Jak ona sama to tłumaczy? (Pełny tekst tutaj, niestety po angielsku)
Testy krwi wykryły u niej gen BCRA1, co znaczy (według niej) 87 procent ryzyka raka piersi i 50 procent ryzyka raka jajników. Jej matka, babka i ciotka zmarły na raka. Dalej w artykule tłumaczy się że po zaleceniach wielu lekarzy zdecydowała się na ten krok, choć wie że są inne możliwości zapobiegania rakowi. To jej decyzja i ja również uważam że należy ją uszanować
Ale.
Poczytałam dokładniej. O raku, o genach BCRA, o statystykach.
Statystyki światowe (opublikowane przez World Cancer Research International):
Procent zachorowań na raka wynosi każdego roku około 0,2% ogólnej populacji, z czego szanse przeżycia 10 lat (ogólnie) ma około 50% chorych.
Rak piersi - 12% spośród wszystkich zachorowań na raka, 25,2% spośród raków występujących u kobiet.
Rak jajników - 1,7% wszystkich zachorowań na raka, 3,6% raków występujących u kobiet.
Gen BCRA wykrywa sie u 1 na 50 (!) kobiet chorych na raka piersi oraz u 1 na 10 kobiet chorujących na raka jajnika. Z drugiej strony, u kobiet u których wykryto mutację genu BCRA1 ryzyko zachorowania na raka jajnika wynosi pomiędzy 35-70%. Angelina Jolie miała wobec tego dużego pecha, bo jak się statystycznie popatrzy to ryzyko tak naprawdę jest bardzo niewielkie.
Bo skoro na raka choruje 0,2% populacji, to znaczy że na 10000 osób dwadzieścia osób zachoruje, a z tego będzie 1 osoba chora na raka piersi, a dwie dziesiąte osoby dostanie raka jajnika. Chyba dobrze policzyłam...
Tak sobie teraz czytam to co napisałam. Z jednej strony jak statystycznie popatrzeć to liczby wskazują na jednak niewielkie ryzyko. Z drugiej to wiedzieć że się ma taki gen musi być strasznym obciążeniem, bo to jak chodząca bomba zegarowa. To coś jak wiedzieć że się ma kamienie na nerce, i albo same wyjdą albo trzeba będzie operować :-) Głupie porównanie, wiem, ale jedyne które przyszło mi do głowy. Statystycznie to każdy z nas ma "szansę" na raka, czy się ma ten zmutowany gen czy nie. Ja na przykład mam wielką "szansę" na cukrzycę, jaskrę, raka wątroby, białaczkę, nadciśnienie i Alzheimera. Wszystkie te choroby występowały w najbliższej rodzinie, niektóre tłumnie i są dziedziczne. To co, mam sobie wątrobę wyciąć? A może od razu mózg, rozwiążę tym samym WSZYSTKIE swoje problemy zdrowotne.
Jak daleko można się posunąć w "zapobieganiu" chorobom? Nie podziwiam Angeliny Jolie. A wręcz odwrotnie.
Pozdrawiam