poniedziałek, 23 marca 2015

W mojej głowie podczas trasy

Spoglądam na zegarek. Już dwunasta. Chce mi się? Nie chce mi się? Muszę, obiecałam sobie że choćby się paliło i śnieg żabami walił to w ten weekend zacznę. Ale coś głodna jestem, a przecież nie mogę nic zjeść bo nie dam potem rady. W lodówce powinna być jeszcze szklanka koktailu który córka wczoraj zrobiła... Hmmm... Pyszny. Poczekam jeszcze z pół godzinki żeby się uleżał i wtedy pójdę...
No dobra, już pierwsza. No to idę. Zakładam "zimowy" sprzęt czyli długie spodnie i cienką bluzę. Na rękę zegarek ze stoperem. Nie idę na dystans dzisiaj, bo to pierwszy raz w tym roku, nie mogę się przemęczyć. Zakładam że dam radę tak ze dwadzieścia minut. Ale nie tutaj, bo jak zacznę z domu to się zajadę, przecież tu wszędzie z górki. No a jak najpoierw z góry to potem pod górę. Nie, na dziś dziękuję. Wymyślam inną trasę. Wsiadam w samochód i jadę. Mam zamiar podjechać do Centrum Sportowego i stamtąd zacząć, tam przynajmniej płasko jest. Ale ale, jak sie tu zatrzymam na dole koło cmentarza, to dojdę sobie spokojnie do tej ścieżki która prowadzi do Centrum, a potem zrobię kółko i wrócę. Zejdzie mi spokojnie te moje dwadzieścia minut. Czyli zaczynam. Okej okej, miałam zacząć biec za chwilę, ale jak tu spokojnie zejść z tej małej górki? No nie da się, to biegnę. Włączam stoper, będę sobie zerkać co chwilę, jak będzie dziesięć minut to po prostu zawrócę i pobiegnę z powrotem. Tak spokojnie i cicho dzisiaj, nawet samochodów na autostradzie nie ma za wiele. La la la la... Fajnie jest. Może kupić sobie słuchawki, muzyczki bym sobie słuchała tak jak inni? O nie nie nie, wiesz dobrze że się nie da, wolisz słuchać jak ptaki śpiewają i trawa szumi. Już pięć minut minęło. Szybko coś. O, tu jest to skrzyżowanie, a tu ścieżka w którą nigdy wcześniej nie skręcałam. A co mi szkodzi? Najwyżej zawrócę jak będzie czas.
O żesz ty... ale sobie narobiłam, miało nie być górek, no dobrza, dam radę, te są maleńkie, parę kroków zaledwie, przecież mogę zwolnić jak będę wracać. Nic mnie nie goni, nigdzie mi się nie spieszy. Ślicznie tu jest, cieszę się że wybrałam tę ścieżkę. Po lewej mam boiska, po prawej w dole linię kolejową, a po obu stronach ścieżki miodowe krzaki. Już się nieźle zażółciły i ten zapach... Mmmm, uwielbiam ten zapach. I dobrze że tu biegnę. Przynajmniej się nawącham. Ale ale, dziesięć minut już minęło a ja czuję że jeszcze mogę. Nie wracam. Już wiem dokąd ta ścieżka prowadzi. Zaraz zbiegnę to tej drogi koło dworca która prowadzi pod górę, a stamtąd tylko rzut beretem wzdłuż pola i będę przy samochodzie. Zajmie mi to wszystko więcej niż dwadzieścia minut, ale wyrobię, twarda jestem. No i już jest droga. Trochę gorzej teraz będzie przez chwilkę, ale dam radę, niejeden raz tutaj przecież biegałam...
Oesu... Co mnie tu przyniosło, czy-ja-na-głowę-upadłam...Ten cholerny most, zapomniałam że trzeba podbiec pod ten cholerny most... kto... tu... takie... coś... wymyślił... uhhhhhhh....szlag... by... to...
Ufff, no nareszcie z górki. Jeszcze tylko kawałeczek pod górkę i już będzie płasko. O, samochód przejeżdża, debil jakiś, jak on ten zakręt bierze? Przecież taka wąska ta droga, weźmie i się wpierniczy w coś... Lepiej pobiegnę tuż przy polu, będzie dla mnie bezpieczniej...
O, i już moja scieżka z powrotem. Cholera jasna, już czas, jeszcze parę sekund, dziesięć, dziewięć, osiem, siedem... A tu jeszcze tyle do przebiegnięcia. No nie aż tyle, może z pięć minut. Nóżki mnie już zaczynają boleć, uuuu... Ale dychać jeszcze mogę, to znaczy nie tak źle ze mną.
O, i będę mogła te swoje wypociny opisać na blogu. Chciałabym tak minuta po minucie, ale pewnie zapomnę. Jeszcze chwilkę, już prawie widać cel. Tak aby tylko dobiec do tej górki, resztę już przejdę. Uffff....

