poniedziałek, 16 marca 2015

Na dnie morza

Bardzo cieszę się że wybrałam się na spacer właśnie w TO miejsce i w TYM czasie. To moja prześliczna ukryta plaża. Wczoraj po raz pierwszy jednak znalazłam się na niej w czasie zupełnego odpływu i oto co zobaczyłam:


Chłop widząc to cieszył się jak dziecko i z marszu zaczął mi opowiadać całą historię. Sprawdziłam, wszystko się zgadza. To co widzicie na załączonych obrazkach, to pozostałości  brytyjskiego miniaturowego okrętu podwodnego X24.


Prace nad nowym typem miniaturowych okrętów podwodnych rozpoczęły się w Wielkiej Brytanii w 1941 roku. Budowa pierwszej jednostki serii, która otrzymała oznaczenie "X-3", rozpoczęła się pod koniec 1941 roku. W latach 1942-1944 do służby weszło 20 jednostek tego typu.


Nowe okręty miały mieć stosunkowo niewielki zasięg i w związku z tym w pobliże celu miały być holowane przez standardowe okręty podwodne. Uzbrojenie okrętów składało się z dwóch min o masie 1,6 t wyposażonych w zapalnik czasowy, które miały być zwalniane w pobliżu atakowanego celu.

Pierwsze dwie jednostki "X3" i "X4" służyły do zadań szkoleniowych. W styczniu 1943 roku oddano do służby 6 okrętów tego typu noszących oznaczenia od "X-5" do "X-10", które miały być wykorzystane w walce.

Po raz pierwszy okręty wykorzystano bojowo podczas operacji Source, której celem było wyeliminowanie z czynnej służby niemieckich ciężkich okrętów stacjonujących w norweskim fiordzie Altafjord. W wyniku operacji utracono wszystkie 6 jednostek, które brały w niej udział.

Okrętom "X6" i "X7" udało się umieścić ładunki pod kadłubem pancernika "Tirpitz". W wyniku eksplozji niemiecki okręt doznał poważnych uszkodzeń i nie udało się doprowadzić go do pełnej sprawności do czasu, gdy zatonął w wyniku nalotu alianckich samolotów w 1944 roku.

15 kwietnia 1944 roku "X24" wszedł do fiordu prowadzącego do Bergen w celu zatopienia doku wykorzystywanego do remontu niemieckich okrętów. Akcja zakończyła się częściowym sukcesem, ponieważ omyłkowo podłożono ładunki pod niemiecki statek, który cumował w pobliżu. Statek zatonął, właściwy cel jednak uniknął uszkodzeń.

Jedyny pamiętający służbę i ocalały w całości miniokręt (X24)  zachowany jest w Royal Navy Submarine Museum w Gosport w południowej Anglii.
 

To co widzicie na obrazkach to pozostałości dwóch okrętów typu XT. To są, poza wspomnianym już okazem X24, jedyne ocalałe wraki, które można napotkać na plaży Aberlady w czasie głębokich wiosennych odpływów. Na zdjęciach powyżej pierwszy wrak.


Drugi wrak znajduje się nieco dalej, widać go w dali za tym kamieniem przeciwczołgowym. Cała plaża była kiedyś upstrzona takimi kamieniami.


A oto drugi wrak, trochę słabiej zachowany. Oba wraki zostały tu specjalnie przewiezione w 1945 roku i przymocowane do tych olnrzymich bloków kamiennych w czasie odpływu.


Wraki służyły jako obiekty do ćwiczeń wojskowych, używane jako cel dla samolotów bombowych.


Poniżej widzicie właz rozerwany pociskiem. 


Większość szczątków pozostała zachowana w całości, wynurzyła się samodzielnie i osiadła na piasku. Jak powiedziałam wcześniej, byłam na tej plaży kilka razy ale zawsze była tam woda, tym razem się udało.


Jakby ktoś był ciekawy jak takie maleństwo w rzeczywistości wyglądało, zapraszam na ten krótki filmik, nie trzeba słuchać, wystarczy patrzeć. 


A oto co jeszcze znależć można na dnie morza, znacznie bliżej wyjścia z plaży:


Pozostałości jakiegoś samochodu bardzo starej konstrukcji. 


Zostało mi wytłumaczone dokładnie co i jak i dlaczego ta konstrukcja jest stara, ale jakoś za bardzo się na mechanice nie znam, co nie przeszkadzało mi w podziwianiu :-)


A na deser, już w drodze powrotnej, całkiem niedaleko bo może jakieś 50 metrów od nas, pojawił się zarys sarenki. Długo nie wiedzieliśmy czy to żywe zwierzę czy może strach na wróble.


Okazało się cąłkiem żywe, w dodatku w małym stadzie. 


