedy wiało tak że mi łeb prawie urwało. 
W każdym razie, do domu wróciłam w świetnym nastroju, spałam od jedenastej wieczorem do siódmej rano bez pobudki a dzisiaj jest pięknie. Chociaż nie za oknem ;-)

Pozdrawiam!