Moja wczorajsza inauguracyjna trasa Anno Domini 2015 :-)





piątek, 20 marca 2015

Humor piątkowy

Dzisiaj troszkę nietypowo, ale zapraszam na odrobinę rozrywki. Na początek standard.

*****
Pułkownik do majora:
- Jutro o 9:00 nastąpi zaćmienie Słońca, co nie zdarza się każdego dnia. Niech wszyscy żołnierze wyjdą na plac ćwiczeń, będę im udzielał wyjaśnień. W razie deszczu, ponieważ i tak nic nic nie będzie widać, proszę zebrać ludzi w sali gimnastycznej.
Major do kapitana:
- Na rozkaz pułkownika jutro o godzinie 9:00 rano odbędzie się uroczyste zaćmienie Słońca. Jeśli zajdzie konieczność deszczu, pan pułkownik wyda w sali gimnastycznej oddzielny rozkaz, co nie zdarza się każdego dnia.
Kapitan do porucznika:
- Na rozkaz pułkownika jutro o 9:00 nastąpi zaćmienie Słońca. W razie deszczu zaćmienie odbędzie się w sali gimnastycznej, co nie zdarza się każdego dnia.
Porucznik do sierżanta:
- Jutro o 9:00 pułkownik zaćmi Słońce na sali gimnastycznej, co nie zdarza się każdego dnia.
Sierżant do kaprala:
- Jutro o 9:00 nastąpi zaćmienie pułkownika z powodu Słońca. Jeżeli na sali gimnastycznej będzie padał deszcz, co nie zdarza się każdego dnia, zebrać wszystkich na placu ćwiczeń.
Dwaj szeregowi pomiędzy sobą:
- Zdaje się, ze jutro będzie padał deszcz. Słońce zaćmi pułkownika na sali gimnastycznej. Nie wiadomo dlaczego, nie zdarza się to każdego dnia


*****
Astronom opowiada blondynce o swojej pracy. Po kilku minutach pyta:
- Czy wszystko pani zrozumiała?
- Prawie. Nie wiem tylko, jakie zaćmienie łatwiej panu wykonywać: Słońca czy Księżyca?


*****
Jasio pyta babcię:
- Czy mogę wyjść na dwór? Chciałbym obejrzeć zaćmienie Słońca.
- Dobrze, ale pamiętaj: nie podchodź za blisko!


A teraz - TADAM - moje osobiste zdjęcia porannego zaćmienia słońca zrobione komurkom (nie poprawiać!). Zamieszczam na żywca, bez obróbki. Teraz już możecie się śmiać :-)








A tak to wyglądało naprawdę przez sześciokrotnie złożoną kliszę fotograficzną i okulary przeciwsłoneczne. No dobra. Tak to zapamiętałam...


Radosnego pierwszego dnia wiosny:-) 


czwartek, 19 marca 2015

Zaćmienie słońca

To jak będzie? Oglądacie jutro?

Białystok - początek: 9.51; maksimum: 11.00; koniec: 12.10; procent zakrytej tarczy słonecznej: 65,86 proc.

Bydgoszcz - początek: 9.44; maksimum: 10.53; koniec: 12.04; procent zakrytej tarczy słonecznej: 71 proc.

Gdańsk - początek: 9.46; maksimum: 10.55; koniec: 12.06; procent zakrytej tarczy słonecznej: 72,72 proc.

Kraków - początek: 9.43; maksimum: 10.52; koniec: 12.03; procent zakrytej tarczy słonecznej: 62,68 proc.

Łódź - początek: 9.44; maksimum: 10.53; koniec: 12.04; procent zakrytej tarczy słonecznej: 66,88 proc.

Poznań - początek: 9.42; maksimum: 10.51; koniec: 12.02; procent zakrytej tarczy słonecznej: 70,71 proc.

Szczecin - początek: 9.41; maksimum: 10.49; koniec: 12.00; procent zakrytej tarczy słonecznej: 74,92 proc.

Warszawa - początek: 9.47; maksimum: 10.56; koniec: 12.07; procent zakrytej tarczy słonecznej: 66,25 proc.

Wrocław - początek: 9.41; maksimum: 10.50; koniec: 12.01; procent zakrytej tarczy słonecznej: 68,04 proc.

A u mnie będzie tak:

W dodatku, wieczorem przyjdzie do nas astronomiczna wiosna, to jak tu się nie radować?
Oby tylko chmur było jak najmniej, a nawet jak będą to i tak będzie dziwnie, co nie?
Pozdrawiam już prawie zupełnie wiosennie :-)