Oczywiście żałowałam że nie miałam przy sobie prawdziwego aparatu, ale nawet na fotografii zrobionej komórką można zauważyć śmieszne białe ogonki, które podskakiwały śmieszne w czasie susów. 


I taki to był mój przedwiośniowy spacer :-)

Pozdrawiam serdecznie.

piątek, 13 marca 2015

Humor na piątek trzynastego :-)

Dzisiaj misz masz, mam nadzieję że się uśmiechniecie :-)


******
Mężczyzna około 40-tki pomykał szosą w swoim nowiutkim Porsche. Kiedy już dwukrotnie przekroczył dozwolona prędkość we wstecznym lusterku zobaczył charakterystyczne czerwono-niebieskie migające światełka. Pewien mocy swojego samochodu ostro przyspieszył, ale wóz policyjny nie dawał za wygraną. Po chwili zdał sobie jednak sprawę, że w ten sposób może przysporzyć sobie wielu kłopotów i zjechał na pobocze. Policjant podszedł do niego, bez słowa sprawdził prawo jazdy i powiedział:
- To był dla mnie długi dzień, zbliża się koniec mojej zmiany, na dodatek jest piątek trzynastego. Mam dość papierkowej roboty, więc jeśli znajdzie pan jakieś dobre wytłumaczenie na swoją ucieczkę, pozwolę panu odjechać bez mandatu. 
Mężczyzna pomyślał chwilkę i powiedział:
- W zeszłym tygodniu moja żona zostawiła mnie dla jakiegoś policjanta. Bałem się, że chciał mi ją pan oddać.
- Życzę miłego weekendu - powiedział policjant.


******
Wraca mężczyzna całkowicie nawalony do domu, staje przed lustrem i bekając pyta:
- Lustereczko, lustereczko powiedz przecie - kto ma największego ch**a w świecie?
- Ja! - odzywa się kwaśno małżonka.


******
Przychodzi facet do burdelu z psem na smyczy i zamawia dziewczynę: 190 cm wzrostu i 40 kilo wagi. Na to właściciel:
- Ależ proszę pana, to niebywały okaz, za który trzeba extra zapłacić.
- Pieniądze nie grają roli!
- Nie ma sprawy - odpowiada właściciel, ale proszę przyjść jutro, to taką panu sprowadzę.
Na drugi dzień tak, jak było w umowie, facet z pieskiem czekają w pokoiku na panienkę. Nagle wchodzi 190cm wzrostu, 40 kg wagi, niebywały okaz. Na to facet do niej ostrym głosem:
- Na cztery łapy już!
Ta w mgnieniu oka padła.
- Na to on delikatnym głosem:
- No widzisz Reksio, tak będziesz wyglądał, jak nie będziesz żreć!


******
Turysta w Zakopanem wchodzi do baru, siada przy barze i pyta:
- Barman, co polecisz do picia?
Barman na to:
- Ano, panocku drink "Góra cy"!
Turysta:
- Jak to "Góra cy"?!
Barman:
- Widzicie, bierzemy sklanecke wina... no dwie... góra cy i wlewamy do garnka. Później bierzemy sklanecke piwa... no dwie... góra cy i wlewamy do tego samego garnka. Następnie sklanecke wódecki... dwie... no góra cy i wlewamy to do tego samego garnecka. Na koniec bierzemy sklanecke koniacku... no dwie... góra cy i wlewamy do garnka. Garnek stawiamy na ogniu i miesając grzejemy cas jakiś. Później nalewamy i pijemy sklanecke... dwie... no góra cy. Po wypiciu wstajemy... robimy krocek... dwa... no góra cy!


******
Inspekcja Sanepidu kontroluje wytwórnie wielkanocnych pasztetów. Inspektor pyta jednego z pracowników:
- Czy te wasze zajęcze pasztety rzeczywiście są robione z zajęcy?
- O tak !
- I tylko z zajęcy?
- No, szczerze mówiąc, to dodajemy trochę koniny.....
- Trochę, to znaczy ile ?
- Pół na pół: jeden zając, jeden koń...


******
Na ławce w parku siedzi staruszek i strasznie płacze.
Podchodzi do niego przechodzień i pyta:
- Dlaczego Pan płacze?
- Synu mam 88 lat, dwa tygodnie temu ożeniłem się z najseksowniejszą laską w okolicy, ma 22 lata wymiary 90/60/90, super gotuje, kochamy się kiedy chce, wieczorem mi czyta...
- No to o co chodzi?
- Nie pamiętam gdzie mieszkam!

Udanego weekendu!


czwartek, 12 marca 2015

Równo czyli lepsze dla mnie.

