wtorek, 20 maja 2014

Podejrzane w trasie

Lubię czytać co ludzie mają ponalepiane na samochodach. Dzisiaj van przede mną miał na sobie taką tabliczkę. Bardzo mi się spodobała. Też bym dzisiaj chciała zadzwonić do pracy że jestem martwa ...



Jeszcze tylko jedno nudne spotkanie. Oby do wieczora!

Pozdrawiam wszystkich którzy są dziś tak leniwi jak ja.

poniedziałek, 19 maja 2014

Godzilla

Kiedy miałam może 12 lat, wybrałyśmy się z dwiema koleżankami do kina na film "Śnieżyczka i Różyczka", taki tam bajkowo-księżniczkowy film dla młodszych nastolatek. Nie wiem, co się wtedy stało, czy my pomyliłyśmy seanse czy poprzestawiano coś w repertuarze, w każdym razie skończyłyśmy na obejrzeniu straszliwego wtedy dla mnie filmu "Godzilla".
Mało z niego pamiętam, ale wyniosłam z niego coś co prześladowało mnie przez długie lata.
Jako dziecko mieszkałam w wieżowcu, na dziewiątym piętrze. Miasto moje, położone w dolinie, miało cudowny mikroklimat, zdarzały się przepiękne burze które uwielbiam do dzisiaj, zdarzały się także urywające łeb wiatry. Wiatry nie były mi więc obce. Ale pewnej nocy w czasie takiego piekielnego wichru, usłyszałam go. Nadchodził. Godzilla. Kroki było słychać bardzo wyraźnie, dudniące, metaliczne "Bum... bum... bum..." Strach ma wielkie oczy, jak to mówią, a mój miał jeszcze w dodatku widzące przez kołdrę i poduszkę, spod której nawet nos bałam się wychylić. Mój strach zerkał w okno na dziewiątym piętrze wieżowca i widział wielki łeb Godzilli wpatrujący się we mnie tymi przenikliwymi oczami. I tak potrafiłam nie spać pół nocy trzęsąc się pod kołdrą ze strachu przed Godzillą.
Z czasem przyzwyczaiłam się trochę się obecności tego potwora w moim świecie, prawdopodobnie mnie nie widział, a przynajmniej nie miał zamiaru mnie skrzywdzić, za każdym razem jednak kiedy przychodziła wichura, ON tam był...
Minęło kilka lat. Przy którejś kolacji tato oznajmił ni z tego ni z owego, że w końcu przyszli i naprawili ten dach, bo tyle lat się ludzie prosili i nic. No ale teraz już naprawili tę blachę to już więcej nie będzie stukać bo budziła ludzi podczas wiatru... Omal się nie udławiłam tym co właśnie miałam w ustach (!)
Tyle lat strachu, tyle lat lęku i chołania głowy pod kołdrę, a tu okazuje sie że mój Godzilla to zwykła poluzowana blacha na dachu! Och, jaka byłam szczęśliwa! Nigdy więcej już go w oknie nie widziałam.

Dlaczego opowiedziałam Wam tę historię?
W piątek od rana Mark, kolega z pracy, chodził niezwykle podekscytowany mechaniczno-potworowatym krokiem, dla mnie to wyglądało to bardziej na zombie ale niech mu będzie. Muszę w tym momencie dodać że w pracy tworzymy małą nieformalną grupkę kinomaniaków, która zbiera się raz w miesiącu po pracy i idzie do kameralnego kina Cameo oglądać ambitne filmy. Następne wyjście miało być za tydzień, ale Mark tak prosił, tak błagał, tak się wykręcał udając potwora że w końcu namówił nas na wcześniejsze wyjście do kina, w celu obejrzenia najnowszego obrazu "Godzilla". Bo jeżeli chodzi o wszystkie super-potwory, mechaniczne czy po prostu gigantyczne, jednym słowem każdy Monster Movie to dla Marka jest po prostu natychmiastowy mus do kina.
Film był w 3d. Na sali oprócz nas tylko 3 osoby :-) Przypominam że kino kameralne, nie komercyjne, wyświetlające ambitne filmy których nigdzie indziej się nie zobaczy. No ale jedną promocję komercji  na miesiąc też muszą zrobić, doskonale to rozumiem.
Na początku nie bardzo wiedziałam o co chodzi, bo nic nie pamiętałam z dzieciństwa. Przypomniałam sobie natomiast gdy usłyszałam "Bum... bum... bum..." Godzilla jak ta lala, nie da się ukryć.
Nie wiem czy polecam ten film. Chyba nie. Już wolę Transformersy. Ale nie żałuję że go obejrzałam, przecież żeby zrozumieć kicz trzeba go najpierw poznać, prawda? ;-)



piątek, 16 maja 2014

Humor na piątek

Dzisiaj będzie o rzeczach nadprzyrodzonych :-) i różnych takich...


