Chłop widząc to cieszył się jak dziecko i z marszu zaczął mi opowiadać całą historię. Sprawdziłam, wszystko się zgadza. To co widzicie na załączonych obrazkach, to pozostałości brytyjskiego miniaturowego okrętu podwodnego X24.
Nowe okręty miały mieć stosunkowo niewielki zasięg i w związku z tym w pobliże celu miały być holowane przez standardowe okręty podwodne. Uzbrojenie okrętów składało się z dwóch min o masie 1,6 t wyposażonych w zapalnik czasowy, które miały być zwalniane w pobliżu atakowanego celu.
To co widzicie na obrazkach to pozostałości dwóch okrętów typu XT. To są, poza wspomnianym już okazem X24, jedyne ocalałe wraki, które można napotkać na plaży Aberlady w czasie głębokich wiosennych odpływów. Na zdjęciach powyżej pierwszy wrak.
Drugi wrak znajduje się nieco dalej, widać go w dali za tym kamieniem przeciwczołgowym. Cała plaża była kiedyś upstrzona takimi kamieniami.
A oto drugi wrak, trochę słabiej zachowany. Oba wraki zostały tu specjalnie przewiezione w 1945 roku i przymocowane do tych olnrzymich bloków kamiennych w czasie odpływu.
Wraki służyły jako obiekty do ćwiczeń wojskowych, używane jako cel dla samolotów bombowych.
Poniżej widzicie właz rozerwany pociskiem.
Większość szczątków pozostała zachowana w całości, wynurzyła się samodzielnie i osiadła na piasku. Jak powiedziałam wcześniej, byłam na tej plaży kilka razy ale zawsze była tam woda, tym razem się udało.
Jakby ktoś był ciekawy jak takie maleństwo w rzeczywistości wyglądało, zapraszam na ten krótki filmik, nie trzeba słuchać, wystarczy patrzeć.
A oto co jeszcze znależć można na dnie morza, znacznie bliżej wyjścia z plaży:
Pozostałości jakiegoś samochodu bardzo starej konstrukcji.
Zostało mi wytłumaczone dokładnie co i jak i dlaczego ta konstrukcja jest stara, ale jakoś za bardzo się na mechanice nie znam, co nie przeszkadzało mi w podziwianiu :-)
A na deser, już w drodze powrotnej, całkiem niedaleko bo może jakieś 50 metrów od nas, pojawił się zarys sarenki. Długo nie wiedzieliśmy czy to żywe zwierzę czy może strach na wróble.
Okazało się cąłkiem żywe, w dodatku w małym stadzie.
Oczywiście żałowałam że nie miałam przy sobie prawdziwego aparatu, ale nawet na fotografii zrobionej komórką można zauważyć śmieszne białe ogonki, które podskakiwały śmieszne w czasie susów.
I taki to był mój przedwiośniowy spacer :-)
Pozdrawiam serdecznie.