Od wielu lat mówi się o równouprawnieniu płci. A jednocześnie wpaja nam się od urodzenia określone normy społeczne które determinują jak ma się zachowywać dziewczynka a jak chłopiec,
****
Tak zaczęłam ten post. Zaczęłam pisać a im więcej pisałam w tym głębszym byłam lesie, tym więcej drzew, tym więcej krzewów poplątanych, ścieżek prowadzących donikąd... Wyszło mi na że temat jest za obszerny i za bardzo kontrowersyjny i w ogóle to ja mam bardzo jasne i określony poglądy choć do feministki to mi bardzo daleko. Odpuściłam. Wykasowałam.
Ale tak sobie siedzę i siedzę i myślę i myślę...
Mężczyźni nie chcą równouprawnienia. Im się wydaje że zaraz zostaną zagonieni do garów. Ich argumenty, a uwierzcie mi, słyszałam to niejednokrotnie, są takie że jak kobieta chce równouprawnienia to niech sobie wniesie szafę na drugie piętro. I inne tego typu. Nosz kurna. Przecież to nie chodzi o przepychanki kto ma co robić tylko o godne traktowanie kobiet, na równi z mężczyznami. Owszem rozumiem że jak tylko mężczyzna pracuje i zarabia na rodzinę a kobieta zostaje w domu z dziećmi i zajmuje się domem to wiadomo że nie oczekuje się od niego żeby jeszcze obiady gotował, no chyba że chce. Ale twierdzenie że "ona przecież siedzi w domu nic nie robi" to już jest cios poniżej pasa. Nie będę dłużej na ten temat elaborować bo nie widzę sensu. Za to powtórzę to co napisałam w pewnym komentarzu na facebooku i nawet to rozszerzę.
W ciągu całego małżeńskiego życia nigdy nie skarżyłam się na złe traktowanie. No może pod koniec, ale wynikało to z czego innego. MIał być to związek partnerski. Mąż pracował, ja chwilę siedziałam z dziećmi, weekendy spędzaliśmy razem, potem ja poszłam do pracy, po pracy gotowałam, on zajmował się dziećmi, podział obowiązków był mniej więcej równy. Czasami narzekał że musiał czyścić łazienkę, na to ja że jak raz na pół roku to zrobi to nie znaczy że zajmuje się sprzątaniem bo normalnie robiłam to ja. Tak samo z gotowaniem. Gotowałam zawsze po przyjściu z pracy, ale że kończyłam pół godziny później i miałam dalej do domu, to nie mógł wytrzymać i jadł kanapki, potem nie był głodny na czas obiadu i tak czasami następowały nieporozumienia na tym tle, bo wiadomo, żaden kucharz nie lubi jak ugotuje a ktoś potem nie je. Raz na jakiś czas mąż lubił sobie wyjść z kolegami na piwo. No i super, dlaczego ma nie wychodzić, przecież należy mu się chwila odpoczynku. Ale ja już sobie nie mogłam pozwolić na wyjścia z koleżankami, sama sobie tłumaczyłam że wolę z dziećmi, że pieniędzy nie ma i takie tam wymówki, wiadomo jak jest, wiele z Was robiło na pewno tak samo i nie zapierajcie się że nie. Szlag mnie trafił raz jak się dowiedziałam że niektórzy koledzy zabierali czasami żony na te piwne wieczorki. Mój eks małż nie.
Potrafił za to wydać 3 tys. funtów na kurs którego nie chciało mu się kończyć, a mi awantury robił o krem za 10 funtów. Ale było równouprawnienie, a jakże! Pamiętam, sobie kupił wieżę hifi Sony za parę tysięcy złotych, mi na pocieszenie dostały się perfumy Calvin Klein i olejek do zmywania makijażu Loreal. W badmintona gramy oboje, rakietki więc trzeba. Sobie więc rakietkę do za 150 funtów, mi za 46. Sobie buty za 80, mi za 30. Sobie nowy samochód, a mi używany, choć to ja woziłam dzieci do szkoły i jeżdziłam znacznie więcej od niego. I tak było zawsze, czy w Polsce czy w UK. Kwiatka dostałam w ciągu 20 lat DWA razy. Na 20 rocznicę ślubu kupiłam mu złote spinki do mankietów. On mi kupił... porcelanowy domek na ciasteczka. I pomimo że zarabiał w końcu dwa razy tyle co ja kazał mi się na wszystko składać po połowie. Wydatki na dzieci po połowie, rachunki po połowie, jedzenie po połowie, nawet piwo w pubie po połowie. No dobra, jedzenie wywalczyłam że płaciłam jedną trzecią, ale udowodniłam że pił i żarł dwa razy tyle co ja. Równo-kurna-uprawnienie! Małżeństwo skończyło się jak zaczęłam stawiać na swoim.
Do dzisiaj czuję jeszcze lekkie zażenowanie jak mężczyzna w restauracji płaci za kolację...