******
Pewnego wieczora ojciec słyszy modlitwę synka:
- Boże, pobłogosław mamusię, tatusia i babcię. Do widzenia, dziadziu.
Uznaje, że to dziwne, ale nie zwraca na to szczególnej uwagi. Następnego dnia dziadek umiera. Jakiś miesiąc później ojciec ponownie słyszy dziwną modlitwę synka:
- Boże, pobłogosław mamusię i tatusia. Do widzenia, babciu.
Następnego dnia babcia umiera. Ojciec jest nie na żarty przestraszony. Jakieś dwa tygodnie później słyszy pod drzwiami syna:
- Boże, pobłogosław mamę. Do widzenia, tatusiu.
Ojciec - prawie w stanie przedzawałowym. Następnego dnia idzie do roboty wcześniej, żeby uniknąć ruchu ulicznego. Cały czas jest jednak spięty, rozbity, rozkojarzony, spodziewa się najgorszego. Po pracy idzie wzmocnić się do pubu. Do domu dociera koło północy. Od progu przeprasza żonę:
- Kochanie, miałem dzisiaj fatalny dzień...
- Miałeś zły dzień? Miałeś zły dzień? Ty?! A co ja mam powiedzieć? Listonosz miał zawał na progu naszych drzwi!


******
Stoi facet na parapecie jedenastego piętra z zamiarem skoku, ale stwierdził, że jest za wysoko, chciał się wycofać i niechcący wypadł. Leci i krzyczy:
- Boże spraw żebym przeżył, nie będę pił, palił, przeklinał i kłamał.
Spadł, podniósł się otrzepał i powiedział:
- Człowiek w szoku to takie głupoty gada...


******
Jak funkcjonuje pigułka antykoncepcyjna?
To proste:
1. Kobieta bierze pigułki, a następnie wydala je wraz z moczem.
2. Żaby w wodzie wchłaniają te hormony i w następstwie nie mają potomstwa.
3. Bociany nie znajdują żabek na polach więc giną z głodu..
4. ... i nie ma kto przynosić dzieci.


******
Był sobie fanatyk wędkowania. Pewnego dnia dowiedział się o fantastycznym wprost miejscu, małym jeziorku w lesie, gdzie ryby o wielkości niesamowitej same wskakują na haczyk. Nie mógł się już doczekać weekendu, zakombinował w pracy, pozamieniał się na dyżury, nastawił budzik na 4 rano, po długiej podróży odnalazł małe jeziorko w lesie, rozstawił wędki i czekał... Godzinę... drugą godzinę trzecią... wreszcie spławik drgnął... wędkarz szarpnął... i wyciągnął ogromne nadziane na haczyk gówno. Zaklął szpetnie i zauważył, że z tyłu ktoś za nim stoi. Był to miejscowy. Wędkarz z żalem powiedział:
- No patrz pan, taki kawał drogi jechałem, tyle wysiłku, kombinowania, i co? GÓWNO...
Na to gościu:
- A bo wie pan, z tym jeziorkiem związana jest pewna legenda. Otóż niech pan sobie wyobrazi, przed 1 wojną światową żyl tu chłopak i piękna dziewczyna, kochali się niesamowicie. Ale wzięli go do wojska. Po jakimś czasie nadeszła wiadomość że on zginął na froncie. I proszę sobie wyobrazić, że ona przyszła tu, nad to jeziorko i z wielkiego żalu się utopiła!
- Niesamowite - odparł wędkarz
- Ale to jeszcze nie koniec proszę pana! Otóż po wojnie okazało się, że chłopak przeżył, był tylko ranny. przyjechał tu, dowiedział się o wszystkim, przyszedł tu, w to miejsce na którym pan siedzi, i z żalu i wielkiej miłości również się utopił!
- To szokująca historia- powiedział wędkarz - ale co z tym gównem?
- A to nie wiem. Widocznie ktoś nasrał.

Słonecznego weekendu!